"Oczko mu się odlepiło. Temu misiu" - popularny cytat z kultowego filmu sprzed 45 lat nabiera dziś całkiem nowych znaczeń, a to za sprawą ekspansji chińskich platform handlowych - Temu i AliExpress mają tylko w Polsce 15 mln zarejestrowanych użytkowników! – a przede wszystkim zaawansowanych technologii, zwłaszcza tych opartych na algorytmach sztucznej inteligencji i obecnych już właściwie wszędzie: od smartfonów (ponad 60 proc. na świecie pochodzi z Chin) po sprzęt AGD (pralka czy odkurzacz bez AI stają się wręcz niewyobrażalnie niefunkcjonalne).

Do zeszłego roku liczące ponad 2 tys. lat i blisko 7 mln mieszkańców chińskie miasto Hangzhou, którego partnerami są Kapsztad (RPA), Drezno (Niemcy), Nicea (Francja), Leeds (Wielka Brytania), Indianapolis (USA) i Dniepr (Ukraina), znane było w świecie z najstarszego aktualnie żyjącego mężczyzny globu: Shi Ping, działacz Komunistycznej Partii Chin, wyciągnął prawie 113 lat i przez dwa miesiące, do śmierci w czerwcu 2024 r., dzierżył tytuł światowego superstulatka nr 1. Od tygodnia tę anegdotyczną sławę przykryła jednak działająca w Hangzhou firma DeepSeek. Jej model AI wstrząsnął światem technologii i globalną gospodarką, a jednocześnie wywołał alarm wśród wszystkich stawiających Bardzo Ważne Pytania - o wolność i bezpieczeństwo jednostek, społeczeństw i krajów w realiach przypominających jako żywo - Matrix.

DeepSeek: Chiński wywiad dowie się o tobie wszystko

Zrzucając na nas DeekSeek Chińczycy zastosowali podobny manewr, jak w przypadku swoich podbijających świat urządzeń: dajemy wam to samo, co Zachód, tylko lepsze i wielokrotnie taniej, albo nawet za darmo. Bierzcie i korzystajcie z tego wszyscy.

ikona lupy />
W poniedziałek DeepSeek była najchętniej pobieraną aplikacją na iPhone’a w USA / shutterstock / fot. Mojahid Mottakin/Shutterstock

Filantropi? Dobrodzieje ludzkości? Z tysięcy komentarzy w mediach bije satysfakcja, że ktoś wreszcie utarł nosa tym wrednym (amerykańskim) Bóg-techom – i to w momencie, kiedy zawarły one toksyczny dla wolności gospodarczej i wolności słowa sojusz z administracją Donalda Trumpa. Ten alians rozpoczął się od iście wiernopoddańczych hołdów szefów Wielkiej Piątki dla imperatora (zachodniego) wszechświata, a my wszyscy mieliśmy w nim dostrzec wielkie dobro służące obronie zachodniego stylu życia oraz zachodnich granic i wartości. W istocie wielu z nas, krytycznie patrzących na podobne szopki, dostrzegło w sojuszu Trumpa i Muska oraz Zuckerberga, Bezosa, Pichaia, Cooka i Nadelli fundamentalne zagrożenie dla świata Zachodu, a zwłaszcza niesionych na sztandarach wartości – oto cyfrowa oligarchia zlepia się w jedno Oko Saurona z oligarchią polityczną, by układać wszystko na swoich brudnych zasadach i kierować się tylko jednym prawem: silniejszego.

W takim kontekście „utarcie nosa” tej czeredzie przez Chińczyków mogło się niektórym jawić jako coś pożądanego, albo wręcz - dobrego. Ale warto na zmagania chińskiego DeepSeek z amerykańską BigFive+ (Alphabet, Amazon, Apple, Meta, Microsoft plus spółki Muska plus Nvidia) spojrzeć szerzej i zarazem głębiej.

