Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.

Złoty traci na wartości przez wybory w Meksyku

Złoty miał we wtorek najsłabszy dzień od półtora miesiąca. Euro na naszym rynku podrożało o 4 grosze, dolar o 5 groszy, a frank szwajcarski nawet o 9 groszy. W efekcie euro i frank są najdroższe od miesiąca. Kurs euro wrócił powyżej poziomu 4,30 zł.

To oczywiście nie oznacza jakiejś natychmiastowej katastrofy, jednak tym razem ciekawa jest przyczyna tak wyraźnego i nagłego osłabienia. Rzadko bowiem mamy przed oczami tak wyraźną ilustrację znanego powiedzenia o tym, że rynki finansowe to naczynia połączone w sposób globalny. Wszystko wskazuje na to, że złoty stracił we wtorek, bo rynek przestraszył się zmian politycznych w Meksyku.

ikona lupy />
Kurs euro/pln 05.06.2024 / Media / Rafał Hirsch

Niektórzy z analityków dodawali też w tym kontekście wyniki ostatnich wyborów w Indiach i w RPA.

Wszystkie te kraje to duże gospodarki i duże rynki wschodzące, a my też jesteśmy zaliczani do tego koszyka. Wszędzie tam też niedawne wybory przyniosły zaskakujące wyniki, które mogą zaowocować trudnymi do przewidzenia zmianami politycznymi. W Meksyku tamtejsza lewica zdobyła w parlamencie większość wystarczającą do zmiany konstytucji. Stąd rynek wpadł w popłoch. Meksykańskie peso straciło w relacji do dolara ponad 7 proc., a giełda spadła o ponad 6 proc. W Indiach z kolei spadek indeksu giełdowego przekroczył 5,7 proc. ponieważ premier Narendra Modi nie dostał wystarczająco dużo głosów, aby dalej rządzić samodzielnie i musi teraz szukać koalicjantów, a nie wiadomo czy mu się to uda. Także w RPA już od kilku dni wiadomo, że szykują się spore zmiany polityczne.

Złoty oberwał więc rykoszetem, bo wprawdzie u nas nic się nie stało, ale na kilku dużych rynkach wschodzących nagle i w tym samym momencie wzrosło ryzyko polityczne.

Druga najgorsza sesja w tym roku na warszawskiej giełdzie

Obok złotego, a sposób równie efektowny traciły na wartości akcje polskich spółek, a indeks WIG 20 spadł o 2,5 proc. W ciągu ostatniego roku gorsza sesja trafiła mu się tylko raz, w połowie marca. To też jednak nie oznacza oczywiście żadnej katastrofy, ale analitycy rynkowi zwracają uwagę, że indeks spadł poniżej poziomu ostatniego dołka, co sugeruje, że rozwija nam się obecnie na giełdzie krótkoterminowy trend spadkowy. To z kolei może zachęcać inwestorów do dalszego sprzedawania akcji i pogłębienia tego trendu. Sytuacja wygląda więc nieciekawie.

Jeśli chodzi o czynniki lokalne, to tym razem wyraźnie było widać, że najwięcej traciły akcje banków. Akcje PKO BP spadły o 4,8 proc., Pekao SA o 3,4 proc., a Santandera o3,9 proc. Do tego mBank stracił 4,2 proc. a Alior Bank nawet 5,4 proc. Z jednej strony banki, zwłaszcza te największe to ulubione spółki inwestorów zagranicznych w Warszawie, jeśli więc to oni sprzedawali, to łatwo zrozumieć, że właśnie w przypadku banków spadki były najbardziej widoczne. Ale możliwe też, że polski rynek po ostatnich słabych danych z gospodarki zaczyna przeczuwać możliwość obniżki stóp procentowych jeszcze w tym roku (pisali o takiej możliwości analitycy z Goldman Sachs i z PKO BP). Niższe stopy oznaczałyby mniejsze marże i mniejsze zyski w bankach. Stąd spadek indeksu WIG – Banki aż o 4,3 proc.

Banki w Polsce zarobiły 14,4 mld zł w cztery miesiące

Na razie stopy procentowe w Polsce się nie zmieniają, więc zyski banków mogą rosnąć w szybkim tempie. Według najnowszych danych z NBP w tym roku do końca kwietnia sektor bankowy w Polsce miał zysk netto na poziomie 14,4 mld złotych, czyli był większy niż rok temu o 11,5 proc. To poziom zysków, który banki kilka lat temu były w stanie osiągnąć na koniec roku, jeśli był to dobry rok. Dziś, dzięki wysokim stopom i wysokiej marży odsetkowej (czyli różnicy między oprocentowaniem kredytów, a depozytów) banki zarabiają tyle w cztery miesiące. W samym tylko kwietniu zarobiły 4,2 mld zł.

