Pozwalanie dziennikarzom, by prezentowali nasze opinie, jest zawsze obarczone pewnym ryzykiem. Ale moim zdaniem w swoim dzisiejszym artykule Philip Baker z Australian Financial Review wykonał dobrą robotę.

Australia powróciła do etapu całkowitego zaprzeczania istnieniu problemów, a oprocentowanie rośnie – tak im się przynajmniej wydaje. Ale kiedy to wprowadzono nowe reformy, ograniczono koszmarne warunki handlowe, rozwiązano problem związków zawodowych i znaleziono magiczny sposób na wszystko? Poza tym wydaje się, że wsparciem dla rozwoju rynku nieruchomości jest zjawisko będące jednocześnie stosunkowo niebezpiecznym ryzykiem systemowym, tzn. możliwość kupowania przez australijskie fundusze emerytalne nieruchomości inwestycyjnych.

Podkreślam: uwielbiam Australię. To jedna z moich ulubionych podróży w roku. Australijczycy są otwarci, ujmujący i niezwykle gościnni.

Nowy-stary rząd Tony’ego Abbota wydaje się gotowy, by położyć kres przesadom i nawet wdaje się w walkę ze związkami zawodowymi. Jednak w chwili obecnej australijski rynek kapitałowy jest całkowicie przekonany, że Reserve Bank of Australia (RBA) dokona jednej lub dwóch podwyżek stóp procentowych, że AUD/USD osiągnie parytet, a na świecie trwa ożywienie gospodarcze.. Cóż, tak jak w Europie (przy kursie EUR na poziomie 1,4000), jeśli AUD/USD faktycznie dojdzie do 1,000, wówczas zarówno z ożywieniem, jak i podwyżką stóp będzie można się pożegnać, a Australia stanie na progu pierwszej recesji od dziesięcioleci.

Reklama

Ten kraj tak bardzo przypomina mi lata 2007/08, kiedy to nikt nie chciał inwestować w cokolwiek poza akcjami. Uwielbiam akcje, ale nie przy obecnej relacji ryzyka do zysku, która kształtuje się na poziomie 5-10 proc. po stronie wzrostów i 25 proc.-30 proc. po stronie spadków. Ale nadzieja pozwala marzyć.

Moje prognozy:
• RBA nie podniesie stóp — cykl obniżek zakończy się na 1,75/2,00;
• AUD dojdzie do 0,95/0,96, ale potem spadnie do 0,8000;
• Wzrost gospodarczy w Australii wyniesie w tym roku maksymalnie 2,25 proc.


Szerokiej drogi.