Tylko że mleko się już rozlało. W ogóle można odnieść wrażenie, że wybór nowych szefów instytucji zależnych od resortu zdrowia jest mocno problematyczny. Jak wieść gminna niesie, to efekt rozbieżnych wizji funkcjonowania systemu lecznictwa obecnej marszałek Ewy Kopacz i ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza.

Nie ma między nimi również zgody co do osoby, która miałaby objąć fotel szefa instytucji dysponującej ponad 64 mln zł na leczenie. Stąd zwlekanie z ogłoszeniem konkursu na to stanowisko. Oficjalnie stało się to dopiero 6 maja. Czyli 4,5 miesiąca po tym, jak minister zdrowia odwołał ze stanowiska Agnieszkę Pachciarz. Bez szefa wciąż pozostaje też Główny Inspektorat Sanitarny.

To, jak się mówi, również efekt sporu na linii pani marszałek – minister zdrowia. Obowiązki szefa tej instytucji pełni Marek Posobkiewicz. Od października 2012 r. Natomiast konkurs na stanowisko szefa GIS został ogłoszony dopiero 13 grudnia 2013 r. Niestety bez skutku.

I znów wchodzimy w sferę plotek. Nawet w GIS nie wiedzą do końca, dlaczego konkurs został unieważniony. Przecież zgłosił się do niego p.o. Marek Posobkiewicz. Tyle, że „ponoć” cieszy się on poparciem marszałek Kopacz, ale ministra zdrowia już nie. Jednym słowem – dwie osoby trzymające kierownicę to za dużo.

Reklama

>>> Czytaj też: Po zmianach w ustawach oraz oddaniu rządowi obligacji skarbowych OFE stały się, chcąc nie chcąc, agresywnymi funduszami akcji