Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Inspekcja Handlowa mają zastrzeżenia do firm produkujących i dystrybuujących ubrania.
W latach 2011–2012 Inspekcja Handlowa skontrolowała łącznie 481 przedsiębiorców z branży odzieżowej oraz prawie 3,4 tys. partii różnego rodzaju wyrobów włókienniczych. Okazało się, że ponad 1,1 tys. z nich (czyli aż 33,7 proc.) nie spełnia wymogów dotyczących oznakowania, a 185 (5,9 proc.) – ma fatalną jakość. Co więcej, wyszło również na jaw, że na etykietach podawane są nieprawdziwe informacje dotyczące składu ubrań – w niemal 35 proc. przypadków był on niezgodny z rzeczywistością. Na niekorzyść dla kupującego oczywiście.

Rajstopy bez lycry

Reklama
Na przykład w przypadku partii rajstop damskich kontrolerzy wykryli, że mają one jedynie 2-proc. domieszkę elastanu, podczas gdy producent deklarował, że jest go aż 20 proc. Ma to ogromne znaczenie, ponieważ to właśnie elastan (jego nazwy handlowe to m.in. lycra, spandel, dorlastan) odpowiada za rozciągliwość i wytrzymałość produktu – im go więcej, tym lepiej.
To jednak i tak niewielkie szachrajstwo w porównaniu z tym, jakiego dopuścił się producent „francuskich szali z kaszmiru”. Deklarował, że wykonano je w 100 proc. z tego materiału, podczas gdy w rzeczywistości w całości wyprodukowane zostały z wiskozy – sztucznego włókna wykonanego z celulozy. Znaleziono również spodnie, które miały mieć 65 proc. bawełny, podczas gdy naprawdę w 100 proc. wykonano je z poliestru.
Inspektorzy wytykają branży odzieżowej także naruszanie ustawy o języku polskim poprzez używanie obcojęzycznych nazw materiałów czy kolorów, jak choćby sukienka z baumwolle w kolorze blumarine.
Większość skontrolowanych przedsiębiorców dobrowolnie usunęła nieprawidłowości. Jednak za nieuwidacznianie cen, sprzedaż towarów oznakowanych sprzecznie z ustawą o języku polskim oraz inne niezgodności z prawem nałożono 84 mandaty karne na kwotę 16,6 tys. zł.