Operatorzy komórkowi i Polska Izba Elektroniki i Telekomunikacji uważają, że mamy w Polsce zbyt restrykcyjne normy promieniowania nadajników sieci komórkowych. Inicjatywę podwyższenia limitów do poziomu obowiązującego w krajach Unii wspiera Urząd Komunikacji Elektronicznej. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji prowadzi konsultacje w tej sprawie.

W naszym kraju promieniowanie PEM nie może przekraczać 0,1 W/m kw. Ostrzejsze przepisy są tylko w Szwajcarii, gdzie zapisano, że maksymalna moc nadajników w przypadku częstotliwości 900 MHz używanych w telefonii komórkowej, to 0,04 W/m kw. W większości krajów UE dozwolona moc anten to od 4,5 do 10 W/m kw.

Zwolennicy zmiany przepisów podkreślają, że surowe normy podnoszą koszty rozwoju sieci. Operatorzy muszą gęściej stawiać nadajniki. W miastach, gdzie każdy metr kwadratowy jest na wagę złota, oznacza to gigantyczne wydatki. W dodatku większa liczba anten psuje krajobraz. Cierpią też konsumenci, gdyż z powodu mniejszego zasięgu gorsza jest jakość usług. Większa liczba stacji nadawczych powoduje również większe zużycie energii, więc cierpi i środowisko.

To właśnie minister środowiska będzie musiał podjąć ostateczną decyzje w tej sprawie. Na razie resort nie chce się odnosić do propozycji. Które z pewnością spowodują protesty ekologów. Jak się dowiedzieliśmy np. radni Krakowa, nie znając jeszcze propozycji nowych rozwiązań, chcą zaostrzenia normy promieniowania.

Reklama

Wojna o maszty

W piątek w sprawie zmiany norm spotkali się z przedstawicielami Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Kolejne spotkanie odbędzie się w tym tygodniu – dowiedział się DGP. Jak ustaliliśmy, Justyna Romanowska, dyrektor departamentu telekomunikacji w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, obiecała telekomom wsparcie. Stwierdziła, że resort zwróci się w tej sprawie do ministra środowiska, który jest autorem rozporządzenia w kwestii dopuszczalnych norm promieniowania. Inicjatywę wspierają także Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji oraz Urząd Komunikacji Elektronicznej.

Ministerstwo Środowiska zapowiada, że wniosek rozpatrzy, ale zastrzega, że ewentualna korekta przepisów nie nastąpi szybko, ponieważ wymaga wniesienia poprawek do siedmiu aktów prawnych. – Jakakolwiek zmiana dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych powinna być poprzedzona przeglądem aktualnego stanu wiedzy naukowej, dotyczącej skutków oddziaływania pól elektromagnetycznych na zdrowie ludności i środowisko – zastrzega Anna Ostrowska z biura prasowego Ministerstwa Środowiska.

Dlaczego operatorom bardzo zależy na złagodzeniu przepisów? W Polsce obowiązują jedne z najbardziej rygorystycznych w Europie zasad określających dopuszczalne poziomy pól elektromagnetycznych (PEM), bazujące na przepisach wprowadzonych jeszcze w latach 60. XX w. W zakresie częstotliwości 300 MHz–300 GHz, a więc we wszystkich pasmach wykorzystywanych przez systemy komórkowe, maksymalny dozwolony w Polsce poziom promieniowania w miejscach dostępnych dla ludności wynosi 0,1 W/m kw. W krajach Unii Europejskiej limity te są wielokrotnie większe – dla pasma 900 MHz limit wynosi 4,5 W/m kw., więc jest 45-krotnie wyższy, dla pasma 1800 MHz – 9 W/m kw., a dla pasma 2100 MHz już 10 W/m kw.

– Obecnie obowiązujące w Polsce normy należą do najbardziej restrykcyjnych w na świecie. Większość krajów UE stosuje normy wynikające z rekomendacji Unii Europejskiej, zaakceptowanej na podstawie badań przez Światową Organizację Zdrowia. Zrównanie dopuszczalnych norm z obowiązującymi w większości państw UE pozwoli na wyższą jakość świadczonych usług, dalsze niwelowanie białych plam i zwalczanie wykluczenia cyfrowego – uważa Cezary Albrecht, dyrektor departamentu strategii i spraw regulacyjnych w T-Mobile.

– Naszym zdaniem dostosowanie prawa i zrównanie dozwolonych w Polsce poziomów PEM z normami obowiązującymi w większości państw członkowskich UE przyczyniłyby się do pozytywnych zmian – podkreśla Arkadiusz Majewski z Polkomtelu. Wylicza, że oznaczają one mniejszą liczbę stacji bazowych budowanych w bezpośrednim sąsiedztwie budynków na potrzeby wykorzystywania nowych częstotliwości. To także możliwość wykorzystania technologii, które pozwalają na obniżenie poziomu mocy sygnału emitowanego przez urządzenia osobiste, czyli modemy i telefony, co wiąże się również z mniejszym zużyciem energii, a więc np. dłuższą pracą baterii w smartfonie. Zasięg sieci komórkowej pojawiłby się w miejscach określanych jako białe plamy. Podobne opinie wyrażają przedstawiciele Orange i Playa. – Operatorzy sieci komórkowych – w ramach PIIT – podjęli inicjatywę, która ma na celu urealnienie norm. Zostanie ona wkrótce przedstawiona ministrowi środowiska – zapowiada Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange.

W tej sprawie operatorzy są zgodni, ale i tak czeka ich ciężka batalia ze zwolennikami zaostrzenia przepisów. Jest mnóstwo stowarzyszeń i fundacji, które poświęcają wiele czasu na walkę z masztami komórkowymi. Zablokowały one już niejedną inwestycję telekomów. Argumenty zawsze są podobne – promieniowanie towarzyszące pracy BTS-ów zagraża zdrowiu i powoduje zachorowania, w tym na raka. O tym, że niekoniecznie jest to wymysł ekologów fanatyków, świadczy choćby przykład Barbary Galdzińskiej z Krakowa. – Jedno z moich dzieci ma wpisaną do książeczki zdrowia „nadwrażliwość elektromagnetyczną” – mówi pani Barbara. Zuzia zachorowała, bo od urodzenia mieszkała pod antenami stacji bazowej telefonii komórkowej. Schorzenie po prawie rocznych badaniach, testach i opiniach psychologa zostało zdiagnozowane przez lekarzy i wpisane do książeczki zdrowia. – Nie jesteśmy przeciw używaniu telefonów, nie chcemy żyć jak za króla Ćwieczka. Chodzi tylko o to, aby ta technologia była bezpieczna – wyjaśnia mama Zuzi. W jaki sposób? Poprzez wprowadzenie jeszcze surowszych norm. Co zrozumiałe, w sprawę angażują się też chętnie politycy. Dziś nad rezolucją do parlamentu, premiera i innych urzędów w sprawie zaostrzenia norm będzie debatowała Rada Krakowa.