Zostawmy dziś na boku rozważania o tym, w jaki sposób Chińczycy dokonali tego wyczynu i czy rzeczywiście zrobili to (jak twierdzą) 30 razy taniej od OpenAI etc.; Bóg techy, na czele z Microsoftem i OpenAI, wszczęły potężne śledztwo mające ustalić, czy nie doszło do kradzieży lub nielegalnego wykorzystania przez Chińczyków cudzych technologii oraz danych. Zostawmy też na chwilę efekt geopolityczny i gospodarczy - choć finalnie właśnie on okaże się zapewne kluczowy; na razie widzieliśmy tylko (chwilowe?) pikowanie wartości amerykańskich potentatów na giełdach, długofalowo o wiele większą frustrację wywołuje strach przed definitywną utratą konkurencyjności Zachodu na rzecz Chin (pisze o tym szeroko prof. Piotr Sankowski z instytutu IDEAS).

Skupmy się dziś na kwestii bezpieczeństwa i wolności. Tu sprawa wygląda grubo. Ekipa Trumpa w Białym Domu (i poza nim) wszczęła iście atomowy alarm dla Zachodu: eksperci mają zbadać i opisać w specjalnym raporcie, czy DeepSeek (wraz z innymi technologiami z Chin) „zagrażają bezpieczeństwu narodowemu USA”. Jest niemal pewne, że raport odpowie na to pytanie twierdząco i… zostanie wykorzystany w wojnie handlowej USA z Chinami. Już trzeciego dnia światowej ekscytacji DeepSeekiem, kiedy chińskie dzieło stało się najchętniej ściąganą i instalowaną na Zachodzie aplikacją AI na Androida i iOS, amerykańska armia wydała zakaz korzystania z chińskich algorytmów. Eksperci alarmują, że za sprawą eksplozji popularności swojej sztucznej inteligencji Chińczycy ciągną od nas dane w tempie niespotykanym w historii. A trzeba dodać, że i to wcześniejsze wcale nie było ślamazarne.

Chester Wisniewski, dyrektor ds. technologii w wyspecjalizowanej w cyberbezpieczeństwie brytyjskiej firmie Sophos (założonej dokładnie 40 lat temu na Oksfordzie) zwraca uwagę na dwa fundamentalne zagrożenia związane z DeepSeek:

• jest to technologia otwarta (open source) i można ją w pełni modyfikować i dostosowywać do własnych celów, więc nie tylko fascynaci AI, ale i cyberprzestępcy zyskali potężną broń, która niepomiernie zwiększa ich zdolność do zaawansowanych cyberataków;

• wprawdzie bez problemu można wykorzystać tę technologie poza rodzimym chińskim środowiskiem (aplikacją udostępnioną wraz z algorytmem), ale z dotychczasowych doświadczeń z AI wynika, że w praktyce robi to (bo umie) ułamek promila użytkowników, a reszta sięga po to, co jest. A CO jest?

Już pierwszego dnia internet obiegły filmiki dowodzące, że chatbot stworzony przez Chińczyków z DeepSeek cenzuruje treści zgodnie z wytycznymi chińskiej cenzury; nie powinno to nikogo dziwić. Ale to zaledwie drobiazg w oceanie obaw ekspertów.

„Ze względu na opłacalność modelu wiele firm prawdopodobnie wdroży DeepSeek, co może wiązać się z poważnym zagrożeniem dla prywatności. (…) Aż 89 proc. specjalistów IT i cyberbezpieczeństwa obawia się potencjalnych luk w zabezpieczeniach narzędzi GenAI, które mogą negatywnie wpłynąć na ich firmy, z czego aż 43 proc. wyraża poważne zaniepokojenie” – komentuje Chester Wisniewski i zwraca uwagę na następujące okoliczności:

oryginalna aplikacja DeepSeek (której host jest w Chinach) gromadzi DANE OSOBOWE (imię, nazwisko, datę urodzenia), INFORMACJE O URZĄDZENIU (model, adres IP, lokalizację, stan baterii i inne parametry techniczne) oraz WSZYSTKIE WPROWADZANE ZAPYTANIA. Komplet takich informacji jest wykorzystywany do trenowania systemu. Wszyscy (?) już chyba wiedzą, że dane o użytkowniku i jego zachowaniu w sieci są PRAWDZIWĄ CENĄ „darmowych” cyfrowych produktów; im bardziej zaawansowany produkt (a DeepSeek naprawdę zaawansowany), tym ta cena bardziej SŁONA;

wszystkie ww. dane trafiają na serwery AI W CHINACH, wiec – zgodnie z prawem – operator MA OBOWIĄZEK je udostępniać na żądanie chińskich władz i służb.

