Nielegalne odprowadzanie deszczówki do kanalizacji sanitarnej to już prawdziwa plaga polskich miast, która często grozi katastrofą. Dlaczego? Bo miejskie systemy kanalizacyjne nie są przystosowane do tego, żeby przyjmować dodatkowe, większe ilości wody opadowej.

Tym się kończy nielegalne odprowadzanie deszczówki

Jak tłumaczą fachowcy, en rodzaj kanalizacji ma mniejsze średnice rur niż kanalizacja deszczowa. Kiedy wody jest za dużo, może się to skończyć podtopieniami i awariami. Wynikają z tego i inne szkody. Przez zanieczyszczenia niesione przez wody opadowe, takie jak piasek czy kamienie, urządzenia kanalizacyjne szybciej się zużywają. Wzrasta też zużycie energii elektrycznej, ponieważ trzeba pompować dodatkowe ilości wody deszczowej. Takie „nadprogramowe” obciążenie kanalizacji bezpośrednio wpływa na cenę odbioru ścieków sanitarnych.

Dymem namierzają nieuczciwych

Jak się to robi? Specjaliści wtłaczają dym do studzienki kanalizacyjnej, a potem sprawdzają czy znajduje ujście w przydomowych rynnach albo w kratkach odwodnieniowych. Taką metodę stosuje Przedsiębiorstwo Inżynierii Komunalnej w Pszczynie, informuje portalsamorzadowy.pl

Wytwornica dymu produkuje białą mgłę z roztworu płynu z odpowiednimi atestami do stosowania w pomieszczeniach zamkniętych. Wytwarzany dym jest bezwonny i nieszkodliwy dla ludzi i zwierząt.

Może się skończyć zapłaceniem wysokiej grzywny

Co grozi tym, którzy nielegalnie odprowadzają deszczówkę? W pierwszej kolejności wysyłane jest pismo. Właściciel posesji musi trwale odciąć nielegalne odprowadzenie, a następnie w inny sposób zagospodarować wodę deszczową, na przykład poprzez drenaż, zbiornik na wodę do podlewania ogródka czy wprowadzenie do kanalizacji deszczowej – wyjaśnia samorządowy serwis.

To łagodniejsze konsekwencje, bo może się też skończyć grzywną w wysokości 10 tysięcy złotych.