"Nie ma wątpliwości, że stoimy w obliczu jednego z największych kryzysów humanitarnych w Europie od czasu II wojny światowej. W ciągu pierwszych trzech dni rosyjskiej agresji, dokonanej przy współudziale białoruskiego reżimu Alaksandra Łukaszenki, byliśmy świadkami ucieczki z Ukrainy prawie 500 tys. osób, spośród których 300 tys. znalazło schronienie w moim kraju" - powiedział Szczerski.

Odniósł się przy tym do doniesień o dyskryminacji na granicy polsko-ukraińskiej, w tym obaw wyrażanych przez przedstawicieli Indii dotyczących losów indyjskich studentów.

"Wiemy, że niektóre misje tu w Nowym Jorku były celami dezinformacji, mówiącej o dyskryminacyjnych praktykach na granicy polsko-ukraińskiej (...) To kompletne kłamstwo i straszna zniewaga dla nas" - stwierdził ambasador. Zaznaczył, że do Polski dotarli dotąd obywatele 125 krajów.

Dodał, że granice Polski są otwarte dla wszystkich uchodźców z Ukrainy, których dotychczasowa liczba sięga 300 tys. Podkreślił również m.in., że Polska wysłała specjalne pociągi, by ewakuować seniorów i matki z małymi dziećmi, a Polacy masowo ruszyli, by pomagać uchodźcom. Podkreślił, że do pomocy ruszyło tak wiele osób, że wokół przejść granicznych utworzyły się korki. Poinformował też, że w Polsce urodziły się już pierwsze dzieci ukraińskich uchodźców, a w szpitalach przeprowadzono pierwsze operacje ratujące życie Ukraińców.

Reklama

"Polska może nie jest politycznym supermocarstwem, lecz chcemy być supermocarstwem solidarności" - podkreślił Szczerski.

Dyplomata podkreślał, że wielu Ukraińców odmawia opuszczenia kraju, chcąc bronić ojczyzny, dodając, że na Ukrainie pozostali też polscy dyplomaci z ambasadorem Bartoszem Cichockim na czele. Cytował przy tym słowa Cichockiego z Kijowa.

"Od czwartku muszę chować się przed bombardowaniem w piwnicy kilka razy dziennie. Wstaję przy dźwięku ognia karabinów maszynowych. Okna trzęsą się od detonacji rakiet" - czytał relację polskiego ambasadora dyplomata.

Kończąc wystąpienie Szczerski powołał się na przesłanie powieści "Zbrodnia i kara" Fiodora Dostojewskiego.

"Przesłanie tej książki jest następujące: jeśli ktoś, tak jak Raskolnikow, myśli że jest wyjątkowy i wolny od zobowiązań moralnych i przez to uprawniony do popełnienia zbrodni morderstwa, to w końcu doczeka się kary wynikającej z samej zbrodni (...) Nie ma zbrodni bez kary" - powiedział Szczerski w wystąpieniu.