- Sam ten fakt prowadzi do oczywistego zalecenia, by całkowicie unikać korzystania z tej usługi lub przynajmniej ograniczyć ilość przekazywanych wrażliwych danych osobowych – komentuje ekspert Sophos. I rekomenduje wszystkim (zwłaszcza przedsiębiorcom), którzy chcieliby jednak wykorzystać chiński model językowy, do samodzielnego wdrożenia jego wersji open source przy wsparciu dostawców hostujących spoza Chin, zwłaszcza w krajach Unii, w USA lub innych zachodnich jurysdykcjach.

- Ogranicza to zagrożenia związane z prywatnością, lecz nie eliminuje potencjalnej stronniczości wbudowanej w sam model AI – komentuje Wisniewski. I wyjaśnia, że każdy LLM (duży model językowy), także OpenAI, Claude i Gemini, wykazuje stronniczość, ale ta w chińskim wydaniu ma zapewne inny charakter. Naukowcy dopiero zaczynają to badać. Problem w tym, że cały zachodni świat już korzysta z możliwości chińskiego modelu – i to z reguły w wersji chińskiej, czyli pod okiem chińskich serwerów (i nikt nie wie, kogo/czego jeszcze). Wiadomo przy tym, że władze USA zablokowały TikToka nie tylko z powodu przekazywania danych użytkowników do firmy macierzystej, ale także za sprawą uzasadnionych podejrzeń, że algorytm rekomendacji KIERUJE UŻYTKOWNIKÓW DO OKREŚLONYCH TREŚCI; w domyśle – przekazów podrzucanych zachodniemu odbiorcy przez chińską propagandę, żeby ocieplać wizerunek chińskiego reżimu, dezinformować, zohydzać rządy na Zachodzie, uzależniać od kretyńskich filmików, demoralizować, skłócać, siać zamęt, a nawet prowokować serie samobójstw wśród dzieciarni i kreować inne niebezpieczne „mody”.

Eksperci podkreślają, że proces podejmowania decyzji i generowania odpowiedzi przez algorytmy AI jest mocno nieprzejrzysty i pełen zagadek. Może się zdarzyć, że jakaś firma zechce wykorzystać chińskie AI w roli asystenta programowania (co jest jednym z popularnych zastosowań sztucznej inteligencji), a potem okaże się, że model tworzy kody podatne na określone ataki lub zawierający furtki (backdoory), np. dla chińskiej bezpieki lub wywiadu wojskowego i przemysłowego (technologicznego).

Zachodni specjaliści zgodnie apelują o wielką rozwagę przy wyborze produktu, dostawcy rozwiązań (usług) AI oraz miejsca przetwarzania danych. Zaniedbanie w którymś z tych obszarów może mieć katastrofalne skutki. „Bardziej niż kiedykolwiek istotna stała się dziś kwestia suwerenności i ochrony danych” – kwituje Chester Wisniewski.

„Im więcej korzystam z DeepSeek, tym więcej zagrożeń i wad w nim widzę” – pisze Łukasz Gołąbiowski na stronie polskiego Androida. I wskazując na obnażone już przez polskich ekspertów cenzorskie zapędy DeepSeeka przypomina, że „kto kontroluje przepływ informacji, ten ma władzę”.

„Możemy spokojnie założyć, że w przyszłości z równą łatwością cenzurze podlegać będą inne tematy, które niekoniecznie pasują akurat do agendy partii komunistycznej. I nie muszą to być tylko tematy związane z polityką. W świecie, w którym mało kto zadaje sobie trud weryfikowania informacji i przeglądania źródeł – to bardzo niebezpieczne. Ludzie przyjmują za pewnik to, co widzą na TikToku czy Facebooku. Nie inaczej będzie (a nawet już jest) z tym, co odpowie im sztuczna inteligencja” – zauważa ekspert.

