Na przykładzie Pekinu, gdzie ceny w ostatnich latach nieprzerwanie rosły, widać, że rynek jest bliski tąpnięcia, a mieszkania – dotąd kupowane na pniu – sprzedają się coraz słabiej. Sprzedaż domów w chińskiej stolicy w pierwszych pięciu miesiącach 2014 r. spadła aż o 35 proc. r./r. Podobne załamanie (33,6 proc.) zanotowano w sprzedaży budynków handlowych i komercyjnych. W całym kraju spadek sprzedaży mieszkań wyniósł w pierwszym półroczu około 10 proc., a druga połowa roku zapowiada się jeszcze gorzej. Narodowe Biuro Statystyczne podało, że ceny mieszkań spadły w 70 chińskich miastach.

Harry Dent, niezależny amerykański analityk i doradca inwestycyjny, uważa, że amerykański kryzys subprime to nic w porównaniu z chińską bańką spekulacyjną.

Firmy deweloperskie w Chinach przeliczyły się, kalkulując, że z powodu ogromnego popytu na mieszkania i postępującej urbanizacji kraju ceny będą wciąż rosły. Już 2013 rok, kiedy to oddano do użytku o 37 proc. mniej mieszkań niż w roku poprzednim, zwiastował załamanie.

Upadek wielu firm deweloperskich i budowlanych może się negatywnie odbić na kondycji chińskich banków. Amerykański Financial Services Standard & Poors wymienia osiem wiodących firm deweloperskich w Chinach i w Hongkongu, w tym tak wielkie, jak Wanda, CIFI Holdings czy Evergrande Real Estate Group, których płynność finansowa jest poważnie zagrożona. Część z nich zanotowała wzrost zadłużenia o ponad 50 proc.

Reklama

Od przegrzania do załamania

Jedną z przyczyn spadku cen nieruchomości w Chinach była polityka władz, które m.in. nakazały bankom ograniczyć udzielanie kredytów hipotecznych i podnieść wysokość wkładu własnego wymaganego od kupujących oraz podwyższyły podatki od sprzedaży dopiero co nabytych mieszkań. Miało to ukrócić spekulację nimi, ale jednocześnie uderzyło w branżę deweloperską i budowlaną. Wzrost cen mieszkań i domów w Chinach napędzało bowiem głównie spekulowanie nimi przez osoby zamożne, zaś wielu przeciętnie zarabiających Chińczyków nie miało szans – przy tak wyśrubowanych cenach – na kupno własnego lokum. Jak podaje agencja Xinhua, by odłożyć na małe mieszkanie w Pekinie, gdzie i tak zarabia się dobrze, zwykły obywatel musiał zgromadzić dochody z 34 lat. Podobna sytuacja panowała w Szanghaju czy Kantonie.

Wprawdzie obecny spadek cen cieszy tych, dla których mieszkanie było do tej pory poza finansowym zasięgiem, jednak jednocześnie wpływa na osłabienie wskaźników ekonomicznych. Chiny nie mogą sobie bowiem pozwolić na załamanie sektora nieruchomości, który jest tak ważną częścią ich całkowitego wzrostu – alarmują tutejsi eksperci.

Cały artykuł na obserwatorfinansowy.pl