Te wysyłane w głęboką przestrzeń – jak opuszczająca właśnie granice Układu Słonecznego sonda Voyager 1 – zasilane są bateriami, w których źródłem energii jest bardzo rzadki pierwiastek – pluton 238. Podstawowy problem z jego uzyskaniem polega na tym, że nikt go już nie produkuje. Zapasy tego pierwiastka w USA bardzo stopniały i wynoszą obecnie 16,2 kg. Dla porównania badający właśnie powierzchnię Marsa łazik Curiosity jest zasilany baterią, do której budowy zużyto 4,5 kg cennego pierwiastka. Wystarczy go tylko na kilka mniejszych misji kosmicznych, w tym na następcę marsjańskiego łazika, który ma wystartować w 2020 r. Tylko ten ostatni będzie potrzebował trzeciej części obecnego zapasu. Później nie będzie jak wysyłać sond w kosmos.
Brak plutonu jest o tyle kłopotliwy, że jego produkcji nie można uruchomić od ręki. Sensowne ilości można uzyskać dopiero po trzech – pięciu latach od jej rozpoczęcia. O ten stan rzeczy naukowcy obwiniają biurokratów z Waszyngtonu. Już w 2005 r. Departament Energii podawał, że zapasy cennego paliwa stopniały do 40 kg, z czego do 2010 r. na potrzeby bezpieczeństwa narodowego miało być przeznaczone 25 kg, a NASA miała zużyć 8 kg. Przez jakiś czas Amerykanie pokrywali swoje zapotrzebowanie na egzotyczne paliwo, kupując je od Rosjan, którzy wytwarzali je w zakładach nuklearnych Majak. Cena była stosowna do jego wartości: 45 tys. dol. za uncję (28,34 g). W ten sposób w 1993 r. za niewiele ponad 16 kg zapłacili prawie 26 mln dol. Nie można jednak już dłużej na nich liczyć. W 2009 r. anulowali wszystkie zamówienia. Krążą pogłoski, że sami nie mają z czego wytwarzać plutonu.
Według szacunków Departamentu Energii na uruchomienie produkcji plutonu 238 na małą skalę wystarczyłyby środki rzędu 10–20 mln dol. rocznie do roku 2020. Pozwoliłoby to wytwarzać od 1,5 do 5 kg plutonu rocznie, wystarczająco dużo, aby pokryć cywilne i wojskowe potrzeby. W tym roku, po trzech latach debat, Kongres wreszcie przeznaczył na program wstępne środki w wysokości 20 mln dol. To oznacza, że DE będzie mógł uruchomić testową produkcję w Oak Ridge National Laboratory i w Idaho National Laboratory. Być może kosmos jeszcze nie jest dla nas stracony.
>>> Czytaj też: Zielona energia zachwiała europejskim systemem energetycznym
Reklama