W poniedziałek rano brytyjska waluta osłabiła się wobec dolara o prawie 5 proc. i w pewnym momencie za jednego funta trzeba było płacić zaledwie 1,0327 dolara. Wprawdzie później funt nieco się odbił, do 1,08 dolara, ale wieczorem znowu osłabł - do niespełna 1,07 dolara. Jeszcze tydzień temu jeden funt był wart ok. 1,15 dolara amerykańskiego.

Przyczyną ostrego spadku brytyjskiej waluty są źle przyjęte przez rynki finansowe cięcia podatków, które w piątek ogłosił nowy minister finansów Kwasi Kwarteng, a dokładniej obawy, że negatywnie wpłyną one na stabilność brytyjskich finansów publicznych i inflację. Cięcia o wartości 45 mld funtów zostały fatalnie przyjęcie politycznie, bo najbardziej na nich skorzystają najlepiej zarabiający, a na dodatek zostaną one sfinansowane przez zwiększanie zadłużenia.

Kwarteng oraz nowa premier Liz Truss argumentowali, że cięcia podatków są kluczem do pobudzenia gospodarki i wzrost, który dzięki temu nastąpi, pozwoli na spłatę tego zadłużenia. Ale analitycy uważają, że to ryzykowna strategia, bo nie ma pewności, czy zakładany wzrost faktycznie będzie miał miejsce. Poza tym rząd Truss już kilka dni wcześniej ogłosił duże zwiększenie zadłużenia, bo również w ten sposób zostanie sfinansowane zamrożenie cen energii dla odbiorców indywidualnych oraz firm - choć zdaniem opozycji można by w tym celu opodatkować nadzwyczajne zyski osiągane przez firmy energetyczne.

W wydanym oświadczeniu BoE zapewnił, że "bardzo uważnie monitoruje rozwój sytuacji na rynkach finansowych w świetle znacznej przeceny aktywów finansowych" i w razie potrzeby podejmie działania na następnym posiedzeniu Komitetu Polityki Monetarnej - w listopadzie. Ale analitycy uważają, że jeśli deprecjacja funta będzie nadal postępować, BoE zostanie zmuszony do tego, by działać szybciej, nawet już w tym tygodniu. Spodziewają się oni, że główna stopa procentowa zostanie podniesiona o 0,75-1,0 proc., co byłoby największą jednorazową podwyżką od dziesięcioleci, a wiosną wzrośnie ona z obecnych 2,25 proc. do 5,5-6,0 proc.

Reklama

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)