Podkreśla, że wcale nietrudno jest sobie wyobrazić sytuację, w której chińskie AI będzie działało z konkretną agendą, szerząc pożądaną przez reżim „wiedzę” i działając na korzyść (np. poprawiając percepcję) kraju pochodzenia. Albo będzie zaszywało w bardziej skomplikowanych kodach backdoory pozwalające na wgląd w budowane na ich bazie inne narzędzia.

Bardzo mało osób o tym myśli. Większość jest zaczadzona tym, że dostaje coś o tak wielkich możliwościach – „za darmo”. Choć tak naprawdę – za cenę własnego życia. Przy obecnym napięciu w świecie trzeba traktować to stwierdzenie coraz dosłowniej.

DeepSeek i chiński odkurzacz (do wysysania danych)

DeepSeek podbija Zachód niemal równo rok po tym, jak estońska agencja cyberbezpieczeństwa VLA ostrzegła zachodnich konsumentów przed szpiegowskimi właściwościami chińskiego sprzętu AGD, m.in. zaawansowanych… robotów sprzątających. Jak to działa? Prosto i – jak większość współczesnych zagrożeń – na naszą prośbę.

Większość nowoczesnych urządzeń wyposażonych jest w różnego rodzaju czujniki i komunikatory oraz mikrochipy do przetwarzania danych. Obok inteligentnej pralki stoi inteligentna suszarka i inteligentne żelazko, inteligentnej kuchence i płycie grzewczej towarzyszy inteligentny robot (zaciągający przepisy kuchenne z odległych serwerów), mikser, airfryer… Komunikuje się z nimi inteligentna sokowirówka. I wszystkie te urządzenia mogą sobie pogadać (via IoT) nie tylko z twoim telewizorem czy dekoderem satelitarnym (internetowym), ale i z systemem oświetlenia domu (garażu), mechanizmem spuszczania rolet i siłownikiem otwierającym bramę etc. Całość spinamy ze sobą w inteligentny (smart) dom, bo tak wygodnie. Centrum sterowania stanowi nasz smartfon, na który ściągamy stosowne aplikacje.

Zacznijmy więc od smartfonów. Ranking najpopularniejszych marek w 2024 roku wygląda tak:

1. Apple (USA) - 232,1 mln sztuk (18,7 proc. udziału w rynku; spadek rok do roku)

2. Samsung (Korea Płd.) - 223,4 mln sztuk (18 proc. udziału w rynku; spadek rok do roku)

3. Xiaomi (Chiny) - 168,5 mln sztuk (13,6 proc. udziału w rynku, wzrost rok do roku o ponad 15 proc.)

4. Transsion (m.in. Infinix i Tecno; Chiny) - 106,9 mln sztuk (8,6 proc. udziału w rynku, wzrost rok do roku o prawie 13 proc.)

5. OPPO (Chiny) - 104,8 mln sztuk (8,5 proc. udziału w rynku, wzrost rok do roku)

Inne (90 proc. to Chiny) - 402,9 mln sztuk (32,5 proc. udziału w rynku, wzrost o 12,3 proc. rok do roku).

Łącznie sprzedano na całym świecie 1,24 mld smartfonów, z czego już grubo ponad 60 proc. stanowiły urządzenia (marki) chińskie. Jeszcze niedawno udział Samsunga i Apple przekraczał 40 proc., ale od kilku lat topnieje. Kiedy Amerykanie uderzyli w dynamicznie rosnącego Huaweia, zarzucając mu szpiegostwo na rzecz rządu Chin i odbierając prawo do instalowania Androida, lukę wypełniło z miejsca Xiaomi w asyście OPPO (w tym OnePlus) i Transsion. Swoje cegiełki dokładają dziś: m.in. Honor (marka Huawei), Vivo, Realme, TCL, ZTE, oferując swe wszystkomajace flagowce w cenie zachodnich średniaków.

