Bon vivant światowego biznesu spieniężył niedawno część swoich akcji firmy Tesla, żeby mieć na życie i na przelew do skarbówki. Sprzedał, a mieszek mu nie schudnie, akcje Tesli pójdą zapewne w górę i majątku jeszcze mu przybędzie. Zazdrościć i złorzeczyć takiemu czy cieszyć się jego powodzeniem? Uzyskał to, co ma, mądrą i ciężką pracą czy „tylko” miał szczęście, które nas przez całe życie omija szerokim łukiem? Domierzyć mu podatków, a może brać od niego mniej, skoro radzi sobie z pieniędzmi jak mało kto na świecie? Świat bez Musków, Gatesów, Rockefellerów byłby lepszy, gorszy czy może taki sam? Będą na te pytania próby odpowiedzi. Czy „obiektywnie” słuszne, nie wiem, ale raczej wyważone.

Źródła sukcesu

Żaden z Elona Muska następca Nikoli Tesli, genialnego wynalazcy i inżyniera z dalekiej przeszłości. Karierę biznesową rozpoczął od map, przewodników po firmach i serwisów informacyjnych w internecie. Dzięki 307 mln dol., za które sprzedał swą firmę Zip2, wszedł w usługi finansowe i założył przedsiębiorstwo X.com. Wkrótce zmienił jego nazwę na PayPal (po polsku np. „ZiomKasa”).
Również PayPala spieniężył dość szybko. Transakcja odbyła się 19 lat temu (jesienią 2002 r.). Umowa na sprzedaż firmy na rzecz eBay opiewała na 1,5 mld dol., w tym podobno 180 mln dla samego Muska. Dopiero wtedy opuścił sektor FinTech, lecz nie oddał się wyuzdanej konsumpcji, tylko poszedł sprawdzić, jak to jest w przemyśle. W nowej okolicy poradził sobie świetnie. Również PayPal ma się dobrze, choć musi się mierzyć z coraz gęstszą konkurencją.
Reklama
Spółka Tesla Motors (teraz Tesla Inc.) została założona w 2003 r. przez przedsiębiorców z Kalifornii. Martin Eberhard i Marc Tarpenning działali w Dolinie Krzemowej, gdzie zaczęli się nudzić, choć się im powiodło. Owładnęła ich wizja masowej produkcji prestiżowych samochodów elektrycznych. Elon Musk dołączył do nich rok później, ale nie było to wejście smoka. Dodał do kapitału Tesli Inc. dość drobne pieniądze, „jedynie” nieco ponad 30 mln dol., rezerwując za to dla siebie pozycję szefa rady dyrektorów, a od 2008 r. dyrektora generalnego.