Świadkami tego niecodziennego zjawiska byli w zeszłym tygodniu pasażerowie samolotu startującego z lotniska pod Tokio. Pilot ogłosił opóźnienie odlotu z powodu… burzy piaskowej. Podróżni z niedowierzaniem przypatrywali się sobie nawzajem: „Gdzie jesteśmy, w Kairze czy Marakeszu, a nie w stolicy państwa G7?”.

Piasek to zasługa chińskiego boomu. Z powodu wylesiania terenów w Chinach i nadmiernego użytkowania pastwisk, coraz więcej piasku i drobin z Pustyni Gobi wędruje, wraz z przemysłowymi zanieczyszczeniami, w stronę Japonii, dokąd wieje większość wiatrów w Państwie Środka. W ostatnich tygodniach Japończycy masowo poszukiwali w Google pojęcia PM2,5, pyłu, który jest mieszaniną substancji organicznych i nieorganicznych i który w dużym stężeniu powoduje szereg schorzeń, a nawet przedwczesne zgony. Zaopatrują się także w filtry i oczyszczacze powietrza, gdyż krach środowiska naturalnego w Chinach stał się również przypadłością Japonii.

Geopolityka zanieczyszczeń ma potencjał, aby nabrać cech toksycznych – pisze William Pesek, tokijski korespondent agencji Bloomberg - Jeśli ktoś sądzi, że azjatyckie spory terytorialne są barierą dla pokoju i współpracy, to poczekajmy aż zaciemnione niebo zdominuje kolejne spotkania na szczycie. A wtedy nacjonaliści w Japonii, Korei Południowej i na Tajwanie wykorzystają zanieczyszczenia jako pretekst do podsycania antychińskich nastrojów, liderzy biznesu w Hongkongu będą wyrażać oburzenie z powodu kłopotów przy rekrutacji zagranicznych talentów; Chiny będą odpierać ataki, prezentując niezależne raporty na temat sytuacji zdrowotnej; zaś świat będzie wskazywał palcem na Partię Komunistyczną, natomiast zmiany klimatyczne będą przyspieszać – snuje ponure wizje Pesek.

Elisabeth C. Economy, dyrektor studiów azjatyckich w Radzie Stosunków Zagranicznych USA, w jednej ze swoich książek na temat wyzwań dla Chin w dziedzinie środowiska, wymienia potencjalne i możliwe konflikty Pekinu: spory o wodę z Kazachstanem, Indiami i krajami leżącymi w dorzeczu Mekongu, konflikty w Indonezji wokół nielegalnego wyrębu drzew, brak społecznej odpowiedzialności chińskich firm w Wietnamie i Myanmarze (d. Birma). A teraz dorzucimy do tego transport zatrutego powietrza z Chin do Japonii.

Reklama

Od tego, jak Chiny rozwijają swoją gospodarkę i chronią swoje środowisko, lub tego wcale nie robią, będzie w dużym stopniu zależała kondycja środowiska naturalnego w całej strefie Azji i Pacyfiku – twierdzi amerykańska uczona.

Chiny osiągnęły swoje fizyczne limity i dalszy niekontrolowany wzrost gospodarczy może prowadzić do degradacji środowiska naturalnego. Przed Chinami stoi więc znacznie większe wyzwanie niż niepohamowany marsz do przodu.