Na te smartfony ściągamy aplikacje służące m.in. do sterowania urządzeniami w swoim smart domu, w tym telewizorami oraz robotami sprzątającymi i kuchennymi (także tymi w typie Thermomiksa). Jakie? Samsung ma własny system współpracujący z jego produktami, ale coraz więcej Europejczyków, a zwłaszcza Polaków, korzysta ze sprzętów chińskich wykorzystujących do sterowania chińskie aplikacje. Dotyczy to również urządzeń tak bardzo ułatwiających szpiegowanie nas, jak bezprzewodowe kamery do monitoringu domu i otoczenia domu oraz inteligentne dzwonki; tylko w zeszłym roku sami Polacy kupili na AliExpress i Temu kilkadziesiąt tysięcy takich dzwonków. Co w tym niepokojącego?

Dzwonek, który można nabyć za 8,27 zł (przy zakupach za 50 zł poczta chińska wraz z Pocztą Polską dostarczą ci go pod drzwi „za darmo”) ma – obok samego przycisku dzwonka uruchamiającego bezprzewodowo gong w domu - wbudowaną kolorową szerokokątną kamerę full HD z dodatkowym podglądem w podczerwieni. Montujesz sobie coś takiego dla wygody (wiadomo!) przy furtce, parujesz ze swym smartfonem przez aplikację (chińską, a jakże) i kiedy jakiś przybysz przyciśnie przycisk dzwonka, to jego twarz pojawia się na ekranie twojego smartfona – gdziekolwiek jesteś. W dzień i w nocy. Możesz z tym kimś nawet pogadać. Przykładowo kurier dobija się do ciebie z paczką, a ty jesteś na wczasach w hotelu w Mikołajkach lub Hurghadzie i możesz mu powiedzieć, co ma robić. Czy to nie jest fajne?

Jedyny problem jest taki, że ta chińska aplikacja działa na dokładnie takich samych zasadach, jak opisany wyżej DeepSeek w opakowaniu wypuszczonym na rynek i kuszącym zachodniego konsumenta, czyli (przypomnijmy):

• wszystkie dane użytkownika oraz dane o zdarzeniach (filmy i zdjęcia z kamerki, zapis rozmów) trafiają na serwery AI W CHINACH, wiec – zgodnie z prawem – operator MA OBOWIĄZEK je udostępniać na żądanie chińskich władz i służb.

Co więcej, jest oczywiste, że skoro każdy z szarych użytkowników podłączonych do sieci chińskich kamerek (np. tych do monitoringu domu i otoczenia oraz popularnych „360 stopni” stojących pośrodku salonu) może je włączyć zdalnie – przez chińską aplikację – żeby zobaczyć, co tam się dzieje, to i chiński wywiad bez problemu to zrobi. Żaden ze znanych mi ekspertów od cyberzabezpieczeń nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.

Pamiętacie, jak auta Google’a jeździły po okolicy skanując ją w celu stworzenia podwalin pod LiveView – a potem fotka po fotce anonimizowały wszystkie obrazy? Chińczycy mają to teraz potencjalnie naprawdę LIVE i bez żadnej anonimizacji. Jeśli włączą sobie podgląd z wszystkich tych kamerek, to zobaczą świat na zewnątrz i wewnątrz naszych domów, a wielu z nas będą mogli nawet zrobić rentgena, zmierzyć puls i gorączkę. Abstrahuję tu od faktu, że zza biurka w Hangzhou lub innych Shenzhen można podnieść lub obniżyć temperaturę w dowolnym smart samochodzie, a nawet uruchomić lub unieruchomić wibrator kupiony w ciemniejszej strefie Temu.

