- Rosja ma środki do realizacji swoich celów. Wygrywa. Wielkie niebezpieczeństwa przed nami – mówił wczoraj w brytyjskiej Izbie Gmin Edward Lucas, ekspert ds. Europy Wschodniej i Rosji. Prezentujemy wybrane tezy z wystąpienia.

Jego wystąpienie zostało w całości opublikowane w ukraińskim The Kyiv Post. Dziennikarz The Economist wzywa w nim do wzmocnienia obrony republik bałtyckich i Polski. - Pokażcie korupcję Rosji na zachodzie. Nałóżcie bolesne sankcje wizowe na rosyjskie elity. Pomóżcie Ukrainie. Odnówcie sojusz atlantycki – te mocne słowa Edwarda Lucasa z wczorajszego przemówienia w brytyjskim parlamencie publikuje ukraiński dziennik Kuiv Post.

Lucas jest wieloletnim dziennikarzem, obecnie pracuje w redakcji The Economist, renomowanego konserwatywnego dziennika w Wielkiej Brytanii. Od ponad trzydziestu lat zajmuje się kwestiami bezpieczeństwa.

>>> Czytaj też: Niemiecki magazyn „Der Spiegel” obala kłamstwa Putina

Reklama

Rosja ma środki, przewagę i wygrywa. Czas na reakcję

- Rosja jest siłą rewizjonistyczną. Ma środki do realizacji swoich celów i wygrywa. Nadchodzą wielkie niebezpieczeństwa – podkreślał Lucas. Jego zdaniem, Wielka Brytania i jej sojusznicy powinni porzucić nadzieję na szybki powrót do normalnej współpracy gospodarczej z Rosją.

Dzisiejsza sytuacja wymaga jego zdaniem silnego wzmocnienia obrony Polski i krajów bałtyckich oraz pomocy Ukrainie. Konieczne jest też ujawnienie całego korupcyjnego wpływu Rosji na Zachodzie i egzekwowania sankcji wizowych.

Sygnały o odradzających się ambicjach imperialnych Rosji pojawiały się już w ubiegłej dekadzie. Lucas swoją pierwszą książkę na ten temat pt. „Nowa zimna wojna” napisał w 2007 r., jednak nie spotkała się ona z uznaniem.

– Wielu oskarżało mnie o sianie paniki – powiedział wczoraj. Podkreśla on, jak głęboko zakorzenione jest konwencjonalne myślenie o Rosji. Politycy i analitycy z Zachodu często są przekonani, że konfrontacja z Rosją Władimira Putina jest niebezpieczna i że dyplomatyczne porozumienie, choć trudne, jest bardziej pożądane. Co więcej, obwiniają Zachód za prowokowanie kryzysu na Ukrainie przez ignorowanie interesów Rosji.

- Głęboko się z tym nie zgadzam – mówi Lucas. Opiera on swoje przekonania na doświadczeniach korespondenta z Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Czech, Ukrainy, Mołdawii, a także samej Rosji i innych krajów. Przypomina, że sygnały ostrzegawcze były wysyłane od dawna.

- Interesem Rosji jest zaakceptowanie nowych reguł dyktowanych właśnie przez Moskwę - powiedział Lucas, stwierdzając, że Rosji nie zadowoli zmiana wyniki negocjacji w ramach istniejącego porządku. To może być trudne do zrozumienia dla Zachodu, ponieważ wierzy, że panujący od 40 lat europejski ład bezpieczeństwa jest sprawiedliwy i dzięki temu stabilny. Słusznie czy nie, Rosja uważa, że sprawiedliwy nie jest i dąży do jego zmiany. W ciągu trzech lat Moskwa chciałaby zmienić reguły.

Po pierwsze, uważa, że jej sąsiedzi nie powinni samodzielnie podejmować decyzji o swojej przyszłości geopolitycznej. - Bezpieczeństwo Rosji zależy od zagrożenia jej sąsiadów – stwierdził Lucas. Moskwa szczególnie nie może sobie darować byłym członkom Związku Radzieckiego ich wolności, dobrej koniunktury i niezależności. One bowiem rzucają wyzwanie stagnacji i despotycznym rządom wprowadzonym przez Putina.

Zdaniem Lucasa, Kreml chce także zakończyć współpracę Sojuszu Północnoatlantyckiego, a także rolę Unii Europejskiej jako rozdającego karty, zwłaszcza w polityce klimatycznej. One w oczywisty sposób zagrażają jego interesom, głównemu źródłu eksportu i politycznego wpływu na państwa importujące. Moskwa szczególnie pogardza „trzecim pakietem klimatycznym” Unii Europejskiej, który zabrania dyskryminacji cenowej, monopoli i karteli w dystrybucji gazu.

>>> Czytaj też: Niepewna przyszłość Mistrali. Francuzi pod presją Amerykanów?

Kto wbrew interesom Unii popiera South Stream?

Zarządzane przez Rosję satrapie we Wschodniej Europie byłyby biedne, brutalne, źle zarządzane i niestabilne. W najlepszym przypadku podobne do Białorusi, twierdzi Edward Lucas. - Rok temu obserwowaliśmy Ukrainę rozpoczynającą reformy, które stworzyłyby z niej większy rynek, lepszego sąsiada i szczęśliwsze państwo. Teraz walczy z podziałem kraju na marionetkowe państewko pod kontrolą Rosji i żałośnie niewypłacalne państwo. Zarówno z powodów moralnych jak i praktycznych – podkreśla Lucas – nie możemy skazywać krajów bałtyckich i Polski na taki los.

