Mimo starań ze strony Moskwy, mieszkańcy separatystycznej autonomii są pozbawieni wielu udogodnień, narzekają też na brak turystów.

Nasz moskiewski korespondent Maciej Jastrzębski, który jest na okupowanym półwyspie, donosi, że w większości sklepów, restauracji i hoteli nie działają elektroniczne systemy płatności.

W największych miastach, Sewastopolu i Symferopolu, tylko w kilku punktach można pobrać pieniądze z bankomatu. Uruchamiane po aneksji rosyjskie banki, najczęściej obsługują tylko lokalne karty płatnicze.

Mieszkańcy separatystycznej autonomii narzekają na gwałtownie rosnące ceny towarów i usług komunalnych. "Drożyzna to nasz główny problem" - skarżą się mieszkańcy Symferopola.

Reklama

Największą bolączką Krymian jest jednak mniejszy niż zwykle ruch turystyczny. W porównaniu do ubiegłego roku już teraz można oszacować, że na półwysep przyjechało o ponad 30 proc. mniej wczasowiczów. "Jest mniej ludzi niż kiedyś, sądzimy że po prostu boją się przyjeżdżać" - twierdzą organizatorzy rejsów wycieczkowych w Jałcie.

Na Krym latają tylko rosyjskie linie lotnicze. Przez południowo-wschodnie regiony Ukrainy przejazd jest niezbyt bezpieczny. Ci, którzy wybrali przeprawę promową z Rosji na Krym, czekają w kolejce ponad dobę.

>>> Czytaj też: Na wakacje samochodem czy pociągiem? Sprawdzamy, jak najszybciej podróżować po Polsce