Strategia Europejskiego Zielonego Ładu zakłada osiągnięcie do 2050 r. neutralności klimatycznej, czyli ograniczenia emisji gazów cieplarnianych – przede wszystkim dwutlenku węgla – do zera, a ściślej rzecz ujmując, zerowego bilansu – to, co będziemy emitować, będzie pochłaniane przez ekosystemy (lasy) i urządzenia techniczne. To prawdziwa rewolucja, która zmieni charakter europejskiej gospodarki, nie omijając żadnego z jej sektorów.

Oddolna transformacja

Po prawdzie ta rewolucja już się zaczęła. Kolejne firmy deklarują osiągnięcie zerowego bilansu emisji – niektóre jeszcze przed wyznaczonym przez UE terminem. Ten trend wyznaczały – dzięki swoim możliwościom finansowym i technologicznym – największe międzynarodowe koncerny. Dlatego powstała inicjatywa RE100, grupująca czołowe światowe firmy, które chcą poprzez wykorzystanie 100 proc. OZE przyczynić się do ochrony klimatu. Organizacja RE100 skupia 160 międzynarodowych firm, które zobowiązały się do 100-proc. zasilania energią odnawialną.

Przykłady? Jeszcze w 2016 r. OZE pokrywało 57 proc. energii zużytej przez Google. Koncern zainwestował wówczas w liczne projekty wiatrowe i słoneczne na zasadzie PPA. Zawierał długoterminowe umowy cenowe, jak zapewnia – korzystne finansowo. Wybierał konkurencyjne projekty inwestycji, np. elektrownię fotowoltaiczną w Chile czy farmę wiatrową w Kalifornii.

Reklama

Także Apple intensywnie rozwija OZE. Jak dotąd uruchomił na całym świecie 25 projektów o łącznej mocy 626 MW, kolejnych 15 inwestycji jest w budowie. Po ich ukończeniu moce wzrosną do ponad 1,4 GW. To między innymi farmy wiatrowe w Chinach, instalacje słoneczne w USA i Japonii.

W Danii Apple buduje dwa centra danych, które są zasilane w 100 proc. energią z OZE od pierwszego dnia. W ostatnich latach do firm zasilanych w pełni „zieloną” energią dołączyły Google i Apple. To giganty (kapitalizacja Apple przekroczyła ostatnio 2 bln dol.), które dzięki potężnemu zapleczu kapitałowemu stać na duże inwestycje, także w OZE. Z drugiej jednak strony rozmiary tych koncernów sprawiają, że w ich przypadku skala wyzwań jest znacznie większa.

Polska włącza się do gry

W Polsce 100 proc. energii z OZE pozyskuje już IKEA. Polskie koncerny nie pozostają w tyle. Cel neutralności klimatycznej zadeklarował już Zespół Elektrowni Pątnów–Adamów–Konin, który chce zrealizować to zamierzenie do 2030 r. Szybko w tę stronę zmierza również Tauron Polska Energia, który zadeklarował, że w perspektywie 2030 r. chce produkować ponad 65 proc. energii z OZE, przy jednoczesnym ograniczeniu emisyjności o połowę. Do 2025 r. rozbuduje bazę farm fotowoltaicznych do 300 MW oraz farm wiatrowych na lądzie o kolejne 720 MW.

Jeszcze dalej idzie PGE, która deklaruje osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. Osiągnie to m.in. dzięki rozwojowi morskiej energetyki wiatrowej – do 2040 r. ma w planach budowę farm o łącznej mocy 6,5 GW, i która również zadeklarowała osiągnięcie neutralności klimatycznej w wyznaczonym przez UE terminie. Mocno rozwijana będzie również fotowoltaika. Zgodnie z założeniami programu PV PGE w ciągu dekady zbuduje instalacje słoneczne o łącznej mocy 3 GW i umocni pozycję lidera rynku OZE w Polsce.

Płynne przejście

Transformacja gospodarki, a zwłaszcza elektroenergetyki na zielone tory, nie sprowadza się jedynie do wymiany źródeł energii na odnawialne. To długotrwały i skomplikowany proces ekonomiczny i społeczny. Nie można z dnia na dzień zamknąć bloków węglowych, bo po pierwsze oznaczałoby to energetyczną katastrofę, po drugie zaś masowe bezrobocie.

W przypadku np. PGE to wyzwanie jest szczególnie ambitne, bo dziś grupa wytwarza 80 proc. energii z węgla (kamiennego i brunatnego). Dlatego zadaniem jest nie tylko budowa nowych, odnawialnych źródeł wytwarzania, lecz także znalezienie pomysłu na zagospodarowanie istniejących aktywów. To dlatego w PGE został powołany projekt transformacji regionu Bełchatowa, czyli dzisiejszego ośrodka opartego na węglu brunatnym (na mocy uchwały Zarządu PGE o powołaniu projektu „Sprawiedliwej transformacji Kompleksu Bełchatów”).

