Ponadto zbliżające się wielkimi krokami niedzielne referendum stwarza sporą niepewność, która sprzymierzeńcem byków z pewnością nie jest. Dodatkowo brak sesji na Wall Street powodował niską płynność, co oznaczało że nawet niewielka podaż prowadziła do niemałych spadków.

Na dzisiejszą sesję oddziaływały trzy czynniki. Pierwszym było święto w USA, co tradycyjnie prowadzi do niewielkich obrotów i małej płynności na rynku. Drugim były finalne odczyty wskaźników PMI dla sektora usług, które jednak przez inwestorów giełdowych są traktowane po macoszemu. Trzecim i najważniejszym elementem dzisiejszej układanki była niepewność co do wyników niedzielnego referendum w Grecji. Sumarycznym efektem tych trzech czynników była początkowa flauta na parkietach przy akompaniamencie całkiem niezłych danych z Europy. Im bliżej jednak było końca sesji, tym podaż się ożywiała i nie mogła łatwo znaleźć drugiej strony transakcji, co powodowało skokowe przesunięcia indeksów w dół. Ostatecznie grecka niepewność zwyciężyła i doprowadziła do spadku głównego indeksu WIG20 o 0,7% przy jednocześnie bardzo skromnych obrotach w kwocie 280 mln zł.

Dzisiejsze zniżki kończyły trudny na parkiecie tydzień, który rozpoczął się sporą luką spadkową. Popyt dość szybko zabrał się do pracy by ją zamknąć, ale zadanie nie było łatwe w obliczu narastającej niepewności wokół niedzielnego referendum w Grecji. Co prawda sondaże zaczęły się ostatnio minimalnie przechlać na stronę wygranej opcji na „tak”, ale przewaga nad „nie” jest symboliczna i żadnej pewność nie daje. Lepiej z punktu widzenia inwestorów wyglądają wyniki zakładów bukmacherskich, z których wynika, że prawdopodobieństwo wyboru „tak” przekracza 65%. Gdyby rzeczywiście ta opcja zwyciężyła, to w poniedziałek czekać nas powinna kolejna luka, tym razem wzrostowa. Radość nie powinna być jednak zbyt ogromna, gdyż niezależnie od wyniku referendum, kryzys wokół Hellady szybko czy bezboleśnie się nie skończy.