Wspomniana VLA ostrzegła rok temu, że chińskie służby gromadzą na potęgę i wykorzystują dane z produkowanych w Chinach urządzeń (wszystkich korzystających z internetu rzeczy –IoT) oraz aplikacji mobilnych. Szpiegują nas m.in. autonomiczne odkurzacze i kosiarki skanujące sprzątaną / koszoną przestrzeń za pomocą radarów laserowych, ale też pralki, roboty kuchenne, telewizory, drukarki, a także (co oczywiste) myszki i klawiatury. Przepastnym źródłem informacji o nas i naszych zachowaniach stały się inteligentne samochody, więc coraz więcej ekspertów obawia się, że ekspansja chińskiego automotive może służyć nie tylko zwiększeniu elektromobilności na Zachodzie. VLA przedstawiła dowody na to, że dane pozyskiwane przez sprzęty od użytkowników są przesyłane do Chin, tam gromadzone i przetwarzane. Chińczycy odpowiedzieli zarzutami pod adresem samochodów Tesli, która też na potęgę szpieguje użytkowników oraz otoczenie i dlatego… dostała zakaz poruszania się po Chinach w pobliżu wszelkich obiektów wojskowych.

Z analiz Fundacji Mozilla (udostępniającej m.in. popularnego Firefoxa) wynika, że ponad 80 proc. producentów samochodów na świecie nie tylko gromadzi, ale i udostępnia oraz sprzedaje na zewnątrz dane kierowców i informacje o ich zachowaniach w samochodzie i na drodze (pochodzące przede wszystkim z komputerów pokładowych oraz aplikacji typu CarAuto). Zachowanie prywatności we współczesnym aucie graniczy z cudem, bo są w nim obecne wszystkie możliwe urządzenia szpiegujące: mikrofony, kamery, komunikatory głosowe (chatboty), czytniki kontaktów i wiadomości tekstowych, a nawet analizatory biometryczne - linii papilarnych, wzroku, tętna i oddechu. Śledzą, zapisują i analizują wszystko, co dzieje się zarówno w kabinie, jak i na drodze i w jej sąsiedztwie. Te dane nie mają charakteru lokalnego, wiec nie jest tak, że „co się wydarzyło w mojej beemece, zostaje w beemce”. Wszystko trafia na zewnętrzne serwery. Po co? Żeby trenować algorytmy sztucznej inteligencji i – wedle oficjalnej wersji – doskonalić systemy, które mają nam jeszcze lepiej służyć.

Dokładnie takie samo jest uzasadnienie masowego zaciągania przez aplikacje i urządzenia informacji z systemów smart dom. 99,9 proc. użytkowników takich rozwiązań nie ma pojęcia, że prosta żarówka, którą podłączyli sobie do IoT, by nią sterować z poziomu smartfona, może być bramą do całej ich sieci wi fi i przejęcia nad nią pełnej kontroli – przez hakera lub agenta obcych służb. Nie trzeba do tego żadnych pegasusów.

DeepSeek: Prywatność? Ale o co kaman?

To wszystko pokazuje, jak bardzo zmieniła się w ostatnich dwóch dekadach nasza mentalność, a przede wszystkim – jak diametralnie inne mamy podejście do prywatności. Nie tylko w sieci, ale w codziennym życiu, które ta sieć w coraz większym stopniu przenika.

Wyobraź sobie listonosza, który wpada ci do mieszkania ot tak, bez pukania. Łazi po całym domu, przegląda wszystkie szafy i szafki, zagląda nawet pod łóżko w sypialni i do korespondencji leżącej na biurku. Kiedy ze zdumieniem pytasz o cel najścia, odpowiada z uśmiechem, że Poczta Polska przygotowała całkiem nową usługę: przesyłania wszystkich twoich listów, krajowych i zagranicznych, całkowicie ZA DARMO. Jest jeden warunek:

„Piszesz list, na przykład do kolegi/koleżanki, obsmarowujesz w nim szefa i kilkoro znajomych, narzekasz na małżonkę/małżonka, na seks i debet na koncie, na grzybicę stóp, dorzucasz garść innych, najlepiej intymnych, szczegółów, a potem nie wkładasz tego do koperty i nie zalepiasz, tylko dajesz mi, a ja to kseruję w kilku egzemplarzach, a oryginał wsadzam do koperty, dołączam kilo reklam i dostarczam pod wskazany adres. Super, co?”

