O sprawie dla CNN Business pisze Oliver Darcy.

60 proc. czyli kto?

Zaczęło się od tego, że ADL zauważyła, iż odkąd Elon Musk przejął Twittera, na łamach platformy mowa nienawiści wzrasta w tempie wykładniczym. Przyłączyła się do apelu do reklamodawców, aby bojkotowali łamy X w kwestii reklam.

Reklama

Musk podniósł larum, że na skutek lobbingu ABL, X stracił 60 proc. przychodów z reklam. Dziennikarz CNN zauważa, że w ciągu 48 godzin obserwacji zauważył na Twitterze reklamy m.in.: Apple’a, McDonalda, Samsunga, Bloomberga, The New York Times’a, Paramounta, Red Bulla, Wendy’s i wiele innych. Tak do końca nie wiadomo więc, kto konkretnie posłuchał rady ADL, a na pytanie Olivera Darcy’ego firma X nie odpowiedziała.

Za to Jonathan Greenblatt, obecny dyrektor ADL, twierdzi, że odkąd Musk zaczął szczuć na organizację, pracownicy Ligi przeciw Zniesławieniom częściej odbierają telefony i inne wiadomości z pogróżkami. Zjawisko istniało od zawsze, jednak w ostatnich miesiącach wyraźnie się nasiliło. Podobnie, jak antysemickie ekscesy w Stanach Zjednoczonych.

Reklama w toksycznym sosie

Greenblatt zaznacza, że akty nienawiści, które mają swój początek w przestrzeni Internetu, często przenikają do tzw. realnego życia. Przytacza przykład hasztagu #banTheADL, który początkowo istniał na Twitterze, został podchwycony przez Muska i teraz pojawia się na transparentach podczas antysemickich demonstracji.

Zaznacza, że owszem, ADL znalazła się w gronie koalicji grup nawołujących do bojkotowania reklamowania się na Twitterze, jednak poza tym nie wykazywała jakiejś szczególnej, antytwitterowej aktywności.

A jak jest teraz? Czy Greenblatt uważa, że renomowane firmy nie powinny promować się na łamach platformy X? Na pytanie dziennikarza dyrektor ABL nie odpowiedział w sposób jednoznacznie twierdzący, jednak zasugerował, co myśli. „Marki powinny mieć na uwadze wartości, z którymi się identyfikują i zdawać sobie sprawę, jak pojawianie się w otoczeniu toksycznych treści wpływa na ich wizerunek”.