- Obawiam się, że na rynku nie ma wystarczającej ilości surowca, co podniesie ceny do poziomu 120-150 dol. za baryłkę. To z kolei doprowadzi do gospodarczej katastrofy – powiedział Paul Sankey z Sankey Research.

Kontrakty terminowe na ropę Brent i WTI już osiągnęły poziom114-117 dol. za baryłkę. Eksport surowca z Rosji na rynki już uległ załamaniu. Świat doznał szoku, bowiem kraje nie były przygotowane na tak gwałtowną geopolityczną zmianę, nie tworząc wystarczająco dużych rezerw. Eksperci obawiają się, że wzrost ceny uderzy mocno w popyt na surowiec i doprowadzi wiele gospodarek do recesji.

Wszystkie oczy są zwrócone na kraje OPEC i innych dużych eksporterów ropy naftowej. Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie nie odpowiedziały jak dotąd na kryzys zwiększeniem produkcji surowca. Mocno skrytykował to rynkowy ekspert David Goldwyn: „Stają po złej stronie historii, stając się niewiarygodnym dostawcą i przypominając światu, dlaczego jako priorytet postawiliśmy sobie rezygnację z ropy z Bliskiego Wschodu” – powiedział. – Myślę, że to ogromny błąd – dodał. Oba wspomniane kraje mają duże wolne moce produkcyjne. Zdecydowały się jednak „ukarać” swoich przyszłych najważniejszych odbiorców.

Reklama

Zdaniem Sankeya, jeżeli Arabia Saudyjska i ZEA nie zwiększą produkcji, a inny z producentów (na przykład Irak albo Libia) napotka na jakieś produkcyjne problemy, to ropa może kosztować nawet 200 dol. za baryłkę.