W ramach transformacji w regionie Bełchatowa przewidziane są inwestycje w odnawialne moce wytwórcze. W pierwszym etapie projektu transformacji regionu powstanie m.in. Instalacja Termicznego Przetwarzania z Odzyskiem Energii, który rocznie będzie przetwarzać ok. 180 tys. ton odpadów komunalnych. Potencjał terenów elektrowni, kopalni i około elektrownianych w Bełchatowie pozwala na realizację farm słonecznych o mocy do 500 MW. Dodatkowo na terenach pogórniczych w okolicach miasta powstaną również farmy wiatrowe o mocy ok. 100 MW. Szacunek nakładów inwestycyjnych na realizację tych projektów na dzisiaj wynosi ok. 2,5 mld zł. W regionie analizowana jest również energetyka jądrowa. Każda z tych inwestycji to miejsca pracy przy budowie i późniejszej obsłudze.

Grupa PGE podkreśla, że transformacja nie będzie się wiązała ze zwolnieniami grupowymi (spodziewane zmniejszenie zatrudnienia będzie wynikało z naturalnych odejść), a zielone inwestycje mogą przynieść więcej miejsc pracy niż oferuje obecnie bełchatowska kopalnia i elektrownia. Analizy wskazują m.in. na specjalistów od wielkoskalowych instalacji fotowoltaicznych czy obsługi słonecznej energetyki prosumenckiej oraz rozważanej w regionie produkcji baterii do pojazdów elektrycznych.

Grupa PGE deklaruje, że będzie aktywnie wspierać mieszkańców regionu Bełchatowskiego pod kątem przebranżowienia, tworzenia nowych miejsc pracy w energetyce odnawialnej, ale także kształcenia dzieci i młodzieży w zawodach przyszłości, jak np. nowoczesne usługi energetyczne związane z inteligentnymi sieciami i obsługą energetyki prosumenckiej.

To pokazuje, że zielona transformacja energetyczna to nie tylko wyzwanie ekonomiczne, ale i społeczne. Nie da się zmierzyć z jednym, zapominając o drugim. Firmy, jak widać, doskonale zdają sobie z tego sprawę. Warto, by nie zapominali o tym również decydenci.

ikona lupy />
Joanna Maćkowiak-Pandera prezes Forum Energii / Materiały prasowe

Warto się skupić na konkretnych działaniach

Osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. – a taki cel stawia przed nami Europejski Zielony Ład, to ambitna perspektywa, choć możliwa do zrealizowania. Pamiętajmy jednak, że „po drodze” mamy co najmniej równie ambitne wyzwania – mam tu na myśli zaostrzenie kryteriów redukcji emisji dwutlenku węgla do 2030 r. Propozycja Komisji Europejskiej mówi dziś – zastępując wcześniejszy 40-proc. cel redukcji – o zmniejszeniu emisji o 55 proc. w porównaniu z 1990 r. Z naszych analiz wynika, że Polska może zmniejszyć emisję w perspektywie tej dekady o co najmniej 47–51 proc. w odniesieniu do 1990 r., realizując projekty, które są kluczowe nie tylko ze względu na klimat, lecz także bezpieczeństwo energetyczne, zanieczyszczenia powietrza i potrzebę modernizacji. Cel 55 proc. to zobowiązanie całej UE, a nie tylko Polski.

Gdyby się udało osiągnąć ten ok. 50-proc. poziom redukcji, realne jest również osiągnięcie neutralności po następnych dwóch dekadach. Zwłaszcza że mówimy o zupełnie nowych technologiach, które na pewno się pojawią. Energetyczny świat za 20 lat będzie zupełnie innych od tego, który znamy. To jednak będzie wymagało prowadzenia przemyślanych i konsekwentnych działań. Zamiast myśleć o wyśrubowanym, ale wciąż dość abstrakcyjnym celu w długiej perspektywie czasowej, warto raczej skupić się na konkretnych działaniach w krótszej perspektywie, stworzyć kilka projektów flagowych i je konsekwentnie realizować, np. czyste ciepło (pozbycie się węgla z gospodarstw domowych i ciepłownictwa; efektywnoś energetyczna w budynkach), elektryfikacja transportu.

