Podczas konferencji Defence24 Day szef MON Mariusz Błaszczak mówił m.in. o działaniach resortu obrony na rzecz modernizacji Sił Zbrojnych oraz zwiększenia bezpieczeństwa Polski. Przypomniał m.in. podpisanie umowy w sprawie zakupu systemu rakietowego Patriot, podpisanie kontraktu za zakup dywizjonu artylerii rakietowej HIMARS, a także umowy na zakup śmigłowców dla wojsk specjalnych oraz marynarki wojennej. Podkreślił, że śmigłowce te wyprodukują zakłady zbrojeniowe w Mielcu i Świdniku. "Zależy na miejscach pracy, które są w Polsce utrzymywane dzięki tym zamówieniom" - dodał.

Błaszczak przypomniał ponadto informację, którą wcześniej przekazał na Twitterze, że resort obrony wysłał we wtorek do Stanów Zjednoczonych zapytanie ofertowe w sprawie zakupu 32 samolotów wielozadaniowych F-35A. Podkreślił, że samoloty piątej generacji to skuteczny sposób odstraszania przeciwnika. Wcześniej Błaszczak napisał na Twitterze: "Myśliwce 5 generacji już na horyzoncie. Dziś wysłaliśmy zapytanie ofertowe (LOR) do naszych amerykańskich partnerów w sprawie zakupu 32 samolotów F35A wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym. Najwyższy czas zastąpić postsowiecki sprzęt najnowocześniejszymi myśliwcami".

Mówiąc o obecnym potencjale bojowym sił powietrznych w kontekście ochrony wschodniej flanki NATO gen. Ireneusz Starzyński, zastępca Dowódcy Centrum Operacji Powietrznych przyznał, że potencjał ten ogranicza się praktycznie do samolotów wielozadaniowych F-16, których Polska ma 48. Generał przyznał też, że z samolotami MiG-29, które posiadamy, "są w ostatnim roku problemy" i obecnie samoloty te są uziemione. Ocenił również, że samoloty Su-22 są "już u schyłku swojej kariery".

W podobnym tonie wypowiadał się o naziemnych systemach przeciwpowietrznych. "Nie napawają optymizmem w tym momencie" - stwierdził, oceniając jednocześnie, że dopiero przyszłe zakupy takich systemów będą "trochę bardziej optymistyczne".

Reklama

Liczą się nie tylko środki fizyczne, militarne - pocieszał gen. Starzyński. W tym kontekście przywołał sojusze międzynarodowe, których Polska jest stroną. "Ważna jest obecność wojsk amerykańskich, chorwackich i rumuńskich na naszym terytorium. To również jest środek odstraszania militarnego i politycznego, bo potencjalny przeciwnik musi liczyć się z faktem, że może zrobić krzywdę nie tylko nam Polakom i naszej infrastrukturze, ale może zaangażować w to również naszych sojuszników" - wyjaśniał.

Jego zdaniem, biorąc pod uwagę tę zależność, to "nie wyglądamy tak najgorzej będąc w sojuszu, zwłaszcza z USA". Ocenił, że militarne zaangażowanie tego państwa na terytorium Polski "jest coraz większe". Dodał, że chodzi "zwłaszcza" o siły powietrzne USA. Pod tym względem wzrost zaangażowania ma być istotny w przyszłym roku, kiedy siły powietrzne USA "będą realizowały różne zadania" w Polsce.

Kwestię zaangażowania USA w Polsce poruszył też podczas konferencji Defance24 Day wiceminister obrony Tomasz Szatkowski. Mówił on o strategicznym sojuszu Polski i USA. Jak wskazał, "najpoważniejsze rozmowy" jakie obecnie toczą się między oboma krajami dotyczą zwiększenia obecności wojsk amerykańskich w Polsce.

"W kontekście tego, co możemy osiągnąć powiem tyle, ze obecnie Stany Zjednoczone w zasadzie nie zwiększają swojej obecności poza nielicznymi wyjątkami; tym największym wyjątkiem jest Polska" - oświadczył.

