Rząd ma komfortową sytuację z obligacjami. Ich rentowność cały czas spada, a cena rośnie, co powoduje, że coraz mniej musi płacić za zaciągany dług. Jeszcze na przełomie stycznia i lutego dochodowość papierów 10-letnich przekraczała 4,5 proc. Obecnie jest to poniżej 2,8 proc. Spadkowy trend nasiliła ostatnia zaskakująca decyzja RPP (redukcja głównej stopy o 0,5 pkt proc., do 2 proc.): inwestorzy niemal w ciemno obstawiają dalsze łagodzenie polityki pieniężnej, a spadek stóp banku centralnego wpływa na sytuację na rynku długu. Apetyt inwestorów na cięcia jest duży. Najwięksi optymiści obstawiają, że w listopadzie główna stopa NBP zostanie obniżona do 1,5 proc.

Według Macieja Popiela, dilera rynku długu w PKO BP, bardziej te oczekiwania niż sama październikowa decyzja Rady powodują tak duży popyt na polskie obligacje. – Musimy zacząć zdawać sobie sprawę, że czasy wysokich nominalnych stóp procentowych się skończyły. Nie ma powrotu do stawek na poziomie 5–6 proc. rocznie, przynajmniej w jakiejś dającej się nakreślić perspektywie. Stopy będą oscylowały wokół 1,5 proc., a gdy przyspieszy wzrost gospodarczy i będzie jakieś widoczne zagrożenie inflacją, to mogą wzrosnąć do 3,5–4 proc. Rynek to chyba zaczyna dostrzegać, stąd te spadki rentowności – mówi Popiel.

Drugi powód hossy na rynku długu: nasze obligacje nadal są relatywnie zyskowne na tle innych krajów Europy. W niektórych krajach UE, gdzie ryzyko gospodarcze jest wyższe niż u nas, rentowność papierów jest niższa niż w Polsce. Przykład? Hiszpania, gdzie dziesięciolatki mają dochodowość na poziomie zbliżonym do 2,1 proc.

Część specjalistów obawia się jednak, że duży spadek rentowności długu w Polsce wskazuje, że na tym rynku pojawia się bańka spekulacyjna, która może pęknąć. Zagraniczni inwestorzy zaczną wyprzedawać polskie papiery, a ich ceny mocno spadną.

Reklama

>>> Czytaj też: Polska jak państwo z Franza Kafki. Czy możliwe jest uczciwe płacenie podatków?

Zdaniem Dariusza Laska, dyrektora inwestycyjnego do spraw papierów dłużnych w Union Investment TFI, na razie to obawy na wyrost. – Żyjemy w takim okresie, że wszystko jest oderwane od fundamentów. Faktem jest, że po zabraniu OFE obligacji udział zagranicy w polskim rynku papierów skarbowych wyraźnie wzrósł. Ja jednak na razie nie widzę zagrożenia gwałtownym odpływem kapitału, bo zagraniczni inwestorzy są bardzo dobrze nastawieni do polskiego rynku – mówi Lasek.

Według najnowszych danych w rękach zagranicy są polskie obligacje o wartości 193,1 mld zł. To 40 proc. całego krajowego rynku. Dariusz Lasek zwraca jednak uwagę, że w Polsce spadek rentowności da się jeszcze wytłumaczyć, np. tym, że mamy bardzo niską inflację (w sierpniu zaliczyliśmy nawet deflację na poziomie 0,3 proc.), co sprawia, że stopy banku centralnego, choć nominalnie wydają się niskie, to realnie są dość wysokie – co oznacza, że inwestowanie w polskie aktywa może się opłacać. Większe ryzyko wyprzedaży jest w przypadku niektórych krajów strefy euro. Z kolei w naszym regionie też są kraje, rentowność obligacji jest znacznie niższa od polskiej – tak jest np. w Czechach.

Zdaniem specjalistów duży wpływ na nastawienie zagranicznych inwestorów do naszego rynku będzie miała polityka amerykańskiego banku centralnego. Rentowność polskiego długu – zwłaszcza obligacji dziesięcioletnich – po ostatnich spadkach wyraźnie zbliżyła się do rentowności takich samych papierów USA. Jeśli Rezerwa Federalna będzie zaostrzać politykę, to amerykańskim funduszom przestanie się opłacać lokowanie pieniędzy w Polsce. Z ich punktu widzenia korzystniejsze będzie kupno obligacji za oceanem.

– Dopóki Fed nie zacznie podwyższać stóp, to rynki naszego regionu są bezpieczne. Drugim impulsem do wyprzedaży mogłoby być fiskalne poluzowanie w Niemczech, które byłoby przyznaniem się, że obrana droga walki z deficytem nie jest receptą na wzrost gospodarczy. To by pociągnęło wzrost rentowności obligacji w strefie euro. O ile pierwsze ryzyko jest dość blisko, o tyle to drugie jest mało prawdopodobne – zauważa Maciej Popiel z PKO BP.

Uważa on, że mamy szansę na zejście z nią poniżej amerykańskiego poziomu. – Ten rok pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. Rentowność na poziomie 2,1–2,2 proc. – to całkiem prawdopodobne – mówi.

Wysokie ceny naszych papierów skarbowych rząd może wykorzystać do większej od zapowiadanej sprzedaży obligacji. Resort finansów zostawił sobie taką furtkę w planie finansowania potrzeb pożyczkowych na IV kwartał 2014 r. Na razie zapowiada, że do końca roku zrealizuje co najmniej jedną piątą przyszłorocznych potrzeb pożyczkowych.