Kurs EUR/USD jeszcze podczas handlu w Europie wzniósł się do ponad 1,347. Impuls do wzrostów euro dało wydane po spotkaniu państw G7 wspólnie oświadczenie ws. kursów walutowych, w którym wskazano, iż polityka fiskalna i monetarna poszczególnych państw powinna być zorientowana na realizację krajowych celów, a nie kształtowanie kursów walutowych. Wspólną walutę wspierały też komentarze płynące z ust europejskich finansistów, m.in. szefa Bundesbanku J.Weidmanna, który odrzucił możliwość interwencji w celu osłabienia euro oraz członka EBC V.Constancio, który wskazał zaś na konieczność utrzymywania ograniczonych działań ze strony banku europejskiego na rzecz wspierania systemu. Euro przyspieszyło zwyżki po słowach szefa EBC z których wynikało, iż bank zdaje sobie sprawę, że kursy wymiany walut są równie ważne dla wzrostu gospodarczego jak i dla stabilności cen, jednak umocnienie euro nie stanowi dotychczas zagrożenia dla rozwoju gospodarczego Eurolandu. Prezes M.Draghi zaznaczył także, że może rozważyć uruchomienie programu skupu obligacji tylko jeśli nastąpią znaczące problemy z transmisją polityki pieniężnej.

Wtorkowy handel w USA zdominowało natomiast oczekiwanie na pierwsze w drugiej kadencji przemówienie prezydenta B.Obany o stanie państwa. Zgodnie z oczekiwaniami duży nacisk położony został na pobudzanie gospodarki, której wzrost jest prognozowany w tym roku tylko na 1,4% oraz na walkę z bezrobociem, wynoszącym obecnie 7,9%. Słowa B.Obamy pozostały jednak bez wpływu na kurs euro/dolara, który w środę, jeszcze przed otwarciem handlu, oscylował w okolicach 1,345

Tymczasem, w reakcji na oświadczenie G7 początkowo lekko osłabił się japoński jen, bowiem zapowiedź utrzymania rynkowych kursów walutowych inwestorzy odebrali jako zielone światło do dalszego osłabienia japońskiej waluty. Kurs USD/JPY powrócił w okolice 94,4 – czyli do najwyższego poziomu od maja 2010 roku, który osiągnął w poniedziałek w reakcji na wypowiedzi przedstawiciela departamentu skarbu USA, L.Brainard’a, wskazujące, że Stany Zjednoczone popierają wysiłki japońskich władz na rzecz walki z deflacją. Początkowo jen osłabiał się również wobec euro, kurs EUR/JPY zbliżył się do poziomu 127,0. Po południu na rynku JPY doszło jednak do silnego odreagowania prowadzącego do całkowitego zniesienia wcześniejszych zmian. Przedstawiciel Grupy G7 poinformował, że wcześniejszy komentarz G7 na temat japońskiej waluty został źle zinterpretowany, gdyż „(…) G7 zasygnalizowało obawy o nadmierne zmiany kursu jena”. Jak podkreślono, Grupa wskazała bowiem, że polityka fiskalna i monetarna krajów nie powinna być nakierowana na osłabienie ich walut, a kursy powinny zależeć od czynników rynkowych. Po tych komentarzach pary USD/JPY i EUR/JPY spadły do poziomów odpowiednio: 92,95 i 125,20.

Wczoraj w centrum uwagi ponownie znalazł się też frank szwajcarski. W poniedziałek o utrzymaniu sztywnego minimalnego kursu wymiany EUR/CHF mówił członek władz banku centralnego Szwajcarii (SNB) F.Zurbruegg’a, we wtorek zaś na ten sam temat wypowiadał się prezes banku, który już lekko zdestabilizował rynek. T.Jordan zwrócił bowiem uwagę, że SNB zamierza utrzymać bez zmian politykę minimalnego kursu wymiany franka na euro i jest gotów skorzystać z „dodatkowych środków” w celu utrzymania notowań franka pod kontrolą. Prezes SNB spodziewa się dalszego osłabienia CHF, którego kurs - jego zdaniem - „jest zbyt wysoki nawet na obecnym poziomie”. Pytany zaś o tzw. wojnę walutową, powiedział, że banki centralne świata nie są w nią obecnie zaangażowane, co więcej powtórzył wydane oświadczenie, iż mają one prawo kształtować swą politykę, tak jak wymagają tego krajowe uwarunkowania. W reakcji na wypowiedzi szefa SNB frank silnie osłabił się w stosunku do euro. Kurs EUR/CHF chwilowo wzrósł do 1,2355 wobec 1,23 notowanych przed wystąpieniem T.Jordan’a.

Reklama

Na oświadczeniu G7 niewiele skorzystał natomiast złoty. Już w pierwszych godzinach wtorkowej sesji waluta nasza poddana została bowiem silnej wyprzedaży, którą najprawdopodobniej można powiązać z ponad 30% przecenę akcji Telekomunikacji Polskiej SA po informacji o drugiej w przeciągu czterech miesięcy obniżce planowanej dywidendy za 2012 roku, co jest kluczowe dla akcjonariuszy w przypadku spółki postrzeganej jako dywidendowa. W rezultacie złoty po porannym osłabieniu o około 2,5 grosza do poziomu 4,1735 dla EUR/PLN już w okolicach tego poziomu oczekiwał na dane NBP. Bank centralny podał, że deficyt obrotów bieżących wyniósł w grudniu ub. roku 1,2 mld EUR co mocno rozczarowało inwestorów. Ekonomiści ankietowani przez Agencję Thomson Reuters spodziewali się wielkości rzędu 872,5 mln EUR. W reakcji na słabe dane kurs EUR/PLN wzrósł w okolice 4,185.

A zatem, wczoraj na zachowanie szerokiego rynku wpływ miało przede wszystkim G7 i płynące z niego wypowiedzi członków władza monetarnych. Dzisiaj zaś uwagę inwestorów ponownie przyciągać powinny zaś publikacje makroekonomiczne. Przed południem poznamy produkcję przemysłową w strefie euro, zaś po południu na rynek napłynie seria danych z USA. Poznamy m.in. wartość sprzedaży detalicznej, która pokaże, jak konsumenci przyjęli podwyżkę podatków którą zgotował im rząd od początku tego roku.

Niniejszy materiał ma charakter wyłącznie informacyjny oraz nie stanowi oferty w rozumieniu ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks Cywilny. Informacje zawarte w niniejszym materiale nie mogą być traktowane, jako propozycja nabycia jakichkolwiek instrumentów finansowych, usługa doradztwa inwestycyjnego, podatkowego lub jako forma świadczenia pomocy prawnej. PKO BP SA dołożył wszelkich starań, aby zamieszczone w niniejszym materiale informacje były rzetelne oraz oparte na wiarygodnych źródłach. PKO BP SA nie ponosi odpowiedzialności za skutki decyzji podjętych na podstawie informacji zawartych w niniejszym materiale.