Część francuskich producentów warzyw i owoców wysyła swoje produkty do Maroka. Tam na pomidorach czy jabłkach naklejane są etykietki informujące rosyjskiego konsumenta, że towar pochodzi z marokańskich sadów i ogrodów, a rosyjskie embargo Maroka nie dotyczy.

Inny sposób, to eksport francuskich płodów rolnych do Białorusi i Kazachstanu, z którymi Rosja związana jest unią celną, a zatem towary stamtąd przewożone nie podlegają kontroli.

>>> Czytaj też: Orbán buduje drugi Singapur. Czy Węgry staną się europejskim tygrysem?

Kolaboracja we Francji nie wszystkim się podoba

Reklama

Nie wszystkim we Francji taki proceder się podoba. Jacques Rouchausse, przewodniczący związku zawodowego producentów warzyw uważa, że taka sytuacja jest nie do przyjęcia, aby produktowi pochodzącemu z danego kraju naklejać etykietkę, że pochodzi z innego.

Rouchausse podkreśla, że nie jest to tolerowane we Francji, więc nie widzi powodu, dla którego to robić w innych państwach, nawet jeśli teraz francuscy rolnicy mają kłopoty. Jego zdaniem, istnieją inne sposoby, by ominąć rosyjskie embargo.

Rolnicy francuscy nie czekali na reakcję Komisji Europejskiej wobec postawy Rosji i sami podjęli kontrofensywę.

>>> Czytaj też: Dziś Unia ogłosi nowe sankcje. Czy Europa zabierze Rosji Formułę 1?