Zapoznał się on z dwoma listami, skierowanymi w tej sprawie przez Bilfingera do władz USA. W pierwszym z nich, wysłanym jeszcze w grudniu, niemiecka firma zawiadomiła, że będzie przestrzegać ustawy o ochronie europejskiego bezpieczeństwa energetycznego (PEESCA) i że wypowiedziała wszystkie swe zawarte ze szwajcarską spółką Nord Stream 2 AG umowy, kończąc tym samym współpracę z nią. W ubiegłym tygodniu potwierdziła to drugim listem.

Obroty Bilfingera wyniosły w 2019 roku 4,3 mld euro. Podpisał on szereg umów, dotyczących uczestnictwa w budowie bałtyckiego gazociągu. Jedna z nich dotyczy "opracowania, dostarczenia i uruchomienia systemów procesowego kierowania i systemów bezpieczeństwa eksploatacji gazociągu", co ma kosztować 15 mln euro. Bilfinger miał także dostarczyć gazową ciepłownię o roboczej mocy 90 MW dla lądowej bazy odbioru gazu z Nord Stream 2 w Lubminie.

Jak zaznacza "Bild", Rosja nie zareagowała dotąd na opisaną w listach decyzję, co budzi u Bilfingera obawy, że zostanie pozwany do sądu przez spółkę Nord Stream 2 AG, której właścicielem jest rosyjski Gazprom. Niemiecka firma wyjaśniła chcącemu uzyskać jej komentarz "Bildowi", że jest to w obecnej sytuacji niemożliwe.

>>> Polecamy: Metan groźniejszy od CO2. Radykalne ograniczenie jego emisji zatrzyma ocieplenie klimatu

Reklama