Ubiegłoroczne zwolnienia dotyczyły wskaźnika, który stanowi relację ilości gotówki (którą bank musi trzymać) do aktywów. Chodziło konkretnie o gotówkę, która musi być trzymana na zabezpieczenie obligacji oraz rezerw. Dzięki temu banki mogły przeznaczać dodatkowe środki finansowe na udzielanie kredytów bądź zakup obligacji rządowych. Bank centralny USA zdecydował, że zwolnienia nie będą kontynuowane.

- Rynek bardzo obawiał się tej decyzji Fed – mówi w rozmowie z MarketNews24 Michał Stajniak, ekspert XTB. – Jednak nie doszło do załamania, nie powtórzyła się sytuacja z lutego i marca 2020 r., gdy na bardzo dużą skalę banki wyprzedawały aktywa.

Stany Zjednoczone przygotowują się do uruchomienia kolejnego programu wsparcia dla gospodarki, przeznaczając na ten cel 3 bln USD. Jednocześnie wypłacane będą tzw. czeki Bidena i dodatkowa gotówka trafi do konsumentów, a z badań opinii publicznej wynika, że w dużym stopniu konsumenci przeznaczą ją na zakup akcji. Ponieważ dodatkowy dług rządowy trzeba będzie sfinansować, to polityka Fed nadal pozostanie bardzo luźna. W USA pojawia się coraz więcej czynników pro inflacyjnych, jednak Fed twierdzi, że wzrost inflacji okaże się jedynie przejściowy. Ten wzrost inflacji ma dotyczyć kwietnia i maja. Co ciekawe, rynki nie zareagowały na najnowsze wystąpienie prezydenta Bidena. Prawdopodobnie inwestorzy uważają, że Demokratom nie uda się podnieść podatków i kolejny program sfinansują deficytem. Zapowiadane podwyżki podatków, gdyby weszły w życie, byłyby dużym ciosem dla Wall Street.

- Prawdopodobnie reakcja rynku na nowe programy wsparcia będzie związana z odpływem kapitału od niebezpiecznych aktywów, natomiast dolar będzie tym bardziej traktowany jako aktywo bezpieczne – komentuje ekspert XTB. – Dolar ma więc przed sobą kilka dobrych tygodni, a może nawet kilka miesięcy. Punktem zwrotnym dla dolara będzie dopiero połowa tego roku.

Reklama