No jasne, że super. Zastanawia cię tylko, po co on to kseruje. Wyjaśnienie jest proste: „Na wszelki wypadek. Gdyby policja potrzebowała, zwłaszcza amerykańska, chińska, albo inna, zależnie od tego, gdzie jest rozdzielnia korespondencji, czyli serwer. Argument zawsze się znajdzie. Np. muszą ustalić, czy przypadkiem nie jesteś terrorystą. Bo twój samochód poruszał się w pobliżu samochodu, którym jechał ktoś, kto być może jest terrorystą, gdyż mijał na dworcu kogoś, kto wpisał do aplikacji pytanie o masakrę na Tienanmen. Albo kochanki Trumpa.”

No, ale ty przecież jesteś porządnym obywatelem/wzorową obywatelką. Nie masz nic do Chin, ani Ameryki (czytaj: Trumpa). Nie robisz rzeczy bardziej zboczonych od normy ustalonej na podstawie tego, czego sprytne algorytmy nauczyły się na danych i zachowaniach miliardów posiadaczy smartfonów, smarturządzeń i smartdomów.

Robisz?

Frapujące post Scriptum: ChatGPT (OpenAI) i Copilot (Microsoft) o chińskim szpiegostwie

Zapytałem chatboty OpenAI i Microsoftu o chińska inwigilację. Ich odpowiedzi okazały się zaskakująco spójne. Sami zobaczcie:

Smartfony i tablety stały się nieodłącznym elementem naszego życia, gromadząc ogromne ilości danych osobowych, od lokalizacji, przez kontakty, po wiadomości i zdjęcia. Chińscy producenci, tacy jak Huawei czy Xiaomi, są oskarżani o instalowanie w swoich urządzeniach tzw. backdoorów, umożliwiających zdalny dostęp do danych użytkowników. Pomimo licznych zapewnień o bezpieczeństwie produktów, w wielu krajach wciąż istnieją obawy przed ich używaniem.

Kamerki internetowe, zarówno te wbudowane w laptopy, jak i samodzielne urządzenia, są kolejnym narzędziem wykorzystywanym do szpiegostwa. Dostęp do obrazu z kamerki w prywatnym domu lub biurze może dać niepowołanym osobom dostęp do poufnych informacji. Producentom chińskim zarzuca się, że ich urządzenia mogą przekazywać obraz do centrów danych w Chinach, gdzie jest on analizowany i przechowywany.

Routery pełnią kluczową rolę w sieciach domowych i firmowych, zarządzając całym ruchem internetowym. W przypadku chińskich routerów pojawiły się obawy, że mogą one być wykorzystywane do przechwytywania i przesyłania danych do chińskich służb wywiadowczych. Wiele krajów, w tym Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, wprowadziło ograniczenia dotyczące stosowania chińskich routerów w kluczowych infrastrukturach.

Inteligentne urządzenia domowe, takie jak termostaty, systemy oświetleniowe, zamki do drzwi, a nawet lodówki, są coraz bardziej popularne. Jednakże każde z tych urządzeń może stać się potencjalnym źródłem informacji o użytkownikach. Chińskie firmy specjalizujące się w produkcji takich urządzeń są często oskarżane o wykorzystywanie ich do zbierania danych, które mogą trafić do chińskiego rządu.

Backdoor to ukryte wejście do systemu, które umożliwia zdalny dostęp bez wiedzy użytkownika. Chińscy producenci są podejrzewani o instalowanie backdoorów w swoich urządzeniach, co pozwala na zdalne monitorowanie i kontrolę.

Złośliwe oprogramowanie, czyli malware, to kolejny sposób na zdalne przejęcie kontroli nad urządzeniem. Może ono być zainstalowane nieświadomie przez użytkownika podczas pobierania aplikacji lub otwierania załączników e-mail.

Analiza Big Data to technika polegająca na przetwarzaniu ogromnych ilości danych w celu wyciągnięcia wniosków i przewidywań. Zbierając dane z różnych urządzeń, Chiny mogą uzyskać szczegółowy obraz życia użytkowników, ich nawyków, preferencji i ruchów.

Utrata prywatności to jedna z głównych konsekwencji szpiegostwa cyfrowego. Dane osobowe mogą być wykorzystywane do śledzenia i monitorowania użytkowników, co prowadzi do naruszenia ich praw fundamentalnych.