W kontekście zabezpieczenia wschodniej flanki NATO Adam Radomyski, dziekan wydziału Bezpieczeństwa Narodowego i Logistyki Lotniczej Akademii Wojskowej podkreślił, że siły powietrzne mają kluczowe znaczenie w każdym konflikcie militarnym. "Mają one jeden cel, zdominowanie przestrzeni powietrznej i pozbawienie drugiej strony użycia lotnictwa. Dopiero wtedy tworzą się dogodne warunki do wejścia pozostałych komponentów wojsk, jak komponent morski, lądowy i sił specjalnych. Jeżeli potencjalny przeciwnik nie uzyska przewagi w powietrzu musi się liczyć z dużymi stratami" - wyjaśniał.

Dlatego jak ocenił, kluczowymi obiektami do obrony podczas ataku są bazy lotnicze. Jednocześnie, jego zdaniem, obecnie trudno jest ocenić, na ile polskie siły powietrzne mają zdolność szybkiego przebazowania i np. wykorzystywania pasów drogowych w roli improwizowanych lotnisk. Ocenił, że samoloty F-16 mogą mieć z tym problem, natomiast samoloty MiG-29 i Su-22 nie są zdolne do tankowania w powietrzu. "Tak de facto do obrony defensywnej zostają tylko samoloty F-16 i (przeciwlotnicze - dop. red.) systemy naziemne" - stwierdził. Mówiąc o tych ostatnich ocenił: "żeby była jasność, na dzień dzisiejszy, zasięg naszych systemów rakietowych kończy się na 25 km. (...) Zostaliśmy bez systemów rakietowych średniego i dalekiego zasięgu z lat 70".

Radomyski ocenił też, że Polska powinna postawić na rozwój naziemnych systemów przeciwlotniczych (co nie oznacza rezygnacji z lotnictwa bojowego) ze względu na korzystniejszą zależność "koszt-efekt" - są one zazwyczaj tańsze niż samoloty bojowe i łatwiejsze w użyciu, w tym mniej wrażliwe na warunki meteorologiczne.

Ma to szczególne znaczenie, gdy porównamy potencjał lotnictwa polskiego i lotnictwa Federacji Rosyjskiej. "Można przyjąć, że w Rosji jest 1900 samolotów w gotowości bojowej, utrzymywanych w sprawności i modernizowanych, a także nowych" - podkreślił. Dodał, że całkowita liczba wojskowych maszyn lotniczych w tym państwie może sięgać nawet 3 tys. "Nasz potencjał nie wygada na tym tle zbyt okazale" - ocenił. Przypomniał, że potencjał lotniczy innych państw NATO na flance wschodniej, jest jeszcze mniejszy.

Do zapowiedzi szefa MON rozpoczęcia procesu zakupu samolotów F-35 na Defence24 Day nawiązał płk. w st. spocz. Piotr Łukaszewicz, były szef oddziału szkolenia dowództwa sił powietrznych. Ocenił, że jedna czwarta terytorium Polski jest w zasięgu systemów antysystemowych Rosji, których jednym z najważniejszych celów jest uziemienie polskich samolotów i wstrzymania ich ruchu, co oznacza zdominowanie części polskiej przestrzeni powietrznej. Dlatego, jak ocenił, ważne jest przeciwdziałanie i oślepienie tych systemów, w tym systemów radiolokacyjnych, a Polska takich zdolności nie ma.

"Samoloty F-35 będą miały zdolności antyradiolokacyjne. Ale takich zdolności nie mają polskie F-16. Istotne jest to, z punktu widzenia potrzeb antydostępowych polskich sił zbrojnych, żeby takie zdolności na F-16 zostały wprowadzone jak najszybciej. Jeżeli będziemy czekać na takie zdolności do zakupu F-35 to stracimy kolejną dekadę" - ocenił.

>>> Czytaj też: Myśliwce F-35 trafią do Polski? Szef MON: Wysłaliśmy zapytanie ofertowe