Fundamentem bezpieczeństwa jest NATO, przy wszystkich swoich bolączkach. Bez przewagi militarnej i gospodarczej Stanów Zjednoczonych, Europa byłaby znacznie bardziej podatna na presję Rosji.

Rosja bezlitośnie wykorzystuje rynek energii jako broń przeciwko krajom Europy, szczególnie dostarczany rurociągami gaz, gdzie ma monopol we wschodniej części kontynentu. Widać to wyraźnie w promocji gazociągu South Stream, który wprawdzie otwarcie kwestionuje unijne zasady, ale jest wspierany przez Austrię, Bułgarię, Chorwację, Węgry, Włochy, Serbię i Słowenię.

Rosja wykorzystuje pieniądze. Wspiera lobby finansowe, które ciągnie zyski z interesów z Rosją i obawia się rozluźnienia więzów politycznych. Banki Austrii, niemieccy eksporterzy, francuski przemysł obronny i wiele innych firm, banków i kancelarii z Wielkiej Brytanii. Te właśnie więzy energetyczne i finansowe hamują odpowiedź Zachodu na rosyjską agresję.

Rosja uruchomiła tryby propagandy na poziomie nie obserwowanym nawet podczas zimnej wojny. To zdezorientowało i osłabiło zachodnich decydentów. Wreszcie – jak widać na Ukrainie – Moskwa jest gotowa na użycie siły.

>>> Czytaj też: Sankcje są stare jak świat, ale czy powstrzymają Putina?

Rosja wygrywa. Reakcja Zachodu była słaba

Moskwa nie tylko rzuciła wyzwanie europejskiemu bezpieczeństwu i przejmując Krym naruszyła terytorium innego kraju. Ostrzy sobie zęby na dalsze zdobycze, chce stworzyć marionetkowe państwo nazywane „Noworosja”. Już paraliżuje gospodarkę Ukrainy i grozi przekształceniem jej w państwo upadłe. – Reakcja Zachodu była słaba, za późna i niejednogłośna – powiedział wprost Lucas.

Przygoda z Ukrainą, jak to określił ekspert, ogromnie wzmocniła władzę Putina, którego popularność zaczęła w ostatnich latach słabnąć, dzięki błędom gospodarczym, korupcji i fatalnym usługom publicznym.

Słabość Zachodu grozi kolejnymi zamachami na europejskie bezpieczeństwo w Kazachstanie, Azerbejdżanie, Gruzji, Mołdawii, ale przede wszystkim w państwach bałtyckich. Zastraszane Estonia, Litwa i Łotwa są dziś lojalnymi członkami NATO. To są państwa z samego frontu, geografia jest przeciwko nim. Ich gospodarki są podatne na presję Rosji. Jeśli zostaną skutecznie zaatakowane lub zastraszone, NATO straci swoją wiarygodność w jednym momencie. A to będzie wielkim zwycięstwem Rosji.

Militarna obrona krajów bałtyckich jest równie trudna jak obrona zachodniego Berlina w czasie zimnej wojny, szczególnie przez wojną hybrydową, dziś rozgrywaną na Ukrainie. Miesza ona środki wojskowe z niekonwencjonalnymi. Jeśli Zachód spróbuje naprawić wszystkie luki bezpieczeństwa w tym regionie, Rosja natychmiast nazwie to prowokacją i zagrozi odpowiedzią.

Co możemy zrobić?

Po pierwsze – dokładnie zbadać, co się wydarzyło. Zaakceptowanie utraty Krymu będzie głupie zarówno moralne jak i strategicznie – podkreśla Lucas. Ekspert wskazuje na popełnione błędy – tak bardzo Zachód chciał zbliżyć się do Rosji w epoce Jelcyna, że nie zwracał uwagi na rosnąca korupcję, autorytarność rządów i szukanie zemsty. Zlekceważył też byłe satelity ZSRR, właśnie Ukrainę, ale też Mołdawię, Białoruś i kraje Kaukazu. Rząd Blaira został uwiedziony zaledwie ofertą współpracy w zwalczaniu terroryzmu po 2001. Zachód oślepiły też fałszywe perspektywy handlowe oferowane przez Rosję, jak współpraca BP z Rosnewftem, wstydliwy przykład chciwości i krótkowzroczności.

Lucas pyta, czy Zachód naprawdę chce, by kraje, które zapłaciły najwyższą cenę za błędy dwudziestego wieku, znowu zostały poddane przemocy Kremla. Zamiast tego proponuje, by wzmocnić bezpieczeństwo, sojusze i osłabić przeciwnika.

Rosja jest jego zdaniem za słaba na konwencjonalny atak na Zachód, ale tego nie potrzebuje. Ma inną broń, jak skuteczna mieszanka sił wojskowych i separatystów, sankcje gospodarcze, blokada ropy i gazu, destabilizacja polityczna, wojna propagandowa, panika finansowa i cyberataki.

Palącym priorytetem jest wojsko. Kryzys bezpieczeństwa nad Bałtykiem zagraża NATO. Sojusz musi więc wzmocnić te kraje, przekazać im broń. Stworzyć plan obrony, który zakłada realne niebezpieczeństwo ataku.

- Musimy założyć główną bazę NATO w Polsce, aby zapewnić ten kraj, że w razie kryzysu może bezpiecznie angażować swoje siły w krajach bałtyckich – podkreśla Lucas. Potrzebne jest jego zdaniem mocne zwiększenie obecności NATO w krajach bałtyckich z rotacyjną obecnością statków, samolotów i sił naziemnych.