Wczorajszy szczyt UE – Ukraina zakończył się sukcesem – zgodnie ogłosiły obie strony. Sukces to jednak papierowy: głównym celem spotkania było wzmocnienie unijnych aspiracji ukraińskiej polityki.
– UE w uznaniu europejskiego wyboru Ukrainy ma nadzieję na podpisanie i ratyfikowanie umowy o stowarzyszeniu i wolnym handlu (DCFTA) jeszcze przed (listopadowym – red.) szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie – mówił szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. „Przywódcy zauważyli działania podjęte przez Ukrainę do tej pory i oczekują konkretnego postępu do początku maja 2013 r.” – czytamy w komunikacie ze szczytu. Bruksela domaga się m.in. rezygnacji ze stosowania wybiórczej sprawiedliwości, jak w unijnej nowomowie nazywa się procesy wytaczane politykom ukraińskiej opozycji. W charakterze zachęty Kijów może otrzymać symboliczne 610 mln euro pomocy finansowej.
Słowa Van Rompuya są jednak najlepszym przykładem, że stanowisko UE w ciągu ostatniego roku wyraźnie przeewoluowało. Jeszcze w połowie 2012 r. los skazanych na kary więzienia byłej premier Julii Tymoszenko i eksszefa MSW Jurija Łucenki uniemożliwiał dyskusję na temat podpisania umowy. Prezydent Wiktor Janukowycz w ostatnim czasie po raz kolejny dawał do zrozumienia, że sprawa obojga polityków zostanie rozstrzygnięta po myśli Zachodu (Tymoszenko miałaby zostać przewieziona do Niemiec na leczenie, a Łucenko zwolniony z łagru), choć takie obietnice były już składane wielokrotnie. Teraz autorytarne ciągoty Janukowycza są postrzegane najwyżej jako przeszkoda, istotna, ale nieuniemożliwiająca podpisania DCFTA.
Decydująca okazała się zmiana stanowiska samej Ukrainy. Jeszcze pod koniec 2011 r. prezydent groził poprzedniemu szefowi MSZ dymisją, jeśli ten nie doprowadzi do finalizacji rozmów. Teraz Kijów nie ukrywa rozdrażnienia postawą Europy. Dyplomaci obawiają się, że Janukowycz może pójść na rękę Kremlowi i w zamian za tańszy gaz związać się z rosyjsko-białorusko-kazachską unią celną. Uniknięcie takiego czarnego scenariusza powoli staje się główną troską Brukseli.
Reklama
W piątek tymczasem prezydent Janukowycz bardzo ostro ocenił rezultaty działania Wspólnoty Energetycznej, grupującej Unię i dziewięć państw spoza UE. – Nic z tego nie mamy. Toczą się rozmowy, z których nic nie wynika – mówił. Komentatorzy ocenili, że Kijów po zaledwie dwóch latach od akcesji może się nawet wycofać z tej organizacji.
– Rozwiązania, które przewiduje członkostwo w niej, są jednak w znacznej mierze tożsame z częścią DCFTA poświęconą energetyce – mówi wpływowy polityk Platformy Obywatelskiej. – Porzucenie Wspólnoty Energetycznej oznaczałoby ostatecznie postawienie krzyżyka na umowie. A bez niej listopadowy szczyt Partnerstwa Wschodniego może się w ogóle nie odbyć. Partnerstwo bez udziału Ukrainy nie ma przecież większego sensu – dodaje.
ikona lupy />
Autorytarne ciągoty Janukowycza Brukseli już tak bardzo nie przeszkadzają Bloomberg / Dziennik Gazeta Prawna