„Naturalnym jest, że w przypadku jakichkolwiek wątpliwości sprawę powinny zbadać odpowiednie organa państwowe. Nasze wątpliwości dotyczą tego, czy w przetargu na sprzedaż walcowni nie doszło do faworyzowania spółki Moris (drugiego oferenta - PAP), z uwagi na jej związek z osobą pełnomocnika syndyka i czy nie doszło do wpłynięcia na wynik przetargu w sposób sprzeczny z prawem, albo też i dobrymi obyczajami” - przekazał we wtorek PAP rzecznik Węglokoksu Paweł Cyz.

Sprzedaż niepracującej od roku walcowni Batory była częścią trwającego od czerwca br. procesu upadłości likwidacyjnej spółki HW Pietrzak Holding SA. Grupa Węglokoks zaangażowała się w pomoc pracownikom walcowni, a także w przetarg na jej nabycie. Kontekstem stały się plany powołania holdingu Śląskie Huty Stali (ŚHS), mającego skupić należące do Węglokoksu huty Łabędy i Pokój oraz - po rozstrzygnięciu kwestii prawnych - właśnie walcownię Batory

Kluczowym elementem pozyskania do ŚHS walcowni był przetarg na nabycie tej tzw. zorganizowanej części przedsiębiorstwa HW Pietrzak Holding – prowadzony w ramach postępowania upadłościowego przed katowickim sądem. Grupę Węglokoks reprezentowała tam spółka zależna Huty Pokój SA – Stalserwis II. Drugą ofertę złożyła spółka Moris z Chorzowa

W przetargu obaj oferenci zaproponowali taką samą minimalną cenę nabycia, określoną na niespełna 23,75 mln zł netto. W tej sytuacji przed sądem odbyła się aukcja, w której prezes spółki Stalserwis II zgłaszał kolejne oferty do 25,1 mln zł, natomiast prezes spółki Moris – do 26 mln zł.

Reklama

Wybór oferty firmy Moris sąd zatwierdził 14 listopada br.; wcześniej pełnomocniczka Stalserwisu II złożyła pismo zawierające zgłaszane już na wcześniejszym etapie zarzuty dotyczące możliwości naruszenia transparentności przetargu. Oferent reprezentujący Węglokoks wskazał, że stałą obsługę prawną spółki Moris prowadzi radca prawny będący również pełnomocnikiem kancelarii syndyka HW Pietrzak Holding (we wtorkowej informacji Węglokoksu znalazło się sformułowanie, że „radca prawny spółki Moris jest jednocześnie zastępcą syndyka masy upadłości”).

Sędzia komisarz Joanna Tuks 14 listopada nie podzieliła zgłoszonych sądowi zastrzeżeń. Akcentowała, że przetarg miał charakter jawny, publiczny, a jego warunki były dostępne dla wszystkich. „Nie ma tutaj mowy w żadnym momencie tej procedury przetargowej o jakimkolwiek utajnianiu jakichkolwiek danych” - akcentowała sędzia, wymieniając sprzyjające przejrzystości elementy procedury, a także zwracając uwagę na brak konkretnych wskazań, na czym miałby polegać brak transparentności.

„Nie ma tu żadnej sprzeczności interesów, które mogłyby rzutować na przejrzystość tego przetargu” - uznała sędzia komisarz i przypomniała stronom o możliwości zaskarżenia postanowienia sądu. Jak wyjaśnił rzecznik Węglokoksu, grupa rozważała taki krok. Wstrzymałby on jednak przejęcie walcowni przez nowego właściciela nawet o kilka miesięcy, a pracownicy nie mogliby wrócić do normalnej pracy.

„Nie chcemy, żeby przez sądowe przepychanki tak trudna sytuacja pracowników uległa dalszemu pogorszeniu, tym bardziej, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Jednocześnie nie rezygnujemy ze starań o walcownię” - zapewnił Cyz. We wtorkowej informacji podał, że grupa Węglokoksu chce sprawdzenia „sprawy przetargu” przez służby podległe Ministerstwu Sprawiedliwości akcentując, że gdyby „podejrzenia się potwierdziły, Węglokoks będzie mógł wystąpić do sądu z wnioskiem o unieważnienie zawartej ze spółką Moris umowy”.

Wyjaśniając przebieg dotychczasowych działań Węglokoksu wobec walcowni Batory, Cyz m.in. wskazał na dobre przygotowanie grupy do udziału w przetargu na sprzedaż tego zakładu, w tym opracowanie biznesplanu.

„Przeprowadziliśmy bardzo szczegółowy audyt walcowni (...). Zakładając, że w Batorym będą produkowane blachy, nasze analizy wykazały, że projekt nie będzie wykazywał opłacalności powyżej kwoty, którą zaoferowaliśmy” - zaznaczył rzecznik. Grupa wzięła pod uwagę m.in., że do ceny zakupu zakładu trzeba doliczyć 3-4 mln zł kosztów rozruchu i doprowadzenia produkcji do określonego poziomu.

„Prywatna spółka może, ale wcale nie musi wznawiać tam dotychczasowej produkcji, a nawet może istniejącą tam infrastrukturę przeznaczyć do realizacji innych celów biznesowych. Dla nas kluczowym celem było wznowienie produkcji, jednak granica opłacalności ekonomicznej tego projektu nie pozwalała na podwyższenie kwoty w licytacji” - zapewnił, cytowany przez Cyza, dyrektor ds. hutnictwa w Węglokoksie Tomasz Szynol.

Dyrektor zastrzegł, że rozporządzanie środkami spółki z udziałem Skarbu Państwa powinno cechować się takimi samymi prawami, jak każdej innej spółki, szczególnie pod względem zwrotu z zainwestowanego kapitału.

We wtorkowym komunikacie Węglokoks zapewnił, że budowa Śląskich Hut Stali nie jest zagrożona. Prace mają ruszyć w grudniu i zmierzać do konsolidacji działalności hut Łabędy i Pokój. Uporządkowanie ich produkcji i sprzedaży ma pozwolić „na maksymalizację efektu synergii i łatwiejsze pozyskiwanie kontrahentów”. Głównymi odbiorcami mają być: górnictwo, przemysł stoczniowy, kolejowy, zbrojeniowy, budownictwo i energetyka.

W kontekście planów zaangażowania w projekt również walcowni Batory, Węglokoks angażował się w ratowanie tego zakładu. Dzięki wsparciu Huty Łąbędy załodze wypłacono pensje za dwa miesiące, grupa też zaproponowała tymczasową pracę dla części załogi walcowni. Wcześniej, od lutego br. jej ponad 250 pracowników nie otrzymywało pensji. Dopiero z czasem załoga dostała wypłaty za marzec, kwiecień i maj z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych; również syndyk pozyskał środki na wypłatę większości zaległych wynagrodzeń.(PAP)