Skala zjawiska jest dużo większa

W tym roku do kradzieży doszło już 210 tys. razy. W całym 2022 r. – ponad 333 tys., a w 2021 r. – 259 tys. Eksperci zwracają uwagę, że skala zjawiska jest dużo większa. Złapać udaje się około 15-20 proc. złodziei.

Co więcej, spodziewają się, że będzie dalej rosła, a w nadchodzących miesiącach motorem napędowym będzie zmiana przepisów. Od października kradzież jest wykroczeniem, jeśli nie przekracza 800 zł, a nie jak dotąd 500 zł. To oznacza, że w tej sytuacji złodzieje zostaną ukarani najwyżej grzywną (maksymalnie na 500 zł).

Reklama

- To stanowi zachętę, by sięgać nie po swoje – uważa Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu, zwracając uwagę, że już dziś kradzieże są prawdziwym utrapieniem dla małych sklepów. I przyznaje, że rozwiązaniem byłoby wdrożenie zabezpieczeń antykradzieżowych przez sklepy. Tego rodzaju systemy wciąż nie istnieją w znacznej części placówek. Przeszkodą pozostaje jednak rentowność sklepów, która oscyluje w okolicy 1 proc. To uniemożliwia, przeprowadzanie jakichkolwiek większych inwestycji. Do tego przychody sklepów spadły w ostatnim czasie, czego powodem jest wzmożona walka o klientów ze strony dyskontów w związku z inflacją i malejącą konsumpcją w kraju. - Małych sklepów nie stać więc na zakup kosztownych systemów – dodaje Ptaszyński.

Technologia czyni cuda

Innego zdania są eksperci, którzy zwracają uwagę, że dziś jest to wydatek około 10 tys. zł. Co więcej, w przypadku, gdy łupem złodziei pada alkohol, potrafi się zwrócić już w siedem miesięcy. W pozostałych przypadkach czas ten wynosi około 1 roku.

- Za tę kwotę otrzymamy bramki antykradzieżowe instalowane przy wejściu, elementy zabezpieczające towary, detektory do ich dezaktywacji przy kasach oraz monitoring systemu – wymienia Katarzyna Chapman z Checkpoint Systems Polska, dodając, że w ostatnim czasie przybywa sklepów, które uświadamiają sobie, że po zmianie przepisów ich straty z powodu kradzieży mogą być większe.

- Dlatego odnotowujemy kilku procentowy wzrost zapytań o rozwiązania antykradzieżowe oraz ich instalacje – uzupełnia, potwierdzając, że w małych sklepach spożywczych nie było one dotąd zbyt popularnym rozwiązaniem. Co innego w dużych sieciach, czy sklepach odzieżowych, obuwniczych.

Jakie produkty są celem?

Eksperci podkreślają, że do podjęcia decyzji w zakresie zakupu zabezpieczeń zachęcać też mogą zmiany, jakie zachodzą w kradzieżach. Do niedawna ich łupem padały przede wszystkim droższe towary (w tym alkohol, kosmetyki, perfumy, żyletki i ostrza do nich, produkty chemii gospodarczej oraz higieny osobistej). Od czasu pandemii oraz wzrostu inflacji pojawiają się tzw. sezonowe produkty.

- Klienci zaczęli kraść to, co zdrożało najbardziej, jakby nie godząc się na to, że ceny pewnych produktów poszybowały tak bardzo. Dobrym przykładem jest masło, ale też wędliny – zauważa Katarzyna Chapman.

Handlowcy zwracają natomiast na jeszcze inne zjawisko. Tłumaczą, że skala kradzieży znacząco wzrosła od czasu wybuchu wojny w Ukrainie.

- Co więcej, złodzieje stali się bardziej zuchwali i bezczelni w swoich działaniach. Nagminne staje się podmienianie etykiet z tańszych na droższe produkty, ale też wyrywanie zabezpieczeń. Jakby wiedzieli, że nie grożą im żadne poważne konsekwencje. Mają też niestety świadomość niewystarczającego już zabezpieczenia sklepów oraz tego, że handel boryka się z deficytem pracowników ochrony. Złapanie ich na gorącym uczynku jest więc coraz mniej prawdopodobne – dodaje przedstawiciel jednej z sieci spożywczych.

Choć nie ma oficjalnych statystyk, to według wyliczeń ekspertów wartość kradzieży zewnętrznych stanowi od 1,5 do 3 proc. obrotów sklepów. Za drugie tyle odpowiadają kradzieże przeprowadzane przez pracowników, czyli tzw. wewnętrzne, które również znacząco wzrosły po tym, jak inflacja poszybowała w górę i podwyżki pensji przestały za nią podążać.