Według NBP w kwietniu średnie oprocentowanie nowych kredytów mieszkaniowych było na poziomie 7,74 proc., czyli nieco urosło, bo w marcu wynosiło 7,64 proc. Z kolei średnie oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych wzrosło z 11,54 proc., do 11,89 proc. a banki ostatnio udzielają więcej kredytów konsumpcyjnych, niż mieszkaniowych. Z drugiej strony średnie oprocentowanie nowych depozytów w bankach w kwietniu było na poziomie zaledwie 4,1 proc. Stąd też zyski mogą być i są na poziomach rekordowych.

Znikają oczekiwania na kolejną obniżkę stóp w Szwajcarii

Jeśli chodzi o stopy procentowe i oczekiwania dotyczące tego, jak będą się zmieniać, to tuż tez mamy trochę zmian. Wszyscy czekają na jutrzejszą, zapowiedzianą już wcześniej wielokrotnie obniżkę stóp w strefie euro, natomiast do niedawna rynek zakładał, że zaraz po Europejskim Banku Centralnym swoje stopy już drugi raz w tym roku obniżą też Szwajcarzy. Ten scenariusz jednak wygląda już na nieaktualny i stąd także ostatnie potężne umocnienie franka szwajcarskiego, który podrożał u nas wczoraj o blisko 10 groszy i o 16 groszy w ciągu ostatniego tygodnia

ikona lupy />
Kurs chf/pln 05.06.2024 / Media / Rafał Hirsch

Szef szwajcarskiego banku centralnego Thomas Jordan już w ubiegły czwartek powiedział, że słabszy ostatnio frank jest główną przyczyną wyższej inflacji w Szwajcarii. Podejście Szwajcarów do inflacji jest dość specyficzne, ponieważ mówią oni o tym, że jest „wyższa” w sytuacji, kiedy nie przekracza ona nawet 1,5 proc. w skali roku, jednak tamte słowa zadziałały jak interwencja walutowa i spowodowały, że frank przestał tanieć.

Wczoraj z kolei ukazały się nowe dane o inflacji, zgodnie z którymi drugi miesiąc z rzędu wynosi ona tam 1,4 proc. Zmiana poziomu cen w maju względem kwietnia to 0,3 proc. czyli faktycznie dość sporo, jak na Szwajcarię.

Inwestorzy powiązali dane o inflacji ze słowami szefa banku centralnego i z tego rozumowania wyszło im, że szans na kolejną obniżkę stóp (pierwsza była w marcu) w Szwajcarii na razie nie ma. A skoro tak, to frank umocnił się jeszcze bardziej.

Słabe dane z amerykańskiego rynku pracy

W Stanach Zjednoczonych nastąpił z kolei proces odwrotny od tego w Szwajcarii. Tam inwestorzy znów obstawiają, że Fed obniży stopy procentowe w tym roku aż dwa razy – we wrześniu i w grudniu, chociaż jeszcze przedwczoraj byli przekonani, że obniżka będzie tylko jedna. Zmienili zdanie po danych z rynku pracy, zgodnie z którymi liczba wakatów w amerykańskich firmach spadła do poziomu najniższego od 2021 roku, czyli od czasów pandemii.

Dane te wpisują się w zauważalny od paru tygodni, cały ciąg informacji dotyczących gospodarki USA, które wypadają gorzej od oczekiwań. Tak zwany indeks zaskoczeń tworzy przez Bloomberga, który rośnie jeśli jakieś dane są lepsze od oczekiwań, a spada, kiedy są gorsze od oczekiwań i jest obecnie najniższy od 2019 roku

Jeśli więc gospodarka amerykańska kręci się słabiej, niż wydawało się jeszcze miesiąc temu, a do tego widać to też już w danych z rynku pracy, to może Fed uzna jednak, że warto żwawiej obniżać stopy procentowe. Taka z kolei perspektywa powinna działać na rynki giełdowe pozytywnie (chyba że inwestorzy tym razem będą się bardziej przejmować tym, że gospodarka USA jest w słabej kondycji niż tym, że spada koszt pieniądza)