Polski rynek kolektorów słonecznych – instalacji do podgrzewania wody użytkowej siłami natury – jest polem bitwy firm z całego świata. Powód? W 2012 r. więcej kolektorów niż Polacy kupili tylko Niemcy. Według danych Instytutu Energetyki Odnawialnej w ub.r. wartość obrotów na krajowym rynku kolektorów wyniosła ok. 670 mln zł.
Boom napędzają dotacje Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). Fundusz dotuje do 45 proc. wydatków związanych z inwestycją w instalację słoneczną. Z 450 mln zł przeznaczonych na wsparcie czystych źródeł energii cieplnej rozdysponował już ok. 280 mln zł. Resztę rozda jednak według nowych zasad, które podzieliły branżę. Od października kwota dopłaty będzie zależała od wielkości tej powierzchni kolektora, która wytwarza ciepło, a nie jego powierzchni całkowitej.
Witold Maziarz, rzecznik NFOŚiGW, tłumaczy, że nowe regulacje zostały wprowadzone po konsultacjach funduszu z polską branżą kolektorów. – To tak, jakbyśmy jako fundusz płacili za telewizor 42-calowy, ale z kineskopem o 20 proc. mniejszym – tłumaczy rzecznik NFOŚiGW.
Na zmianach mogą stracić przede wszystkim dystrybutorzy kolektorów próżniowych, w których powierzchnia czynna wynosi 50–60 proc. powierzchni całego urządzenia. Pochodzą one przede wszystkim z Chin. – W naszym odczuciu zmiany, które zapowiedział fundusz, to efekt przede wszystkim lobbingu producentów kolektorów płaskich, którzy będą od października faworyzowani – wskazuje przedstawiciel jednego z największych na polskim rynku dystrybutorów urządzeń próżniowych.
Reklama
W kolektorach płaskich powierzchnia części wytwarzającej ciepło sięga 90–95 proc. całego kolektora. A w produkcji właśnie tego typu kolektorów wyspecjalizowały się polskie firmy. Teraz bronią się przed oskarżeniami o lobbing, choć przyznają, że dotychczasowy system przyznawania dopłat nie był im na rękę. – Zmiany w zasadach przyznawania dotacji spowodują, że inwestor dostanie mniejszą dotację na próżniowe kolektory z Chin. To oznacza wyrównanie szans producentów i dystrybutorów urządzeń krajowych oraz importerów – przyznaje Kamil Jeziorko z firmy Watt.
Na czym ma polegać przewaga kolektorów próżniowych przy obecnym systemie? Polscy producenci utrzymują, że do otrzymania takiej samej ilości energii jak przy użyciu płaskich lub innych europejskich urządzeń próżniowych, tych chińskich trzeba zastosować nawet dwa razy więcej. – Powierzchnia całkowita tych ostatnich musi być większa i choć ich koszt jest większy lub porównywalny do kolektorów płaskich, to po rozliczeniu dotacji okazują się tańsze – utrzymuje przedstawiciel Watt.
Importerzy deklarują, że chińskie kolektory wcale nie wymagają zakupu większej liczby paneli i nie chcąc dać się wypchnąć z rynku, rozmawiają z producentami o dostawach kolektorów próżniowych produkowanych w nowej technologii, w których powierzchnia wytwarzająca ciepło będzie zbliżona do powierzchni w kolektorach płaskich.
Według Grzegorza Wiśniewskiego, prezesa Instytutu Energetyki Odnawialnej, trudno jest wskazać, która z technologii jest lepsza. – O skuteczności systemu za każdym razem decyduje jakość urządzeń. Kolektor próżniowy o kiepskich parametrach ogrzeje wodę i dom, ale tylko w teorii. Płaski dobrze poradzi sobie z ogrzaniem wody użytkowej – mówi ekspert.
– Nie preferujemy żadnej technologii ani producenta. Chcemy płacić za czynną produkcję energii cieplnej, bo to pozwala zmniejszać ilość CO2 emitowanego do atmosfery – tłumaczy Maziarz.