Mnożą się serwisy, które pozwalają anonimowo ocenić konkretne firmy pod kątem jakości pracy w nich. Atakowanych zmuszają do kosztownej walki o dobre imię.

„Banda tumanów, dupowłazów i krętaczy. Jak cię nie oszuka, to ci prawdy nie powie” – to krótki fragment jednej z wielu opinii, jaką anonimowi internauci wystawili na portalu Pracadokitu.com. firmie Gegenbauer świadczącej usługi kompleksowego zarządzania nieruchomościami.

– Pierwszy wpis pojawił się po zwolnieniu jednego z naszych pracowników w związku z utratą kontraktu, przy którym pracował. Potem przyszły kolejne – mówi DGP Andrzej Kotarba z Gegenbauer. Dodaje, że odnosi wrażenie, iż gdy nie ma przez pewien czas żadnych nowych wpisów, jakiś moderator zachęca ludzi do nowych hejtów. Szczególnie że równolegle nie ma oficjalnych skarg ani kłopotów z pracownikami. – Próbowaliśmy nawiązać kontakt bezpośrednio z właścicielami strony. Później już działaliśmy przez prawników, zgłaszaliśmy też tę sprawę na policję. Wszystko bezskuteczne, serwery portalu znajdują się za granicą. Pisma nie odnosiły wielkiego skutku – dodaje.

Firma walczy, bo negatywne wpisy pojawiają się już na drugim miejscu w czasie wyszukiwania informacji o Gegenbauer. – Na jednym z naszych obiektów musieliśmy przeprowadzić audyt finansowy, ponieważ na portalu pojawiły się posądzenia o nieuczciwość naszego pracownika. Audyt nic nie wykazał, ale koszty ponieśliśmy. Ma to na pewno wpływ na działalność firmy, szczególnie jeżeli pracuje tak jak my w branży usługowej, gdzie relacje międzyludzkie są kluczowe – tłumaczy Kotarba.

Po nieskutecznych próbach polubownego załatwienia sprawy, czyli usunięcia wpisów, Gegenbauer zdecydował się złożyć zawiadomienie w prokuraturze, ale i tu walka o dobre imię idzie jak po grudzie. – Problemem jest dotarcie do właściciela serwisu. Domena zarejestrowana jest w USA, serwery w firmie hostingowej PRQ w Szwecji, czyli tam, gdzie były zarejestrowane takie serwisy jak BitTorrent, WikiLeaks czy the North America Man-Boy Love Association, broniąca pedofilów i przedstawiająca ich racje – mówi nam Benita Jakubowska-Antonowicz, szefowa firmy New Media, zajmującej się waste data handlingiem, czyli pomocą w usuwaniu obraźliwych treści z internetu. – Mamy już kilkanaście firm wśród naszych klientów, które zderzyły się z takim właśnie problemem. Wszystkie są bardzo krytycznie, czasem obraźliwie opisywane przez anonimowych internautów w serwisach, które wyglądają jak portale do dzielenia się opiniami o pracy. Niestety z zasady zupełnie nie odpowiadają na tradycyjne formy kontaktu, trzeba więc o wizerunek zawalczyć inaczej – dodaje Jakubowska-Antonowicz.

Reklama

Próby wyczyszczenia wizerunku w pierwszej kolejności polegają na zgłaszaniu się do Google w ramach działającego od dwóch lat prawa do bycia zapomnianym z wnioskami o usunięcie obraźliwych wpisów z wyników wyszukiwania.

Serwisów, które funkcjonują w ten sposób, jest coraz więcej (m.in OpiniaFirm.pl, OpinieNaTematFirm.pl, Pracoznawcy.pl, Firmy-opinie.pl) więc i mocno negatywnych sądów o pracodawcach pojawia się coraz więcej. – Część jest być może uzasadniona, ale trudno powiedzieć jak duża. Za to pewne jest to, że negatywne komentarze napędzają największy ruch i pozwalają tym serwisom naprawdę nieźle zarabiać na sprzedaży reklam – dodaje Jakubowska-Antonowicz.

Ale zarabiają nie tylko na reklamach. – My też mamy z takimi stronami problemy. Tyle że z agregacją, taką kradzieżą komentarzy z naszego portalu. Serwisy takie jak NajgorszaPraca.pl, przeklejają komentarze naszych użytkowników. Tyle że u nas pracodawca, który ma uwagi do opinii na swój temat, może się zgłosić z interwencją – mówi nam Magdalena Rokicka, content menedżer w GoWork.pl, największym w Polsce serwisie z opiniami o pracodawcach połączonym z agencją pracy.

Rokicka przyznaje, że i na opinie w jej serwisie jest sporo skarg. Na tyle dużo, że czas oczekiwania na odpowiedź administratorów to średnio kilka dni. – Tyle że u nas jest procedura zgłoszenia uwag. I co więcej, my za wykasowanie postu nie pobieramy opłat – dodaje Rokicka. We wspomnianej przez nią NajgorszaPraca.pl właściciel zarejestrowany na Wyspach Marshalla pobiera 200 zł za każdy „ocenzurowany” wpis. Więc im więcej hejtu, tym lepszy biznes.

>>> Czytaj też: Banki wciąż rządzą systemem? Modzelewski: Brak "odwalutowania" kredytów to fatalny sygnał [WYWIAD]