Moje ostatnie stwierdzenie jest trochę niesprawiedliwe, bo przecież wasi rodacy pracują tam od wielu lat. Jednak po wizycie premiera Tuska w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Arabii Saudyjskiej i niedawnym pobycie w Polsce sułtana bin Zajeda Al Mansuriego, ministra gospodarki ZEA, możemy w przyszłości spodziewać się więcej sygnałów z Półwyspu Arabskiego na polskim radarze.
Tak się składa, że spędziłem dwa tygodnie w ZEA oraz Omanie i choć nie spotkałem premiera Tuska (chyba że był przebrany za pracownika z Pakistanu i jadał w robotniczej stołówce), byłem zdziwiony serdecznością wobec Polski, nawet jeśli miejscowi nie bardzo wiedzieli, gdzie się ona znajduje. Zwykle starczało tłumaczenie, że „między Rosją a Niemcami”. To, że ja jestem Anglikiem, było odbierano gorzej, i to mimo historycznych więzi między władcami z Półwyspu Arabskiego a Wielkiej Brytanii. Tak wielki udział Londynu w wojnie w Iraku oraz Afganistanie, podczas którego – mówiąc otwarcie – zabijamy ich braci w wierze, nie wywołuje zachwytu w tym regionie świata.
Najbardziej uderzyło mnie w tych krajach poczucie dynamizmu. Burdż Chalifa, najwyższy budynek świata, jest niesamowity. Jeśli położyć się na plecach i spojrzeć na niego od dołu, wydaje się sięgać w nieskończoność. A widok na turkusową zatokę Doha w Katarze od strony Muzeum Sztuki Islamskiej przypomina współczesny Manhattan. Zresztą perełek architektonicznych jest tam na pęczki. Katar, oczywiście, nie wchodzi w skład Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale ma podobną przeszłość i podobną teraźniejszość. Gdyby tylko Warszawa z jej unikatowym potencjałem wykazywała chociaż ułamek wizji, którą mają Emiraty, byłaby perełką Europy. W odróżnieniu od wieżowców w Emiratach, warszawskie budowle cechuje skrajny komercjalizm, co jest wyjątkowo deprymujące.
Arabskie osiągnięcia i ambicje zasługują na podziw. Jeśli rozpatrywać je w kontekście historycznym, w pewnym sensie to powrót do przeszłości. Wiele stuleci głębokiego snu tego świata powoduje, iż zapominamy o tym, że Arabowie byli siłą napędową i źródłem inspiracji dla europejskiego Odrodzenia. Byli mostem między starożytną Grecją, kulturami Persji, Indii a współczesną Europą. W arabskich muzeach można zobaczyć świadectwa czasów, kiedy nauka i islam były sojusznikami, kiedy świat arabski wiódł prym w medycynie, filozofii, matematyce, optyce, astronomii i chemii. Zresztą na początku roku magazyn „The Economist” zwrócił uwagę na odrodzenie nauki w świecie islamskim.
Reklama
W ZEA i Katarze można zaobserwować tworzenie nowego świata i nowego społeczeństwa. Uderzał mnie dramatyczny wręcz kontrast pomiędzy tradycyjnym stylem życia beduinów, który ulega niszczeniu, a współczesnością. Dubai Mall jest największym centrum handlowym świata, w którym kobiety w czarnych, ale bardzo eleganckich abajach i bogato ubrani mężczyźni w dobrze skrojonych białych szatach diszdaszach i białych kefijach (nakryciach głowy) kupują wyroby najbardziej prestiżowych marek światowych.
Czy powinniśmy ubolewać nad przemijaniem sposobu życia nomadów, który został tak przepięknie uwieczniony w czarno-białych melancholijnych zdjęciach Wilfreda Thesigera i tak wyraziście opisany przez niego w książce „Piaski Arabii”? Przeczytałem ją po raz drugi, po tym jak nocowałem pod gołym niebem w tych samych pustynnych krajobrazach, co on. Czułem jego nostalgię w słowach: „ta surowa ziemia potrafi rzucić urok niespotykany w żadnym bardziej umiarkowanym klimacie”. W rzeczywistości to był kraj biedy, niedostatku i wojen plemiennych.
