Kryzys, obawa przed problemami w prowadzeniu działalności i zdarzenia losowe, które mogą przytrafić się każdemu, powodują, że firmy coraz częściej sięgają po polisy od utraty zysku i zwiększonych kosztów działalności. Ubezpieczyciele przyznają, że najczęściej dotyczy to dużych firm i przedsiębiorstw z zachodnim kapitałem, dla których kilkadziesiąt tysięcy złotych składki za ubezpieczenie nie jest sumą kolosalną w obliczu ewentualnej wypłaty kilkunastu czy kilkudziesięciu milionów złotych utraconego zysku w razie przestoju linii produkcyjnej. – Z naszych obserwacji wynika, że mniejsze firmy też coraz częściej pytają o polisy business interruption, ale gdy słyszą o konieczności zapłacenia składki rzędu kilku czy kilkunastu tysięcy złotych, wycofują się – wyjaśnia Tomasza Skwara, ekspert Allianz Polska. – W dobie kryzysu dla niektórych przedsiębiorstw ubezpieczenie jest też pierwszą rzeczą, na której się oszczędza – dodaje.
W ocenie Adama Rospenka, dyrektora Pionu Ubezpieczeń Finansowych TU Europa, w obliczu narastającego spowolnienia gospodarczego warto jednak pomyśleć o polisie, która pozwoli przetrwać ciężki czas. – Ubezpieczenie od utraty zysków zmniejsza ryzyko związane z prowadzeniem działalności – podkreśla Rospenk. – Dzięki takiemu rozwiązaniu ubezpieczony może zachować płynność finansową w przypadku poważnych zakłóceń lub przerw w funkcjonowaniu firmy – dodaje.
Agnieszka Jarońska z firmy Marsh przytacza przykład firmy produkcyjnej, która oprócz polisy majątkowej miała także BI. – Podczas pożaru zniszczeniu uległy maszyny produkcyjne i budynki. Firma potrzebowała 18 miesięcy na odtworzenie mienia do stanu sprzed zdarzenia – wyjaśnia Jarońska. Przez ten czas ubezpieczyciel wypłacał utracony zysk, pokrywane były koszty z tytułu wynajmu pomieszczeń zastępczych czy maszyn.
– Z roku na rok coraz więcej przedsiębiorców decyduje się na takie ubezpieczenie – mówi Michał Rozmysłowicz, kierownik działu likwidacji szkód firmy Eksperci Nemu. – Zauważamy znaczny wzrost wartości obsługiwanych roszczeń. W naszym przypadku w 2012 r. przekroczyła ona ponad trzykrotnie wartość z 2010 r. – dodaje.
Reklama
Według Tomasza Skwary nasze firmy są nieźle zabezpieczone na tle krajów z byłego bloku wschodniego, jednak do sytuacji przedsiębiorstw w Europie Zachodniej ciągle im daleko.