Czy będzie Pan komisarzem?

(Śmiech) Są godniejsi.

A kto będzie, kogo wyznaczy premier?

Istotą tego procesu nie jest szukanie posady dla wybranej osoby, ale zdobycie dla Polski jak najbardziej znaczącego portfela. Temu powinien być podporządkowany ten proces. Mamy wielu kandydatów, rozpoznawalnych i szanowanych w Europie, którzy mogą pełnić istotne eksponowane funkcje w Komisji Europejskiej. Zabiegamy o to, by stanowisko, które trafi do Polaka, było jak najbardziej użyteczne. By stanowiło uznanie dla pozycji Polski, a po drugie dawało możliwość wpływu polskiego myślenia na dalszy kierunek integracji Unii.

Reklama

Czyli najpierw teka, potem nazwisko?

Tak, choć te kwestie są ze sobą powiązane. Jeśli mówimy o funkcji Wysokiego Przedstawiciela UE do Spraw Zagranicznych, to naturalnym polskim kandydatem może być minister Sikorski. Jeśli mówimy o tekach ekonomicznych, to nazwisk jest więcej, ale one też muszą być dostosowane do teki.

Mówił Pan o kandydacie na wysokiego przedstawiciela, a czy mamy szanse na któreś z dwóch innych czołowych stanowisk szefa Komisji czy Rady. Takie głosy kuluarowo się pojawiają?

Jest jeden Polak, który mógłby zawalczyć o stanowisko szefa Rady Europejskiej. To premier Tusk. Ale premier od wielu miesięcy mówi, że zostanie w Polsce, chce dokończyć obecną misję i zawalczyć o trzecią kadencję. Ale te spekulacje, że mógłby być szefem Rady Europejskiej czy wcześniej mógłby być szefem Komisji Europejskiej trafiają do nas z Zachodu. Rzeczywiście przez wiele osób w UE jest uznawany jako naturalny kandydat do pełnienia funkcji przywódcy Europy czyli którejś z tych funkcji.

Nie powiem, że propaganda, ale czy to nie jest nadwartościowanie znaczenia premiera w Europie?

Nie, to są rzeczy, których nie widać z perspektywy Polskiej, ale widać z perspektywy Rady Europejskiej. Pamiętajmy, że w Radzie Europejskiej, od momentu gdy Tusk został premierem, wymieniło się blisko 70 liderów państw. Tusk jest trzecim najdłużej urzędującym szefem rządu w Europie, po kanclerz Merkel i po premierze Szwecji Reinfeldzie. Z perspektywy Europy to osoba, która ma niezwykłe doświadczenie. Jest postrzegany jako lider dbający o interesy narodowe i troszczący się jednocześnie o Unię. Polska nie jest w UE krajem jednowymiarowym. Potrafi współpracować z liderami europejskimi niezależnie od tego, czy są z Północy czy z Południa. Czy są naszymi sąsiadami czy znajdują się dalej. Polska w ostatnich latach pełni w UE rolę stabilizującą, nie jest źródłem problemów a równowagi.

W takim razie jak te atuty mogą się przełożyć na stanowisko dla Polski w Komisji Europejskiej?

One zwiększają szanse na to, by Polakowi zostało powierzone zajmowanie się tymi sprawami europejskimi, na których i nam by zależało.

Czyli energia?

Mamy kilka obszarów zainteresowania, począwszy od europejskiej polityki zagranicznej, przez politykę konkurencji czy energetyczną, a także jednolity rynek. To wszystko opcje wagi ciężkiej.

I realne?

Jestem przekonany, że miedzy tymi obszarami dokona się polski wybór. Ale miejmy świadomość, że to element większej układanki, rodzaj unijnych puzzli. Na przykład to, czy Polak będzie mógł być Wysokim Przedstawicielem zależy do układanek międzypartyjnych. Szefa komisji wskazuje EPP, więc pytanie czy socjaliści otrzymają szefa Rady Europejskiej czy Wysokiego Przedstawiciela.

Kiedy puzzle się ułożą ?

Mamy dość problemów w Europie nie tylko gospodarczych, ale związanych też z bezpieczeństwem i zdolnością wypracowywania wspólnego stanowiska wobec agresji rosyjskiej na Ukrainę. Dlatego temat układanki powinien zostać rozstrzygnięty jak najszybciej, czyli w czerwcu. Wątpię, by Europejczycy emocjonowali się napięciami między Parlamentem Europejskim a Radą Europejską. To rzeczy ciekawe, ale nie dla większości ludzi. Europa powinna skupić się nie na tym, kto nią kieruje, ale w którą stronę zmierza.

A kto będzie kierował. Wydaje się, że kandydatura Jeana Clauda Junckera znalazła się w stanie zawieszenia?

