Powód do rozważań na ten temat dostarczył Office for National Statistics, czyli tamtejszy urząd statystyczny, który we wtorek przedstawił długoterminową prognozę wzrostu populacji. Zgodnie z podstawową prognozą w 2037 r. Wielka Brytania liczyć będzie 73,3 mln mieszkańców, co – zakładając, że w kolejnych dekadach tempo wzrostu się nie zmieni – przełoży się na 93,3 mln osób w 2112 r. Ale statystycy z ONS przedstawili też kilka wariantowych scenariuszy. I tak jeśli utrzymają się obecne – wysokie – poziomy imigracji i przyrostu naturalnego, a długość życia będzie się wydłużać w dotychczasowym tempie, to za ćwierć wieku w Zjednoczonym Królestwie mieszkać będzie 77,7 mln osób, za sto lat zaś – 131,9 mln, co oznacza podwojenie liczby ludności w stosunku do stanu obecnego.
To ma swoje plusy, bo Wielka Brytania stanie się najludniejszym państwem Unii Europejskiej, ale ma też gorsze strony. Zdaniem analityków 70 mln to liczba, która jest poziomem krytycznym, po przekroczeniu którego będą problemy z zapewnieniem odpowiedniej liczby mieszkań, szkół, szpitali czy mogą wystąpić niedobory energii.
Część prasy natychmiast podchwyciła prognozę ONS i zaapelowała do polityków o wprowadzenie ograniczeń dla imigrantów przybywających do Zjednoczonego Królestwa. A grunt do takich zmian jest teraz wyjątkowo podatny, bo – jak przekonuje mniej chętna przyjezdnym prasa – za niespełna trzy tygodnie Wielką Brytanię zaleje fala Bułgarów i Rumunów, którzy od nowego roku będą mogli bez ograniczeń podejmować pracę na Wyspach.
Reklama
ikona lupy />
Londyn, panorama / Bloomberg