Zatem czy powinniśmy się martwić, skoro wielbłądy stały się zwierzętami domowymi, choć nieco większymi od naszych psów czy kotów, a ptaki do polowań, kosztujące po 50 tys. zł za sztukę, są modnym akcesorium? Tam gdzie Thesiger widział upadek, ja zobaczyłem dobrze wykształconych ludzi ze świetlaną przyszłością. Trzeba też pamiętać, że Arabowie z Emiratów to również handlarze, kupcy, rybacy i rolnicy, nie tylko wędrowni beduini.
Jednak sukces ma swoją cenę. Rośnie zachorowalność na typowe dla zamożnego świata choroby, takie jak cukrzyca (zamiłowanie do słodyczy wcale nie służy Emiratom i sąsiednim państwom – to narastający i na razie ignorowany problem), istnieją też polityczne i społeczne problemy zagrażające stabilności w długoterminowej perspektywie. Arabskie społeczeństwo, jak każde islamskie, wyznaje zasadę równości. Uwielbianym ojcem państwa jest szejk Chalifa bin Zajed i to właśnie jego pomysły doprowadziły do powstania Emiratów Arabskich w 1971 r. Oglądając jego pałac, byłem pod wrażeniem prostoty i estetyki. Pokoje zebrań i część mieszkalna nawiązują do spuścizny pustyni i świadczą o oddaniu idei równości.
Porównajcie to z pałacami i hotelami w Abu Zabi i Dubaju. Przebogate, luksusowe, ekskluzywne! Możliwe, że poczucie winy za poddanie się konsumpcjonizmowi tłumaczy otwarte wspieranie wahhabizmu (radykalnego odłamu islamu sunnickiego pochodzącego z Arabii Saudyjskiej) oraz szał budowania meczetów. Poza tym wzrost i istnienie Emiratów oraz ich północnych sąsiadów, zależy od ludzi, którzy w praktyce są niewolnikami. Niewykwalifikowani robotnicy z Azji (głównie muzułmanie z Pakistanu, Indii i oraz Bangladeszu) zarabiają 200 dol. miesięcznie. Ich zarobki oczywiście są poważnym źródłem dochodu dla mniej rozwiniętych krajów, z których pochodzą. Ale jeśli będą nadal marginalizowani, mogą zaangażować się w nielegalną działalność i w przyszłości zagrażać bezpieczeństwu i stabilności społeczeństwa. Rzeczywiście, sam widziałem, że w Katarze zagraniczni robotnicy mają ograniczony wstęp do publicznych parków, centrów handlowych i hipermarketów. Jak długo ten stan może trwać bez wywoływania napięć, biorąc pod uwagę, że zaledwie 11,5 proc. z ponad 8 mln wszystkich mieszkańców ZEA to rdzenni obywatele?
Szczególnie atrakcyjne w Emiratach Arabskich jest to, że kobiety biorą czynny udział w życiu społeczeństwa, w odróżnieniu od mniej szczęśliwych kuzynek z Arabii Saudyjskiej. Wiele z nich zasłania twarze, ale równie dużo tego nie robi, kobiety mają prawo jazdy, mogą same wyjść na ulicę i zdają się aktywnie uczestniczyć w życiu społeczeństwa, pracując w różnych branżach, takich jak rząd, administracja i turystyka. Znana jest wypowiedź szejka Zajeda: „Kobiety tworzą połowę społeczeństwa i dbają o dom. Kraj aspirujący do rozwoju nie powinien trzymać kobiety w ciemności analfabetyzmu, jako zakładnika w kajdanach opresji”. Teraz nie brzmi to jak rewolucyjne stwierdzenie, ale dobrze wróży na przyszłość i czyni ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich więcej niż poważnego partnera dla Polski. (Jednocześnie, mimo wszystko, podstępnie wolę arabską pustynię Thesigera bez ropy).
ikona lupy />
Tim Clapham psycholog ekonomii, Uniwersytet Warszawski forum / Dziennik Gazeta Prawna