People's Bank of China zaczął teraz naśladować inne światowe banki centralne i mówić o swoich działaniach. Biorąc to pod uwagę, różne przecieki, kontr-przecieki i plotki krążące w piątek w odniesieniu do danych dotyczących PKB (opublikowanych dziś bardzo wcześnie rano) okazały się zasadniczo mniej lub bardziej prawdziwe, tzn. tak, liczba ta była gorsza, ale nadal w dużej mierze zgodna z oczekiwaniami. Jako jedyny zareagował na to AUD/USD, którego od tamtego momentu pozbawiono całych wzrostów - rynek bardzo powoli zaczyna znowu kupować dolara amerykańskiego.

W chwili, gdy to piszę, na rynku nie dzieje się poza tym zbyt wiele. Wszyscy wiemy, że w piątkowy wieczór obniżono rating Francji (ale tylko na tyle, by był taki sam w trzech najważniejszych agencjach ratingowych), a na dowód, że naprawdę jest spokojnie, plotki o obniżeniu ratingu Niemiec już się dziś pojawiły, ale oczywiście to wszystko nonsens. Do tego stopnia, że rynek po prostu nie zareagował.

Dane publikowane dzisiaj są nijakie, oprócz sprzedaży detalicznej i wskaźnika Empire Manufacturing w USA. Nie wyobrażam sobie, by którykolwiek z tych odczytów wiele zdziałał, by wywołać zamieszanie na już katatonicznym rynku walutowym. W środowe popołudnie wszystkie oczy (ponownie) będą utkwione w prezesie amerykańskiej Rezerwy Federalnej Benie Bernanke, gdy zacznie on swoje półroczne zeznania w Kongresie i będzie się troszeczkę kręcić na swoim krześle, obrzucony nieuniknionymi pytaniami związanymi z luzowaniem ilościowym. Rynek będzie chciał wierzyć, że ograniczanie luzowania faktycznie jest tuż za rogiem, a predysponowany tłum grający na wzrosty na dolarze amerykańskim będzie szukał każdej okazji, by kupić więcej dolarów.

Szczerze mówiąc, dopiero, gdy reporter “Wall Street Journal” Jon Hilsenrath coś napisze, to gracze zaczną naprawdę uważać. Oczywiście żartuję, ale w świetle dotychczasowych tak wprawiających w zakłopotanie wysiłków komunikacyjnych nie mogę sobie wyobrazić, by w środę obraz miał się stać choć odrobinę jaśniejszy. Zmienność i stare pozycje jak zwykle zostaną zmyte, ale tak poza tym to nie spodziewam się po tych wszystkich wydarzeniach zbyt wiele.

Reklama

Zatrzymując się na chwilę przy AUD/USD, zachowanie cen w tej parze w piątek było lekcją dla młodych graczy na temat tego, jak naprawdę działa rynek walutowy. Warunki były beznadziejne, a płynność w znacznym stopniu nieobecna. Komuś zależało na tym, by została aktywowana bariera na 0,9000 i wykorzystał okazję, by dolara australijskiego przez ten poziom przepchnąć. Gdy pojawiła się presja ku dołowi, utrzymywał się on na 0,9060/70, a sprzedano wystarczającą ilość, by nas sprowadzić do minimum na 0,8999, i bariera została aktywowana. W mniej niż mgnieniu oka kurs tej pary był z powrotem na 0,9020, a za kolejne 20 minut z powrotem na 0,9050. I oczywiście od tej pory doszedł już do maksimów z sesji azjatyckiej na poziomie 0,9120/25. Chodzi mi o to, że w obecnych warunkach ci, którzy mają w tym interes i odpowiednie kieszenie, by móc to zrealizować, będą pomiatać rynkiem zgodnie z własnymi potrzebami.

Jeśli chodzi o poziomy w innych parach walutowych:

EUR/USD: Zlecenia stop usadowiono teraz poniżej 1,3000 i 1,2980, natomiast oferty sprzedaży widać w okolicach 1,3080 (niewielkie na poziomie 1,3050).

GBP/USD: Oferty kupna w okolicach 1,5000 i zlecenia stop poniżej 1,4980. Zlecenia stop poniżej 1,5075 zostały wyczyszczone dziś rano, a od tamtej pory nie było większej kontynuacji.

USD/JPY: Na tydzień przed wyborami do parlamentu para ta utrzymuje się w trendzie bocznym. Oferty sprzedaży w okolicach 100,20/30, oferty kupna na 99,50 i 98.90.

Jest lato i w całej Europie i Wielkiej Brytanii zaczynają się różne wakacje szkolne, co znajduje rzeczywiste odzwierciedlenie na rynku.

Kaski (i poduszki) włóż.