W czasie gdy Unia Europejska i USA krytykują Chiny za niewłaściwe ich zdaniem praktyki handlowe, Pekin umacnia swoją pozycję na innych rynkach wysoko rozwiniętych. W piątek chiński premier Li Keqiang podpisał wstępne porozumienie w sprawie wolnego handlu ze Szwajcarią, a wczoraj podano informację, że prowadzi rozmowy z Nową Zelandią o wzajemnej wymienialności walut.

Do tej pory większość takich umów Pekin zawierał albo z krajami azjatyckimi, albo z rozwijającymi się. Jeśli chodzi o zniesienie ceł, to Szwajcaria będzie dopiero drugim państwem w Europie (po niewielkiej Islandii), a zarazem pierwszym spośród 20 największych gospodarek świata, które podpisze taką umowę.

>>> Czytaj więcej: Wizyta Li Keqianga w Europie: Wolny handel między Szwajcarią i Chinami

W ten sposób Pekin próbuje wzmocnić swoje interesy gospodarcze także w krajach rozwiniętych, gdzie żyją najbogatsi konsumenci. – Chinom łatwiej zawierać podobne porozumienia z poszczególnymi krajami niż UE w całości, szczególnie że Bruksela krytykuje chińskie praktyki handlowe – mówi DGP Roderic Wye, ekspert brytyjskiego Chatham House. – Tymczasem Szwajcaria to dobry punkt wyjścia na europejski rynek. Zurych nie da się długo prosić, bo jest jedynym z rzadkich przykładów państw, które mają dodatni bilans w handlu z Chinami – dodaje.

Reklama

Umowa o wymienialności walut też przyczyni się do zwiększenia wymiany handlowej, bo ogranicza ona koszty transakcji przez niwelowanie ryzyka kursowego. W I kw. eksport z Nowej Zelandii do Chin wzrósł o 32 proc., po raz pierwszy w historii prześcigając dostawy do Australii. To efekt podpisania w 2008 r. umowy o wolnym handlu. Nowa Zelandia była pierwszą rozwiniętą gospodarką, która zdecydowała się na taki krok. Według szacunków wartość wymiany handlowej ma wzrosnąć o jedną trzecią do 20 mld dol. do 2015 r. W tym przypadku dla Chin ważniejsze od samych obrotów handlowych jest jednak umacnianie pozycji juana. Pekin nie kryje, że chce, aby stał się on walutą o znaczeniu globalnym, więc każda taka umowa o przejściu z rozliczeń w dolarach amerykańskich na bezpośrednie jest krokiem w tym kierunku. Z wysoko rozwiniętych gospodarek Chińczykom udało się do tego namówić już Japonię, a w zeszłym miesiącu także Australię. W efekcie jest on już 13. najczęściej używaną walutę na świecie, a jego udział w międzynarodowych transakcjach wzrósł w marcu do rekordowych 0,74 proc. rynku.

>>> Polecamy: Wyzwanie dla gospodarki Australii: przestać produkować dla Chin