Program Inwestycje Polskie jeszcze nie ruszył na dobre, a już złapał zadyszkę? Rząd miał go przyjąć na początku grudnia, a zrobił to pod koniec roku.
Ruszyliśmy po bardzo precyzyjnej analizie polityki inwestycyjnej i tego, w jakim kształcie program powinien służyć wdrażaniu projektów infrastrukturalnych. Cały ten czas jest wykorzystywany na promowanie programu i tworzenie wstępnej listy projektów do realizacji. O zadyszce nie ma mowy.
Jakie projekty mają szanse?
Szukamy inwestycji z dziedziny dużej infrastruktury: energetycznej, gazowej, transportowej, przemysłowej, jak również telekomunikacyjnej i inwestycji samorządowych. Lista powstaje na bieżąco na podstawie konsultacji z przedsiębiorcami i samorządami. Jest wiele projektów. Obejmują one m.in. budowę nowych elektrowni, linii energetycznych i gazociągów, kolei, instalacji chemicznych czy petrochemicznych oraz zagospodarowanie krajowych złóż węglowodorów.
Reklama
Zainteresowani to tylko firmy państwowe czy też prywatne?
Struktura właścicielska podmiotów zainteresowanych programem nie ma znaczenia. Szykujemy rundę spotkań z organizacjami przedsiębiorców i samorządów. Celem jest uświadomienie im, na czym polega ten mechanizm, i zachęcenie ich, by już dziś przygotowali się do skorzystania z niego.
Jaka będzie nazwa spółki?
Nazwaliśmy ją: Polskie Inwestycje Rozwojowe. Obecnie na nasze zlecenie agencja executive search poszukuje w środowisku biznesowym niezależnych członków rady nadzorczej. W tym tygodniu zostanie ogłoszony konkurs na prezesa spółki, więc skład zarządu powinien być znany już w lutym.
Kiedy pierwsze efekty?
W tym roku. Wnioski o kredyt czy gwarancje już można składać do Banku Gospodarstwa Krajowego, a po kapitał do spółki Polskie Inwestycje Rozwojowe w drugim kwartale.
Rząd się zgodził na dokapitalizowanie BKG i spółki akcjami na sumę prawie 12 mld zł?
Akcje będą przekazywane elastycznie w miarę potrzeb. To suma, która ma wystarczyć na dwa lata. Szacujemy, że spółka będzie wchodziła w inwestycje na poziomie od 50 do 750 mln zł, a z kolei zaangażowanie BGK będzie większe – powyżej 1 mld zł na jeden projekt. Nie określamy, jak ta kwota będzie podzielona. To zależy od zainteresowania sektora prywatnego produktami programu: gwarancją, kredytem lub obejmowaniem obligacji projektu przez BGK oraz współinwestycjami PIR.
Leszek Balcerowicz mówi, że program jest socjalistyczny.
Soczyste porównania chętnie podchwytują media, a nam w gruncie rzeczy chodzi o to samo, o czym mówi prof. Balcerowicz. Program z socjalizmem nie ma nic wspólnego, wręcz odwrotnie. Promuje odpowiedzialny kapitalizm dzięki wspieraniu lepszej kultury finansowania inwestycji za pomocą formuły partnerstwa publiczno-prywatnego. Nie chcemy decydować za inwestora i mówić, co ma wybudować. Mamy być inwestorem pasywnym, wspierać kapitałem, a nie wymyślać projekty. Program ma być jedynie impulsem dla wszystkich przedsiębiorców i inwestorów, którzy mogą w Polsce zrobić poważny biznes. Nasz poziom infrastruktury energetycznej czy przemysłowej daleko odstaje od tego, co mamy w Europie Zachodniej.
Program ma być remedium na klapę inwestycyjną, ale w największym gospodarczym dołku, w pierwszym półroczu, będzie jeszcze w powijakach.
Od razu była mowa o latach 2013–2014. BGK już wystartował i pierwsze umowy mogą być podpisane w pierwszym kwartale. Liczymy, że w tym roku uda się dzięki programowi wykreować inwestycje o wartości do 10 mld zł. Wszystko zależy od inwestorów. My nie będziemy ręcznie sterować gospodarką.