Oznacza to, że od września 2014 roku organy ścigania będą mogły karać obywateli za posiadanie baleronu, boczku, kiełbasy oraz szynki, które zawierają powyżej 2,0 mikrograma substancji smolistych na kilogram.

Przepowiednie o totalitaryzacji życia społeczno - gospodarczego w Unii Europejskiej coraz częściej zaczynają nabierać realnego kształtu. Wyśmiewane niegdyś zarzuty wobec polityków z Brukseli teraz - nawet wśród euroentuzjastów - zaczynają budzić zgrozę i przerażenie, ponieważ już w najbliższe święta Bożego Narodzenia, na polskim stole zabraknie wędzonych wędlin. Wszystko to za sprawą unijnej dyrektywy argumentującej zakaz ich produkcji i spożywania, zbyt wysokim poziomem substancji smolistych, „wywołujących” rozmaite choroby nowotworowe. Warto wspomnieć, że podobnymi tezami posługiwano się przy okazji zakazu sprzedaży papierosów mentolowych oraz slimów. Oprócz tradycyjnej już retoryki „prozdrowotnej”, stanowisko Unii Europejskiej zostało uzupełnione o wypowiedź komisarza ds. zdrowia - Tonio Borga, który z całą stanowczością stwierdził, że „Slimy będą zakazane, ponieważ są bardziej atrakcyjne i tworzą wrażenie mniej szkodliwych”.

Czyżby Bruksela obawiała się, że wędzenie baleronu i kiełbasy będzie miało równie destruktywny wpływ na konsumentów? Faktycznie wędzone mięso może wydawać się bardziej „atrakcyjne” i „pociągające”, ale po co od razu wprowadzać tak rygorystyczne przepisy? Wszystko – jak zwykle – sprowadza się do potężnego lobby jakie w Unii Europejskiej zagościło na dobre. Na nowych regulacjach naturalnie skorzystają ogromne koncerny wędliniarskie, producenci wędzarni, które spełniają wdrażane normy dla substancji smolistych, a także zakłady produkujące chemię spożywczą. Od września 2014 roku powszechne stanie się bowiem stosowanie ekstraktu z dymu wędzarniczego w…płynie. Oznacza to, że w sklepach wszystkie wędliny uchodzące za wędzone będą dosłownie ociekały substancjami chemicznymi. A wszystko to w imię zdrowia Europejczyków!

Wspólnotowa polityka gospodarcza wydaje się obchodzić po macoszemu z sektorem MSP, o którym tak dużo dobrego mówi się w Brukseli. Barroso obiecując wsparcie finansowe, ulgi, przywileje, zapomina, że dyrektywy takie jak te zakazujące spożywania papierosów mentolowych oraz wędzonych wędlin, mają katastrofalny wpływ na gospodarkę. Warto przypomnieć, iż samej branży mięsnej zagrożonych jest co najmniej 100–150 firm ze wszystkich ok. 2 tys. działających na rynku. Natomiast przemysł tytoniowy, gdzie tylko w Polsce zatrudnienie znajduje ok. 600 tys. osób, może zostać uszczuplony o około 20% miejsc pracy.

Reklama

Nie trudno sobie wyobrazić, że po faktycznym wprowadzeniu zakazu naturalnego wędzenia mięsa, policja oraz prokuratura zostanie obciążona dodatkowymi obowiązkami. Oprócz ścigania narkotykowych dealerów i producentów bimbru, codziennością staną się naloty na nielegalne wędzarnie. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że polskie organy legislacyjne tropem czeskich sąsiadów zezwolą na posiadanie śladowych ilości wędzonego baleronu…