Słowo „krypto” po grecku znaczy ukryty. „Kryptowaluta” dla wielu osób może brzmieć egzotycznie i tajemniczo, tym bardziej, że mówimy o czymś, co fizycznie nie istnieje. Czy ta tajemniczość zniechęca do inwestowania, czy wręcz przeciwnie?
ikona lupy />
Sławek Zawadzki, jeden z założycieli marki Kanga / Materiały prasowe

Faktycznie, w języku polskim słowo „krypto” może wywoływać pewne skojarzenia – od tajemniczości po śmierć – ale warto podkreślić, że w przypadku kryptowalut odnosi się ono do matematyki i kryptografii, które stanowią fundament bezpieczeństwa tej technologii. Chodzi tu nie tylko o sam aspekt inwestycyjny, ale przede wszystkim o utrzymanie systemu, który jest ponadnarodowy i oparty na zaawansowanej technologii.

Często spotykam się z argumentem, że kryptowaluty są „niefizyczne” i przez to rzekomo „nieistniejące”. Ale istnienie kryptowalut można porównać do istnienia informacji – podobnie jak zapis kodu DNA w naszym organizmie, kryptowaluty są kodem zapisanym na nośnikach danych na całym świecie. Jest to coś, czego nie da się zmienić ani wyeliminować żadną siłą polityczną czy zewnętrzną. Kryptowaluty są zatem czymś realnym, mimo że nie mają fizycznej postaci, a ich wartość tkwi w samej informacji i technologii, która je wspiera.

Argumentu, że to coś nie istnieje, używam nieco przewrotnie, bo inwestowanie w jakiekolwiek instrumenty finansowe – akcje, obligacje czy kontrakty terminowe – jest dziś zdematerializowane. Ale kryptowaluty są jednak specyficznym instrumentem. Przede wszystkim nie mają nic wspólnego z władzami państw czy bankami centralnymi. Rządzą się innymi prawami.

Kiedy mówimy o kryptowalutach, powinniśmy zauważyć, że to pojęcie obejmuje szerokie spektrum aktywów. Dla uproszczenia podzielmy je na trzy kategorie: bitcoin i podobne mu kryptowaluty, te związane z konkretnymi biznesami i projektami oraz kryptowaluty stworzone dla zabawy, jak tzw. memcoiny.

Chcę teraz skoncentrować się na „królu kryptowalut” – bitcoinie, który w tej dziedzinie odgrywa rolę wyjątkową. To waluta, za którą nie stoją żadne rządy, banki centralne ani organizacje. 25 lat temu sama idea waluty ponadnarodowej, opartej na wielkiej sieci informatycznej, odpornej na jakiekolwiek wyłączenie i dostępnej dla każdego, niezależnie od statusu materialnego, brzmiałaby jak science fiction. A jednak bitcoin, oparty na technologii blockchain – technologii, którą można nazwać pomnikiem ludzkiego geniuszu – jest dziś rzeczywistością.

To właśnie fakt, że za bitcoinem nie stoi żadna instytucja centralna, czyni go wyjątkowym. Zasady działania bitcoina są przejrzyste i niezmienne – wiadomo, że jego maksymalna liczba wynosi 21 mln, nie można ich „dodrukować”. Mechanizm dystrybucji jest jasny, a wszelkie zasady są publiczne. To, że bitcoin działa poza kontrolą banków czy państw, stanowi jego przewagę, dając poczucie bezpieczeństwa i niezależności milionom ludzi na całym świecie.

Dla jakiego inwestora są kryptowaluty? A może zapytam inaczej – czy instrumentarium związane z tym rynkiem pozwoli znaleźć coś dla każdego, czy to raczej rynek dla określonego typu „graczy”?

Początkowo bitcoinem interesowali się głównie entuzjaści technologii – najczęściej młodsi mężczyźni, choć nie tylko. Dziś, kiedy mówimy o przeciętnym inwestorze kryptowalutowym w Polsce, nadal najczęściej jest to mężczyzna między 20. a 45. rokiem życia, zwykle z większego miasta. Jednak ten obraz szybko się zmienia, ponieważ inwestowanie w kryptowaluty staje się dostępne dla każdego.

