Jednak przykład Słowenii sugeruje, że ta strategia twardej miłości może jeszcze mieć sens – pisze felietonistka Bloomberga Megan Greene.

Oszczędności stały się brzydkim słowem w strefie euro. Wini się je za pogłębiającą się recesję i znaczny spadek standardów życia w niektórych krajach. Kiedy Unia Europejska ogłosiła w zeszłym tygodniu, że da Słowenii i innym krajom strefy euro więcej czasu na redukcję deficytów do wymaganych poziomów, analitycy odetchnęli z wielką ulgą.

>>> Czytaj również: Europejscy przywódcy mówią “nie” oszczędnościom

Odroczenie terminu, które podważa porozumienia z 2011 roku nakładające na strefę euro zobowiązanie do fiskalnej odpowiedzialności, jest ilustracją pewnego rodzaju elastyczności, którą europejscy przywódcy powinni stosować w szerszym zakresie. Jednak w przypadku Słowenii rozluźnienie reguł może okazać się przykładem straconej szansy – może przesądzić o tym, czy ten mały kraj będzie zmuszony zwrócić się do UE o pomoc finansową czy nie.

Słowenia należała do pierwszych krajów strefy euro, które weszły w kolizję z procedurą makroekonomicznej równowagi - mechanizmem utworzonym w 2011 roku do monitorowania przestrzegania nowych reguł unii walutowej. W kwietniu UE stwierdziła, że kraj ma wysoki poziom zadłużenia przedsiębiorstw. Przeszło połowy pożyczek bankowych w Słowenii udzielono firmom spoza sektora finansowego. Z tego ponad 30 proc. nie zostało spłacone w terminie.

>>> Czytaj również: Upadłości w Europie Środkowej: gdzie liczba bankrutów rośnie najszybciej?

Ambitny program

Słoweński rząd przygotował odpowiedź w postaci ambitnego programu reform. Obiecał m.in. przekazać 900 mln euro trzem największym bankom i przenieść toksyczne aktywa tych kredytodawców do tzw. złego banku, Spółki Zarządzania Aktywami Bankowymi, która wystartuje w czerwcu. Słoweński minister finansów Uros Cufer postanowił również sprowadzić zewnętrzną firmę audytorską do przeprowadzenia przeglądu jakości aktywów krajowych banków w celu zweryfikowania wielkości deficytu w sektorze.

W celu zdobycia środków na dokapitalizowanie banków, rząd słoweński zapowiedział sprzedaż 15 państwowych przedsiębiorstw. Plan ten jest nawet bardziej ambitny niż portugalski program prywatyzacji, uznawany powszechnie za modelowy dla zmagających się z problemami rządów strefy euro.

Jeśli rząd będzie realizował swój plan, Słowenia może uniknąć bailoutu. Ta ocena stanowi zwrot o 180 stopni w stosunku do moich poprzednich artykułów na temat Słowenii – podkreśla Megan Greene, która jest również głównym ekonomistą amerykańskiej firmy Maverick Intelligence oraz członkiem Rady Atlantyckiej w Waszyngtonie. Powodem tego zwrotu jest fakt, że długiem i deficytem Słowenii nadal można zarządzać. Nawet jeśli ziści się najgorszy scenariusz, koszt rekapitalizacji banków i sfinansowania złego banku nie powinien przekroczyć 10 proc. słoweńskiego PKB. To zwiększy ciężar długu publicznego do około 75 proc. PKB, czyli do poziomu znacznie niższego niż w innych krajach strefy euro, w tym w Niemczech.

To powiedziawszy trzeba stwierdzić, że trend zaobserwowany w Słowenii budzi niepokój. Dług publiczny wzrósł tam przeszło dwukrotnie z 22 proc. PKB w 2008 roku do 55 proc. w roku 2012. Po części stało się tak z powodu kryzysu gospodarczego, który może jeszcze potrwać co najmniej rok. Udział niespłaconych pożyczek korporacyjnych w trzech największych słoweńskich bankach podskoczył trzykrotnie, z 10 proc. w 2009 roku do 30 proc. w 2012 r. Banki będą zmniejszać akcję kredytową, co zepchnie na krawędź przetrwania wielu zapożyczonych przedsiębiorców.

Rząd słoweński był mistrzem w opóźnianiu trudnych reform, szczególnie sektora bankowego. Gdyby nie realna presja na oczyszczenie sektora bankowego i zainicjowanie wyprzedaży państwowych aktywów, mogłoby dojść do zwiększenia długu publicznego i deficytu budżetowego. Skoro teraz Unia poluzowała progi fiskalne, nie wiadomo skąd mogłaby nadejść presja. Rząd pozyskał wystarczająco dużo pieniędzy do pokrycia kosztów finansowania aż do 2014 roku, toteż wzrost kosztów kredytowania nie stanowi naglącego problemu.

Europejscy przywódcy mieli dostatecznie wiele powodów, aby odejść od rygorystycznego podejścia i karania nieposłusznych w stronę liberalizacji. Jednak Słowenia dowodzi, że taka zuniformizowana polityka nie każdemu służy – konkluduje Megan Greene.

>>> Polecamy: Słowenia szuka ratunku dla swoich finansów

ikona lupy />
Zaciskanie pasa, UE, unia europejska / ShutterStock