Od 24 lutego br. Ukraina broni się przed zbrojną napaścią Rosji. Wczoraj (15 listopada) po raz pierwszy zdarzyło się, że w następstwie toczących się walk rakieta spadła na terytorium Polski. Doszło do tego w lubelskiej wsi Przewodów, k. Hrubieszowa, ledwie kilka kilometrów od granicy naszego kraju z Ukrainą. Wybuch, który nastąpił ok. godz. 15:40, zabił dwóch mężczyzn – pracowników suszarni zbóż, gdzie uderzyła rakieta.

Złoty najpierw stracił

– Po wtorkowym wybuchu kurs EUR/PLN na sesji azjatyckiej rósł nawet do 4,7850. W środę rano osuwa się jednak już poniżej 4,71 zł i jest pół grosza poniżej poziomu z wtorkowego poranka. Dolar wyceniany jest na 4,52 zł, co oznacza dziesięciogroszowy spadek kursu USD względem nocnego szczytu. Podobnie jak złoty, odporność wykazują polskie aktywa. WIG20 tuż po starcie sesji na GPW jest tylko nieco ponad 0,5 proc. na minusie. To minimalna skala przeceny. Szczególnie, gdy uwzględnimy, że indeks największych spółek rósł właściwie nieprzerwanie od miesiąca i w tym czasie od dna bessy odbił na imponujące 30 proc. Rentowność polskich 10-letnich obligacji skarbowych kończyła wtorkową sesję na pułapie 6,95 proc. W środę rano nadal nie przekracza 7 proc. Sytuacja na rynkach bazowych również uległa szybkiej normalizacji i po ok. 1,5-procentowym spadku indeksu S&P 500, czy niemal 1-procentowym podbiciu kursu złota, po 12 godzinach od informacji praktycznie nie było już śladu – komentuje Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Reklama

Błyskawiczne rozchodzenie się rynkowych turbulencji po kościach to prawdopodobnie efekt wstępnych ustaleń, że wybuch pod Hrubieszowem jest efektem działań ukraińskich sił przeciwlotniczych. Prezydent USA Joe Biden także potwierdził, że trajektoria lotu rakiety nie wskazuje na to, że została wystrzelona przez wojska rosyjskie w kierunku Polski.

– Sytuacja z wielką mocą przypomina jednak międzynarodowym inwestorom o ryzyku wiszącym nad złotym oraz polskimi akcjami i obligacjami. Przypomnijmy, że w końcówce września, gdy dolar i frank kosztowały wyraźnie ponad 5 zł, a EUR/PLN rósł w okolice 4,90, jednym z istotnych powodów odwrotu od złotego stało się ogłoszenie mobilizacji w Rosji. Wówczas doszło do prawdziwej kumulacji niekorzystnych wydarzeń. Na tarapaty polskiej waluty złożyły się także: zaostrzenie kursu przez Rezerwę Federalną, krach funta, czy sabotaże przy gazociągach Nord Stream skutkujące chwilowym, ale potężnym podbiciem cen gazu w Europie – wylicza analityk Cinkciarz.pl.

Wyhamowany potencjał do dalszych wzrostów

Złoty błyskawicznie otrząsnął się z szoku, ale kwestia wybuchu pod Hrubieszowem może ograniczać potencjał do kontynuacji umocnienia polskiej waluty, która w relacji do euro, dolara i franka w tym kwartale zyskiwała po kilka procent. W przypadku powrotów turbulencji na globalne rynki, może stawać się balastem dla złotego.

– Niekorzystnie na notowania PLN może też oddziaływać niechęć Rady Polityki Pieniężnej do kontynuacji podwyżek stóp procentowych. Czynniki te przy sprzyjających rynkom wschodzącym trendach na Wall Street czy w notowaniach dolara nie będą na pierwszym planie, ale w przypadku powrotu zawirowań mogą stawać się istotnym balastem i potęgować wrażliwość złotego na niekorzystne otoczenie. W końcówce roku znacznie wyraźniejsze umocnienie PLN i spadek notowań euro poniżej 4,60 zł, czyli najniższych pułapów od agresji Rosji na Ukrainę ustanowionych w maju, może okazać się zbyt ambitnym celem – szacuje ekspert z Cinkciarz.pl.