W mojej ocenie profil inwestora kryptowalutowego zbliży się do tego, który inwestuje w złoto – aktywo postrzegane jako forma przechowywania wartości, którego wartość opiera się głównie na zaufaniu, a nie na funkcji użytkowej. Podobne mechanizmy zaufania wspierają wartość bitcoina, ale z tą przewagą, że inwestor w kryptowaluty nie ponosi kosztów związanych z fizycznym transportem i przechowywaniem, co jest nieuniknione w przypadku złota.

Dodatkowo, widzimy rosnące zainteresowanie bitcoinem ze strony inwestorów tradycyjnych, którzy do tej pory inwestowali w złoto, srebro czy inne klasyczne aktywa. Przykładem tego trendu jest sytuacja w Stanach Zjednoczonych, gdzie bitcoin pojawił się na Wall Street, umożliwiając inwestowanie w niego osobom, które niekoniecznie są biegłe w technologii i nawet nie korzystają z giełd kryptowalutowych. To pokazuje, że rynek kryptowalut stopniowo dostosowuje się do potrzeb różnych typów inwestorów.

Kryptowaluty co jakiś czas brylują na pierwszych stronach gazet i na pierwszych pozycjach w serwisach informacyjnych – najczęściej w sytuacjach, kiedy dochodzi do gwałtownych wzrostów notowań albo ostrych zjazdów cen. Wtedy napływają na rynek albo odpływają fale inwestorów, ale sądząc po obrotach na tym rynku, bilans jest chyba dodatni?

Od czasu do czasu przeprowadzam eksperyment, który udostępniam na swoich social mediach i w innych materiałach. Polega on na codziennym inwestowaniu stałej kwoty, na przykład 1 dolara, w bitcoina, złoto i akcje na Wall Street, aby zobaczyć, jak te inwestycje zachowują się w dłuższym okresie. Wyniki pokazują, że strategia systematycznego inwestowania stałej kwoty, niezależnie od ceny, okazuje się najlepsza, a bitcoin wyraźnie dominuje.

Bez względu na to, czy zaczęlibyśmy inwestować na początku 2023 r., czy w 2015 r., bitcoin w końcu daje dodatni zwrot. Jest hegemonem, ponieważ w porównaniu z innymi aktywami – takimi jak złoto czy akcje spółek z Wall Street – osiąga znacznie lepsze wyniki. To, co pozwala kryptowalutom oferować takie wzrosty, to ich naturalna zmienność. Są okresy, kiedy kryptowaluty gwałtownie tracą na wartości. Jednak ci, którzy konsekwentnie inwestują i nie poddają się emocjom, kiedy bitcoin straci 10 czy 15 proc. w ciągu miesiąca, ostatecznie wychodzą na plus. Dane historyczne wyraźnie to potwierdzają.

W momencie gdy odpowiadam na to pytanie, bitcoin osiągnął swój kolejny szczyt – i wierzę, że takich szczytów przed nami będzie jeszcze wiele.

Często media donoszą o gigantycznych zyskach, jakie przynoszą kryptowaluty, ale słychać też o tym, że łatwo stracić pieniądze. To prawda czy mity?

Na to pytanie można odpowiedzieć z trzech perspektyw. Po pierwsze, każda inwestycja wiąże się z ryzykiem – to immanentna cecha inwestowania. Są inwestycje bardziej bezpieczne i te mniej przewidywalne. W przypadku bitcoina mamy zbyt krótką historię, by z całkowitą pewnością mówić, że jego wartość będzie stabilnie rosła, tak jak dotychczas. Osobiście wierzę, że bitcoin będzie zyskiwał na wartości, opierając się na zasadach podaży i popytu, znanych nam od starożytności. Jednak by być uczciwym, trzeba zaznaczyć, że inwestowanie w bitcoina niesie ze sobą pewne ryzyko.

