Czwartkowa sesja przyniosła mnóstwo dowodów potwierdzających, że obecnie gospodarki amerykańska i europejska poruszają się w podobnym tempie, ale w przeciwstawnych kierunkach.

Wyprzedaż akcji w czwartek wyglądała podobnie na europejskich i amerykańskich rynkach akcji, ale wśród dużej liczby publikacji makroekonomicznych można dostrzec powtarzalny schemat – informacje zza oceanu zaskakują na plus, podczas gdy dane z Europy systematycznie dostarczają rozczarowań. Około godzinę po rozpoczęciu sesji w Nowym Jorku indeks S&P500 tracił na wartości o 0,5 proc., Nasdaq spadał o ok. 1 proc., a na Starym Kontynencie WIG20 był jednym ze słabszy indeksów. Gorzej wypadały tylko indeksy giełd z Paryża, Madrytu i Aten, które ze względu na sytuację notowanych na nich banków są w największym stopniu podatne na konsekwencje problemów Cypru.

Festiwal rozczarowań w czwartek rozpoczęły publikacje wstępnych wartości marcowych indeksów PMI odzwierciedlających nastroje panujące wśród europejskich przedsiębiorców. Dla całej strefy euro prognozowano lekki wzrost optymizmu zarówno w sektorze przemysłowym, jak i w usługach, tymczasem wartości obu indeksów spadły o ok. 1,5 pkt. odpowiednio do (46,5 pkt. i 46,6 pkt., przy prognozach 48,2 pkt.). Do takiego wyniku przyczyniła się już nie tylko francuska gospodarka, która od wielu miesięcy jest jednym z najsłabszych ogniw unii monetarnej, a w marcu odnotowała najmocniejszy spadek produkcji od 4 lat, ale tym razem również Niemcy, gdzie sektor prywatny rósł najwolniej w tym roku. Indeks PMI dla przemysłu spadł poniżej 50 pkt., a dla usług o ponad 3 pkt. do 51,6 pkt. przy oczekiwaniach 55 pkt. Głównym czynnikiem tłumaczącym spadek optymizmu wśród niemieckich przedsiębiorców był kurczący się popyt zgłaszany przez gospodarki z południa Europy, a warto wspomnieć, że ankieta powstała w oparciu odpowiedzi udzielane jeszcze zanim inwestorzy dowiedzieli się o pomysłach Cypru na zebranie środków na ratowanie banków. Idealnie wpisały się w to zaktualizowane przez ministra gospodarki Włoch prognozy PKB: w 2013r. oczekuje on spadku PKB o 1,3 proc. r/r, a poprzednia prognoza zakładała spadek zaledwie o 0,2 proc. r/r.

Po przeciwnej stronie znalazły się dane z USA. Właściwie wszystkie zaplanowane na czwartek publikacje makroekonomiczne sugerują, że gospodarka amerykańska rozwija się w przyzwoitym tempie. Lepiej od prognoz wypadł indeks wyprzedzający koniunkturę Conference Board (0,5 proc., prog. 0,3 proc. ) oraz indeks monitorujący nastroje przedsiębiorców w okolicy Filadelfii (wzrost z -12,5 pkt. do 2 pkt). Jednocześnie zbieżne z oczekiwaniami ekspertów okazały się dane z rynku pracy, dane o sprzedaży nieruchomości na rynku wtórnym i te mówiące o nastrojach przedsiębiorstw z sektora przemysłowego – wszystkie wskazują na kontynuację ożywienia koniunktury w USA. Wśród komponentów indeksu PMI warto zwrócić na bardzo wysokie odczyty subindeksów nowych zamówień (wzrost od 55,9 pkt. z 55,4 pkt. w lutym) oraz pozytywną zmianę kierunku subindeksu nowych zamówień eksportowych.

Na rynku walutowym złoty w czwartek po południu osłabiał się w stosunku do wszystkich głównych walut. O blisko 1 proc. drożał funt, któremu pomagał zaskakująco szybki wzrost sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii (+2,6 proc. r/r, oczekiwano wzrostu o 0,5 proc. r/r). Testowanie przez eurodolara lokalnych dołków poniżej poziomu 1,29 USD, przełożyło się na wzrost notowań dolara, za którego po południu płacono 3,24 PLN. Euro podrożało do 4,18 PLN, a za franka płacono 3,42 PLN.

Reklama