Oczywiste jest, że stosunkowo duże zmiany dotkną energetykę – dziś wciąż opartą na węglu, odejście od niego wydaje się przesądzone, czego przykładem mogą być losy inwestycji w Ostrołęce. Odejście od węgla brunatnego i stopniowe odłączanie starych elektrowni na węgiel kamienny oznacza, że do 2030 r. emisje spadną o ok. 65 proc. To oczywiście wyzwanie, ale też warto zadać pytanie, czy jest inna droga. Połowa bloków energetycznych ma już ponad 40 lat i w zasadzie czeka już tylko na wyłączenie z eksploatacji. Mogą je zastępować w systemie już odnawialne źródła energii i gaz. Ale koncepcja, jak to zrobić, musi dopiero powstać.

Od tej strategii, od działań, jakie będziemy podejmować, zależą również koszty, o których wiele razy była mowa. Padały astronomiczne kwoty – 200, 400, 700 nawet 900 mld zł. Ale na dziś nie możemy powiedzieć, jakie koszty rzeczywiście poniesiemy, ponieważ to właśnie zależy od tego, jak zaplanujemy i przeprowadzimy cały proces. Na pewno będą potrzebne potężne inwestycje, ale też z drugiej strony – patrząc na dostępność finansowania – pieniędzy na rynku jest dużo, a nie można będzie z nich finansować już paliw kopalnych. To rozumie już coraz więcej firm – deklaracje osiągnięcia neutralności klimatycznej złożyły już m.in. PKN Orlen i PGE, które wiedzą, że trend redukcji emisji będzie w najbliższych dekadach dominujący, a pozostawanie poza nim będzie oznaczało spiralę śmierci dla tych firm.

W Polsce jest dużo lęku i braku wiary, czy sobie poradzimy, czy będzie nas na to stać. Myślę jednak, że lepiej rozłożyć ten proces na etapy i mniejsze kroki, np. myśleć perspektywą projektów flagowych – czyli czystego ciepła, odchodzenia od węgla i elektryfikacji transportu. Wtedy realizacja celów klimatycznych przestanie być jedynie abstrakcją, a stanie się po prostu zadaniem do wykonania.

ikona lupy />
Maciej Bukowski prezes WiseEuropa / Materiały prasowe

Transformacja dotyczy wszystkich

Osiągnięcie celów neutralności klimatycznej do 2050 r. jest realne, co więcej wydaje się, że ta droga nie ma alternatywy. Widać to chociażby po zachowaniach wielu firm, które nie oglądając się na rządy i wyznaczane odgórne cele, same deklarują osiągnięcie neutralności klimatycznej. Ten trend jest też już obecny w Polsce i nie są to i tylko propagandowe deklaracje – firmy elektroenergetyczne nie działają przecież w oderwaniu od realiów rynkowych. Przy obecnym trendzie odejścia od paliw kopalnych w perspektywie półtorej, dwóch dekad mogą pozostać bez swojego dzisiejszego podstawowego rynku. Zielone technologie stają się coraz bardziej konkurencyjne i pozostawanie przy węglu oznaczałoby utratę konkurencyjności.

Taka transformacja wiąże się oczywiście z olbrzymimi inwestycjami, ale elektroenergetyka i tak musi w najbliższych latach ponosić potężne inwestycje, chociażby na zastąpienie zdekapitalizowanych bloków nowymi źródłami wytwórczymi. Zielony Ład może być impulsem do transformacji.

Ta transformacja będzie dotyczyła nie tylko sektora elektroenergetycznego – chociaż jego w największym stopniu, ale też i innych działów gospodarki – budownictwa, transportu czy rolnictwa. Wydatki będą niezbędne, ale możliwe do sfinansowania. Realizacja tej strategii powinna wiązać się z dodaniem do inwestycji ok. 2 proc. PKB rocznie.

Aby ten cel mógł być zrealizowany, państwo powinno pełnić rolę przyjaznego regulatora. I konsekwentnego. Rozwiązania prawne powinny sprzyjać transformacji, budować jej ramy prawne – przypomnę, że nie mamy jeszcze regulacji dotyczących morskiej energetyki wiatrowej, ale też powinny być stabilne. Dawać inwestorom, którzy angażują swoje pieniądze w nowe, zielone technologie, pewność, że za kilka lat zmiana przepisów w najlepszym razie nie pogorszy ich perspektywy.

Państwo może też pobudzać pewne działania stymulujące określone segmenty rynku – czy to tworząc nowy rynek, np. wyposażając budynki, jakie ma w zarządzie, w pompy ciepła, tworząc w ten sposób popyt na te urządzenia. Może ułatwiać finansowanie poprzez gwarancje BGK, czy pośrednio poprzez system zielonych obligacji. Może wreszcie działać bezpośrednio poprzez subwencje, np. w obszarze biopaliw. Ważne, żeby suma tych działań składała się na spójny system.

Partner

ikona lupy />
Materiały prasowe