Po drugie, istnieje wiele projektów kryptowalutowych, które emitują swoje tokeny. Inwestowanie w nie jest ryzykowne, podobnie jak inwestowanie w startupy – nie wszystkie projekty przetrwają, a niektóre mogą okazać się nietrwałe.

Po trzecie, niestety na rynku pojawia się wiele oszustw, gdy ktoś obiecuje ogromne zyski, przyjmując środki rzekomo na kryptowaluty, lecz w rzeczywistości nie mają one nic wspólnego z prawdziwym rynkiem kryptowalut. Oszuści wykorzystują popularność tego słowa, by wyłudzać środki, i znikają.

Podsumowując, choć inwestowanie w kryptowaluty niesie pewne ryzyko, historia pokazuje, że ci, którzy wiernie inwestowali w bitcoina, osiągali pozytywne wyniki. Z tego powodu inwestuję swoje wolne środki właśnie w bitcoina.

Czy ten rynek kieruje się takimi zasadami podaży i popytu jak np. giełda papierów wartościowych?

Na rynkach kapitałowych dominują dwie podstawowe metody analizy: analiza fundamentalna oraz analiza techniczna, oparta na badaniu wykresów. W przypadku kryptowalut te same zasady również mają zastosowanie. Analiza techniczna działa dokładnie tak samo jak na tradycyjnych rynkach, natomiast analiza fundamentalna polega na ocenie projektów, za którymi stoją konkretne zespoły lub organizacje. W tej analizie badamy m.in. tokenomię projektu, skład zespołu, cele oraz faktyczne zapotrzebowanie rynku na rozwiązania, które projekt oferuje.

Jednak kryptowaluty wprowadzają dodatkową, unikalną metodę analizy – analizę on-chain. To narzędzie pozwala na monitorowanie wszystkiego, co dzieje się bezpośrednio na blockchainie. W kryptowalutach każda transakcja jest jawna i transparentna, co umożliwia wgląd w liczbę portfeli, które przechowują duże ilości kryptowalut, oraz w analizę ich zachowań. Możemy sprawdzić ruchy pomiędzy portfelami i obserwować, jakie inicjatywy podejmują poszczególni użytkownicy. Ta ogromna ilość informacji, dostępna dla każdego inwestora, nie jest dostępna w tak przejrzystej formie na tradycyjnych rynkach kapitałowych.

Dzięki połączeniu analizy fundamentalnej, technicznej i on-chain doświadczeni, a nawet średnio zaawansowani inwestorzy kryptowalutowi mogą opracować stabilne strategie inwestycyjne, które oferują potencjalne korzyści znacznie większe niż na klasycznych rynkach finansowych.

Czy jakaś instytucja – Komisja Nadzoru Finansowego albo resort finansów – nadzoruje giełdy i kantory handlujące kryptowalutami?

Dotychczas w Europie brakowało spójnych przepisów dotyczących kryptowalut – każde państwo miało własne regulacje, często niekompletne, co prowadziło do wykorzystywania przepisów dotyczących walki z praniem brudnych pieniędzy lub rynku kapitałowego. Brakowało jednak jednolitego systemu prawnego, dlatego zdecydowano się na wdrożenie rozporządzenia europejskiego MiCA, które kompleksowo definiuje, jak mają funkcjonować organizacje kryptowalutowe w całej Unii Europejskiej.

Rozporządzenie MiCA nakłada na giełdy kryptowalut, kantory oraz inne instytucje zajmujące się obrotem kryptowalutami standardy prawne niemal równorzędne z tymi, które obowiązują banki. Wprowadzenie MiCA oznacza, że każde państwo członkowskie Unii Europejskiej będzie miało wyznaczony organ nadzorczy do monitorowania rynku kryptowalut. W Polsce tę funkcję będzie pełnić KNF, która rozpocznie formalny nadzór nad instytucjami kryptowalutowymi od 30 grudnia 2024 r.

Rozmawiał Witold Sosnowski

Partner

ikona lupy />
kanga Logo / fot. materiały prasowe