Poniedziałkowe notowania na GPW rozpoczęły się niewielkimi spadkami indeksów - WIG20 spadał o 0,14 proc., a WIG - o 0,39 proc. Jednak bardzo szybko straty zaczęły rosnąć. Około godz. 14:30 indeks warszawskich blue chipów spadał o 3,09 proc., a WIG tracił 3,16 proc. Spadki pogłębiły się pod koniec sesji. Na zamknięciu WIG20 stracił 4,55 proc., mWIG40 zniżkował o 3,87 proc., a sWIG80 o 4,68 proc.

Inwestorzy coraz bardziej nerwowo reagują na doniesienia dotyczące konfliktu na linii Rosja - Ukraina. W niedzielę wieczorem Departament Stanu USA wydał nakaz rodzinom dyplomatów amerykańskich opuszczenia ambasady USA w Kijowie. Uzasadnił to „obawą nieuchronnej inwazji militarnej na Ukrainę”. Zezwolił też na wyjazd z Ukrainy pracownikom technicznym. Z kolei Kwatera Główna NATO poinformowała w poniedziałek, że kraje NATO wysyłają dodatkowe okręty i myśliwce do Europie Wschodniej, wzmacniając odstraszanie i obronę w miarę, jak Rosja kontynuuje rozbudowę wojsk na Ukrainie i wokół niej. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że zwiększenie kontyngentu, sił NATO na jego wschodniej flance prowadzi do wzrostu napięcia w sferze bezpieczeństwa.

"Nerwowość na rynkach narasta na co składają się dwa elementy - obawy o politykę FED i jej skutki dla Wall Street, która zaliczyła w zeszłym tygodniu największą wyprzedaż od czasów covidowej paniki w marcu 2020 r., a także coraz mniej stabilną sytuację na Ukrainie. O ile w pierwszym przypadku szef FED może próbować uspokoić rynki finansowe już w najbliższą środę, chociaż wiarygodność Powella maleje, co pokazują "jastrzębie" prognozy banku Goldman Sachs na ten rok - wzrost stóp o 100 p.b. w tym roku to za mało - o tyle w przypadku Ukrainy to wielka niewiadoma" - pisze w komentarzu rynkowym Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ.

"Zdaniem części ekspertów działania Rosji na Ukrainie mogą doprowadzić do największego kryzysu od zakończenia II wojny światowej, a Biały Dom przestrzegał, że sankcje, jakie mogą zostać nałożone na Rosję mogą być bardzo dotkliwe. Jeżeli mimo tego, ryzyko konfliktu nie zmalało, a nadal rośnie (ewakuacja amerykańskiej ambasady w Kijowie, manewry Rosji i Białorusi na początku lutego), to sytuacja robi się dość poważna. Oznacza to, że Rosjanie spodziewają się, że Zachód nie będzie chciał umierać za Ukrainę i nie zdecyduje się na "atomowe" sankcje na Rosję, które jemu samemu mogą mocno zaszkodzić (zwłaszcza Unii Europejskiej). Putin może powiedzieć: sprawdzam" - dodaje. "O tym, że pierwsze skrzypce zaczyna grać geopolityka świadczy chociażby brak większej reakcji rynków na słowa prezesa Glapińskiego z weekendu wyrażające akceptację dla bardziej agresywnych podwyżek stóp procentowych w tym roku. Bo czy w sytuacji realnego konfliktu na Wschodzie i jego bolesnego wpływu na krajową gospodarkę, sytuacja może będzie wymagać nieco bardziej wyważonego podejścia ze strony RPP, aby nie doprowadzić do nadmiernego wychłodzenia gospodarki" - pisze analityk.

Reklama