Juncker został wskazany na szefa Komisji przez rodzinę polityczną, która wygrała ostatnie wybory czyli przez EPP. I nie ulega dla mnie wątpliwości, mimo grymasów w tej czy innej stolicy, że to najbardziej naturalny i najbardziej prawdopodobny kandydat.

Ale grymaszą ważne kraje: Wielka Brytania, Szwecja Węgry. Berlin także nie wydaje się zachwycony.

Kanclerz Merkel była jednym z promotorów kandydatury Junckera na funkcję lidera kampanii. Oczywiście byłoby dobrze, gdyby decyzja w sprawie szefa Komisji zapadła jednomyślnie. To stan idealny. Czy tak będzie nie wiem, ale jeśli nie będzie consensusu to Rada Europejska może wybrać Junckera kwalifikowaną większością głosów.

Czyli jeśli Niemcy nie poprą opozycji wobec Junckera, to pozostali mają za mało głosów by zablokować jego kandydaturę?

To prawda.

Skąd się bierze rezerwa Merkel wobec Junckera? Czy on jako szef komisji to mniej Berlina w Brukseli czy mówiąc inaczej, koniec dyktatu Berlina?

Nie zgadzam się ze sformułowaniem dyktatu. Nie wiem też, czy kwestia tej rezerwy nie jest za bardzo wyolbrzymiona przez media. Wprawdzie po ostatniej Radzie pojawiły się wypowiedzi, które media zaczęły interpretować jako rezerwę, ale one zostały szybko skorygowane. To było widać, na Wyspach Brytyjskich, gdzie media chwyciły się szansy, że Juncker nie zostanie szefem Komisji, bo Merkel go nie popiera, ale dziś to nadużycie.

Ale Juncker jako mający poparcie Parlamentu Europejskiego, kandydat całej EPP w wyborach jako szef Komisji miałby dużo silniejszy mandat niż dziś Barroso. To kandydat zwolenników Brukseli silniejszej kosztem państw narodowych. Tego się boją Brytyjczycy.

Nie wiem czy sam nazwałby się federalistą. Na pewno nie jest Verhofstadtem, autorem koncepcji „Stanów Zjednoczonych Europy”. Prawdą jest, że nie jest zainteresowany osłabianiem i rozmontowywaniem Europy, ale to zaleta, a nie wada. Prawdą jest też, że przez lata kariery politycznej zdobył uznanie za niezależność. Ale jako szef eurogrupy w trakcie kryzysu pokazał, że potrafi wziąć stronę krajów słabszych, a z drugiej strony twardo stąpa po ziemi i ma świadomość, co w Europie jest możliwe.

Z naszego punktu widzenia to dobry kandydat?

Tak. Dlatego też i premier Tusk, i Polacy w euro parlamencie w EPP, i delegaci na kongres EPP w Dublinie popierali Junckera. Rozumiem premiera Camerona, który ma prawo sądzić, że nie był konsultowany w marcu, że wybór dokonał się bez jego udziału. Ale to sam premier Cameron zadecydował, że jego partia nie będzie częścią EPP i stworzy własną frakcję, której wpływ na bieg spraw w Europie może być ograniczony.

Ale czy wybór Junckera nie popchnie Camerona do bardziej radykalnych działań w sprawie referendum dotyczącego wyjścia Brytyjczyków z UE?

Ja rozumiem, że referendum w sprawie członkostwa w UE w 2017 roku to część politycznego planu władz Wielkiej Brytanii. I ono się odbędzie bez względu na to, kto będzie szefem Komisji.

A czy Juncker kontra Putin to będzie inna jakość niż Barroso kontra Putin?

W sprawach zagranicznych Europa instytucjonalna jest bardziej złożona. Oczywiście swoją rolę ma do odegrania szef Komisji, ale mamy też dwóch innych aktorów: szefa Rady i Wysokiego Przedstawiciela. Mam nadzieję, że w tym trójkącie uda się znaleźć balans, który uwzględni interesy różnych części Unii, w tym także naszej.

A w kontekście polityki wschodniej, lepszy dla nas byłby wysoki przedstawiciel czy komisarz do spraw energii, a może jednolity rynek?

I to kusi i to nęci… i na tym poprzestanę.

Wysoki przedstawiciel to możliwość wpływania na politykę wschodnią, energia na coś, co nas także bezpośrednio dotyczy. A jakie zalety ma konkurencja czy wspólny rynek?

Konkurencja to jeden z najważniejszych portfeli w Komisji. Komisarz do spraw konkurencji ma swoje autonomiczne kompetencje np. w dziedzinie energii. Jego decyzje mogą mieć fundamentalny wpływ na wiele rynków, w tym energetyczny. A jeśli pyta pan o jednolity rynek, to miejmy świadomość, że kampania wyborcza w wielu krajach odbywała się pod hasłem rozmontowania jednolitego rynku, który jest główną korzyścią Polski z członkostwa w Unii Europejskiej. Chodzi nie tylko o przepływ towarów, ale także swobodę przepływu osób.

