Nie udawajmy, że instytucje globalne w imieniu wszystkich państw świata i w ich wspólnym interesie wprowadzą dobre rozwiązania.

Polska nie może się dogadać z Ukrainą w kwestii handlu zbożem. To tylko jeden z przykładów napięć, które popychają dzisiejsze rządy do gospodarczego protekcjonizmu. Protekcjonizm w latach 30. XX w. doprowadził do wojny światowej. Do czego doprowadzi teraz?

Ma pan rację. Jesteśmy w krytycznym momencie dla przyszłości światowej gospodarki. Sto lat temu do wojen handlowych wykorzystywano przede wszystkim narzędzia celne. Potem państwa porozumiały się i cła ograniczyły. Dzisiaj wojny handlowe toczy się z pomocą narzędzi pozataryfowych, np. z pomocą reguł fitosanitarnych czy subsydiowania własnego przemysłu. Chiny dotują swój przemysł solarny, USA również sięgają po to narzędzie w ramach ustawy o zwalczaniu inflacji. Dotacyjne wojny handlowe mogą być bardzo niebezpieczne, mogą prowadzić do odrodzenia się gospodarczych nacjonalizmów, a te w przeszłości wpędzały kraje w problemy wewnętrzne, co przekładało się na wzrost agresywnych postaw. Musimy ten dotacjonizm jakoś opanować.

Cały wywiad przeczytasz w weekendowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" i na eGDP.

Reklama