W czasach gdy decydowało się spełnienie kryteriów konwergencji, rząd włoski zawarł z bankami umowy na derywaty z odroczonym nawet o 30 lat terminem płatności. Dzięki temu spadł deficyt budżetowy, ale na całej operacji Rzym stracił nawet kilkadziesiąt miliardów euro – ujawnił dziennik „Financial Times”. Proceder miał miejsce prawdopodobnie za rządów centrolewicowego premiera Romana Prodiego.

Sprawa wyszła na jaw, gdy Włochy w pierwszej połowie 2012 r. postanowiły zrestrukturyzować osiem kontraktów derywatowych zawartych z zagranicznymi bankami jeszcze w latach 90. Borykający się z gigantycznym zadłużeniem kraj (obecnie dług przekracza 2 bln euro) namówił instytucje finansowe do odroczenia płatności z tytułu derywatów w zamian za bardziej korzystne dla nich – a mniej korzystne dla siebie – warunki. Tajny raport w tej sprawie, sporządzony przez audytorów z włoskiego Trybunału Obrachunkowego (Corte dei Conti), trafił w ręce dziennikarzy „Financial Timesa”. Jak twierdzi w rozmowie z gazetą wysoko postawiona osoba w rządzie, sprawą zajęła się już krajowa policja finansowa – Guardia di Finanza.

W raporcie brakuje konkretów co do nazw banków, szczegółów zawartych z nimi porozumień oraz rozmiaru potencjalnych strat, jednak jak oszacowali spytani przez „FT” eksperci, tylko w przypadku tych ośmiu restrukturyzowanych kontraktów Włosi mogli stracić nawet 8 mld euro, co stanowi 25 proc. ich wartości nominalnej.

>>> Polecamy: Wielcy gracze na rynkach manipulują benchmarkami na potęgę

Reklama

Do strat z tego tytułu dochodziło już wcześniej. W sprawozdaniu finansowym za IV kw. 2011 r. bank Morgan Stanley napisał, że dostał od włoskiego rządu 3,4 mld dol. za rozwiązanie derywatów z lat 90. Zabieg był dla rządu korzystniejszy niż przedłużenie umowy. Z szacunków Bloomberga wynika, że na podobnych operacjach z takimi bankami, jak: Goldman Sachs, CitiGroup czy Bank of America, Włosi stracili do tej pory aż 31 mld dol.

Po instrumenty pochodne włoski rząd sięgnął w latach 90., gdy dług publiczny wzrósł powyżej biliona euro. Rzym potrzebował obniżyć koszty obsługi długu i zmniejszyć bieżący deficyt, by móc wejść do strefy euro. Pomogły mu w tym pieniądze wpłacane awansem przez banki. W 1995 r. deficyt budżetowy wynosił 7,7 proc. PKB, ale w ciągu trzech lat zmniejszył się niemal trzykrotnie – do 2,7 proc. Był to największy spadek wśród 11 państw, które w 1999 r. utworzyły strefę euro. Taki rezultat dziwił tym bardziej, że Włochy odnotowały wówczas marginalny wzrost wpływów podatkowych, a wydatki rządowe zmniejszyły się nieznacznie.

>>> Czytaj również: Mediobanca: Włochy w ciągu 6 miesięcy zgłoszą się po bailout

Włoscy oficjele nabrali wody w usta i odmawiają komentarzy w tej sprawie. Jedynie rzecznik resortu finansów potwierdził w rozmowie z „FT” istnienie tajnego raportu. Jak twierdzą analitycy, światło na włoskie kombinacje z derywatami może wnieść jedynie garstka polityków biorących udział w procederze. Takich jak obecny prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, który w latach 90. – zanim przeszedł do Goldman Sachs – stał na czele departamentu skarbu ministerstwa finansów, czy ówczesny dyrektor departamentu długu Vincenzo La Via. O włoskich machinacjach mógł wiedzieć także ówczesny niemiecki kanclerz Helmut Kohl. Według tygodnika „Der Spiegel” zignorował on ostrzeżenia ekspertów na temat Włoch.

Kreatywną księgowością posługiwali się wcześniej Grecy. W 2010 r. wyszło na jaw, że Ateny przez lata korzystały ze swapów innych derywatów, by ukrywać swoją fatalną sytuację finansową i móc dołączyć do strefy euro. W maskowaniu wysokiego długu i deficytu pomagał im m.in. bank inwestycyjny Goldman Sachs.

>>> Czytaj także: Włochów czeka kolejna podwyżka VAT

ikona lupy />
Premier Włoch Enrico Letta. / Bloomberg / Alessia Pierdomenico