A gdybyśmy spróbowali dopasować nazwiska? Sikorski to oczywiste. Ale energia to Jan Krzysztof Bielecki, czy Janusz Lewandowski też i Jacek Rostowski również?

Wszyscy wymienieni kandydaci mają wystarczające kompetencje, by kierować jednym z trzech wskazanych przez mnie portfeli ekonomicznych. Każdy z nich ma różne atuty i w zależności, jak ten proces będzie postępował, konkretne atuty mogą okazać się przesądzające o wyborze na komisarza.

Juncker będzie nam sprzyjał w osiągnięciu tych celów?

Jestem przekonany, że tak. Dostrzega wagę Polski w stabilizowaniu dzisiejszej Europy i nasz sposób myślenia o Europie jest bardzo zbliżony.

Możemy także liczyć na wiceszefa komisji, będziemy o to zabiegać?

To pozostaje sprawą otwartą. Zależy, w jaki sposób nowa Komisja zostanie zorganizowana. Obecnie funkcja wiceprzewodniczącego ma znaczenie gównie reprezentacyjne. Jeśli tak ma pozostać, zdecydowanie ważniejszy jest dobry portfel.

Co z unią energetyczną. Komisja przygotowała strategię bezpieczeństwa energetycznego, w której umieściła większość naszych postulatów, ale jednego z dwóch najważniejszych – wspólnych zakupów - nie.

Ale jest otwarta także na ten postulat, aby na rynku gazu wykorzystać doświadczenia agencji dostaw Euratom, nadzorującej wspólne zakupy uranu. W procesie dalszych negocjacji przyszłości unii energetycznej kolejnym istotnym punktem będzie czerwcowa Rada Europejska. Wówczas szefowie rządów będą odnosili się do propozycji Komisji. A przed Radą będziemy wykazywać, że wspomniany model agencji dostaw Euratom może być stosowany jako wzór dla rynku gazu z korzyścią dla budowy jednolitego rynku gazu i ograniczania różnic cenowych na rynku gazu. To zadanie na najbliższy okres.

Jak taki gazowy „Euroatom” miałby działać i na jakich zasadach?

Kwestia samego kształtu instytucjonalnego wymaga dyskusji. Warto zauważyć natomiast, że agencja dostaw Euratom, która mogłaby być tutaj wzorem, zatrudnia 18 osób. I ten zespół jest w stanie skutecznie dokonywać przeglądu wszystkich kontraktów zakupu uranu (także zawieranych przez podmioty prywatne) oraz dokonać oceny wpływu tych kontraktów na bezpieczeństwo energetyczne na rynku uranu i wspierać efektywne funkcjonowanie rynku, publikując dane na temat cen uranu czy innych zapisów wynikających z umów.

Czyli faktycznie chodzi nie tyle o zakupy, ile o pilnowanie transparentności.

Jednym z najpoważniejszych problemów na rynku gazu jest brak transparentności. Choć wspólne zakupy uranu są możliwe, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. Ale poza rozwiązaniem, wzorowanym na Euroatomie, możliwym do zastosowania w sytuacjach kryzysowych, Komisja wskazuje również na możliwość wspieranie konsorcjów zakupowych złożonych z podmiotów prywatnych. To także ścieżka, którą warto eksplorować.

Jesteście gotowi na opór w tych sprawach ze strony Niemiec. Szef MSZ w Berlinie od razu odrzucił pomysł dobrowolnych konsorcjów gazowych.

Myślę, że ministerstwa spraw zagranicznych z definicji nie będą tworzyły konsorcjów zakupowych. To raczej propozycja dla podmiotów gospodarczych. Warto też odnotować, że w debacie o Unii Energetycznej polemiści odnosili się do tez, które nigdy nie zostały wypowiedziane.

Nie chcieliśmy wspólnych zakupów?

My nigdy nie chcieliśmy jednolitej ceny gazu ustalanej politycznie, a to był jeden z wątków pojawiających w debacie na temat naszej propozycji w Niemczech. Polska zachęcała zawsze do większej przejrzystości na rynku gazu i wskazywała na wartość dodaną wspierania mechanizmu wspólnych zakupów. To może budzić opór, ale jestem ciekaw jakie mogą być przeciwko temu argumenty.

Czyli w czerwcu Unia energetyczna stanie się faktem?

Nie mam wątpliwości, że w czerwcu nastąpi kolejny krok. Czy będzie to krok ostatni, czy szefowie rządów będą musieli się spotkać w tej sprawie także w październiku, pozostawiam jako pytanie otwarte. Wiele będzie zależało od rozwoju sytuacji na Wschodzie Do jakiego stopnia Europa w czerwcu zostanie skonfrontowana nie tyle z groźbą, ale z faktem kryzysu na linii Rosja-Ukraina. To będzie dowód, że sprawą rynku gazu musimy zająć się pilnie.