Informacje dotyczące – nazwijmy to - otoczenia instytucjonalnego, jakie pojawiały się na przełomie roku, nie przykuwały uwagi zagranicznych inwestorów – mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego

Czego istotnego nie wiemy jeszcze o inflacji za grudzień? Główny Urząd Statystyczny podał już wstępne szacunki mówiące, że inflacja spadła do 6,1 proc. Czy szczegółowe dane, które opublikuje w poniedziałek, mogą zawierać informacje istotne z punktu widzenia polityki pieniężnej?

Myślę, że to, co najważniejsze, już poznaliśmy. Znamy główny wskaźnik i najbardziej zmienne składowe. Dużych niespodzianek w finalnych danych w ostatnich miesiącach nie było i tym razem też ich nie oczekuję.

Reklama

Ale niedawno mieliśmy rewizję wstępnych danych. Inflacja finalnie była wyższa.

Nie sądzę, by rewizje rzędu 0,1 pkt zmieniały obraz. Z konferencji prezesa NBP Adama Glapińskiego po styczniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej wiemy, że dla RPP kluczowa sprawa to perspektywy obniżki inflacji w ciągu trzech pierwszych miesięcy tego roku, a także to, czy inflacja później odbije w górę i jak mocno.

Powrót VAT na żywność i odmrożenie cen energii podbiją inflację

Są wątpliwości, czy inflacja od II kw. będzie przyśpieszać?

To w głównej mierze będzie zależało od tego, co się stanie z VAT na żywność i z mrożeniem cen energii. Zerowy VAT kończy się z końcem I kwartału, a program osłonowy w zakresie cen energii w połowie roku.

Czy gdyby oba elementy „tarczy antyinflacyjnej” zostały zachowane, to mogłoby być tak, że inflacja by nie wzrosła?

Gdyby wyeliminować te dwa czynniki, to do końca roku inflacja by spadła. Na koniec roku byłaby w pobliżu 3 proc. z lekkim plusem, a nie na „5 z plusem”. Wiemy, że zero to nie jest „naturalny” poziom stawki VAT na żywność. Dziś ceny żywności są więc obniżone o 5 proc., i to trzeba traktować jako swego rodzaju czynnik wyjątkowy.

Oczywiście, jak przyglądamy się inflacji, to warto wspomnieć, że jest też inny efekt. Tarcze antyinflacyjne to rodzaj stymulacji fiskalnej. Skoro gospodarstwa domowe nie wydają na żywność i energię, to wydają na coś innego – to samo w sobie jest proinflacyjne.

Mamy do czynienia z pewnym brakiem czytelności co do perspektyw inflacji związanym z tarczami. To uzasadnia, żeby patrzeć na inflację bazową a nie na główny wskaźnik. Tak, jak na środowej konferencji zapowiadał prezes Glapiński.

Jakie są jej perspektywy?

Zakładamy, że ona również spadnie. W grudniu wynosiła nieco poniżej 7 proc., ale w końcu roku znajdzie się w okolicach 5 proc. Powinna być zbliżona do głównego wskaźnika wzrostu cen.

Luźna polityka fiskalna byłaby argumentem za podwyżkami stóp

Co w takim razie ze stopami procentowymi w tym roku?

To będzie zależało od oceny RPP, czy 5 proc. czy to wystarczająco niska inflacja. Z jednej strony tak, bo „wracamy” z dwucyfrowych poziomów, ale z drugiej strony na tle krajów regionu i celu inflacyjnego to będzie wciąż wysoki wskaźnik. W Czechach mówimy w tym roku o inflacji wracającej do 2-3 proc. Na Węgrzech pod koniec roku inflacja może to być poniżej 4 proc.

Może to będzie argument za podwyżkami stóp?

W polityce pieniężnej zawsze jest przestrzeń, by dane interpretować w sposób bardziej lub mniej restrykcyjny. Inflacja nie będzie trwale w celu ani w tym, ani w przyszłym roku. Czy to będzie argument za podwyżkami? Dużo będzie zależało od tego, jak będzie wyglądała polityka fiskalna. Gdybyśmy mieli perspektywę jej zacieśnienia w 2025 r. – w tym roku nie należy się tego spodziewać, raczej można mówić o nowelizacji budżetu i o wyższym deficycie - to może nie trzeba będzie podwyżek stóp. Część oczekiwanego zacieśnienia w polityce będzie miała zresztą charakter „naturalny”. Będzie się wiązała z wygasaniem tarcz antyinflacyjnych. Jeśli tego zacieśnienia nie będzie, to na bazie danych będzie można mówić o zaostrzeniu polityki pieniężnej.

Lokalna polityka nie przebija się do inwestorów zagranicznych

Zmieńmy temat. Jakie jest w tej chwili nastawienie zagranicznych inwestorów do polskiego rynku? Czy zawirowania polityczne, z jakimi mamy do czynienia, sprawiają, że inwestorzy są ostrożniejsi?

Na podstawie reakcji rynkowej, przepływów kapitału i tego, co słychać w rozmowach z inwestorami, jakie pytania zadają można powiedzieć, że nastawienie do Polski poprawiło się w październiku. Wtedy zwiększyło się oczekiwanie na napływ środków unijnych, co umocniło złotego. W ostatnich tygodniach nie było istotnych zmian w tym nastawieniu. Polityka jest traktowana jako pewien „szum w tle”, który nie przykuł większej uwagi. Sam byłem trochę zaskoczony, że różne informacje dotyczące – nazwijmy to - otoczenia instytucjonalnego, jakie pojawiały się na przełomie roku, nie przykuwały uwagi inwestorów. Do nich to się nie przebija – w przeciwieństwie do bieżących danych, czy wypowiedzi przedstawicieli banku centralnego czy decydentów w zakresie polityki budżetowej.

W takim co z punktu inwestorów widzenia jest najważniejsze?

Większość z nich patrzy na Polskę przez pryzmat tego, co dzieje się na rynkach bazowych, czyli w strefie euro oraz sytuacji w regionie. Panuje przeświadczenie, że trendy dotyczące Polski nie mogą odbiegać od tego, co dzieje się w naszym otoczeniu. Można powiedzieć, że to upraszczanie rzeczywistości, ale właśnie tego typu nastawienie wpływa na oczekiwania. I na sytuację rynkową. Przewidywania, że podobnie jak w strefie euro, i u nas dojdzie do obniżek stóp, przekładają się na notowania obligacji czy swapów.

Rozmawiał: Łukasz Wilkowicz