Gromadzenie danych na masową skalę stanowi istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego krajów, które stają się celem szpiegostwa. Informacje uzyskane dzięki urządzeniom cyfrowym mogą być wykorzystywane do prowadzenia działań wywiadowczych, sabotażu czy manipulacji.

Szpiegostwo cyfrowe może również mieć negatywny wpływ na gospodarkę, szczególnie poprzez kradzież własności intelektualnej i technologii. Firmy tracą na konkurencyjności, a inwestycje w innowacje stają się mniej opłacalne.

Wiele krajów wprowadza regulacje prawne mające na celu zabezpieczenie przed szpiegostwem cyfrowym. Przykładem są przepisy dotyczące ochrony danych osobowych (np. RODO w Unii Europejskiej) oraz ograniczenia w stosowaniu urządzeń od określonych producentów.

Podnoszenie świadomości użytkowników na temat zagrożeń związanych z szpiegostwem cyfrowym jest kluczowe. Użytkownicy powinni być edukowani w zakresie bezpiecznego korzystania z urządzeń i unikania potencjalnie niebezpiecznych aplikacji oraz technologii.

Rozwój technologii zabezpieczeń, takich jak szyfrowanie danych, firewalle czy systemy wykrywania złośliwego oprogramowania, jest niezbędny do ochrony przed szpiegostwem cyfrowym. Firmy technologiczne muszą stale inwestować w nowe rozwiązania, aby zabezpieczyć swoich klientów.

Podsumowanie. Szpiegostwo Chin w epoce cyfrowej przy pomocy urządzeń takich, jak smartfony, tablety, kamerki internetowe, routery i urządzenia domowe, jest poważnym zagrożeniem dla prywatności, bezpieczeństwa narodowego i gospodarki. Konieczne są działania na wielu płaszczyznach – od regulacji prawnych, przez edukację użytkowników, po rozwój technologii zabezpieczeń – aby skutecznie przeciwdziałać tym zagrożeniom i chronić dane osobowe oraz interesy państw i obywateli.

Epilog? DeepSeek and Co.

Ciekawe, że napisały to chatboty należące do amerykańskich gigantów technologicznych będących w coraz ostrzejszym sporze z organami Unii Europejskiej. Jak czytamy w najnowszych Tygodniku Polskiego Instytutu Ekonomicznego, „w nadchodzących latach napięcie to może się znacznie zwiększyć, ponieważ UE realizuje swoją ambicję bycia globalnym liderem w zakresie regulacji technologii, a jednocześnie amerykańskie firmy technologiczne, reprezentujące potężny sektor gospodarki USA, często postrzegają te działania jako nadmiernie restrykcyjne i ingerujące w ich działalność”.

Przypomnijmy, że Google zapłacił za swe praktyki w UE 4,3 mld euro kary, a Facebook - 1,2 mld euro grzywny za naruszenie zasad ochrony danych osobowych wynikających z RODO; łączne kary dla Bóg Techów przekroczyły już 15 mld euro. A toczą się kolejne postepowania, m.in. Meta podejrzewana jest o wymuszanie na użytkownikach zgody na wykorzystanie ich danych osobowych, a X (Muska) o łamanie zasad moderacji treści i zwalczania dezinformacji.

„Nowa administracja USA zasygnalizowała duże niezadowolenie z unijnego reżimu regulacyjnego. Stanowisko USA zapowiada dalsze zaostrzenie napięć na linii UE–USA, ponieważ Bruksela jasno deklaruje, że jej działania regulacyjne są niezależne od nacisków z zewnątrz, w tym od nowej administracji w Waszyngtonie. Komisja Europejska nie zamierza zmieniać kursu w realizacji założeń Aktu o rynkach cyfrowych i Aktu o usługach cyfrowych, a tym samym relacje transatlantyckie mogą wejść w fazę intensywnych sporów gospodarczych, szczególnie jeśli USA zdecyduje się na działania odwetowe, np. łączące kwestie regulacji z cłami lub polityką handlową” – kwituje Tygodnik PIE.