Jak podaje "Gazeta Wyborcza", nowosądeckie Fakro, drugi największy na świecie producent okien dachowych, od 20 lat ma na Ukrainie trzy fabryki. We Lwowie i okolicach, tuz przy granicy polsko-ukraińskiej (Lwów, Nowograd, Szkło). Zajmuje się produkcją elementów metalowych do okien i obróbką drewna oraz montażem okien dachowych. Zatrudnia pół tysiąca osób. Cała produkcja trafia na rynek ukraiński, białoruski i rosyjski.

"Już odczuwamy niepokój związany z możliwym wybuchem wojny. Po prostu naszych pracowników zabrano do wojska i mamy problem z obsadą stanowisk" - twierdzi cytowany przez "GW" właściciel Fakro Ryszard Florek.

"Nasze fabryki na Ukrainie produkują na rynek ukraiński. Gdy wybuchnie wojna, kraj i mieszkańcy Ukrainy będą ubożsi i po prostu nie będzie kto miał kupować okien. Mogą się tez pojawić problemy w logistyce. Tak więc z niepokojem obserwujemy to, co się na Ukrainie dzieje" - mówi.

Reklama

Gazeta zaznacza, że polscy przedsiębiorcy działający na wschodzie niepokoją się nie tylko o biznes, ale też o ludzi, pracowników, którzy się zwyczajnie martwią, co będzie dalej.