Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.
Gospodarka strefy euro powoli rośnie, ale nie dzięki Niemcom
Coś drgnęło w strefie euro. Tamtejszy PKB w drugim kwartale zwiększył się o 0,3 proc., a w skali całego roku urósł o 0,6 proc. W przypadku obydwu pomiarów dane są lepsze od oczekiwań. Niespodziankę zawdzięczamy głównie lepszym danym z Hiszpanii, gdzie tempo wzrostu PKB to już 2,9 proc. w skali roku.
Z naszego punktu widzenia szybszy wzrost gospodarczy w strefie euro to dobra wiadomość, bo daje nam nadzieję na wzrost zamówień stamtąd i w efekcie wzrost naszego eksportu, co pomogłoby w ożywianiu naszej gospodarki. W tym kontekście martwić może, że wramach całej strefy euro nasz najważniejszy partner handlowy, czyli Niemcy wypadł wyjątkowo słabo. PKB w Niemczech spadł w drugim kwartale o 0,1 proc. w stosunku do pierwszego.
Tak więc cała strefa euro jakoś sobie radzi, ale jej największa gospodarka jej w tym nie pomaga, tylko ją hamuje, a faktyczny wzrost jest w innych państwach. Zresztą gospodarka niemiecka przestała rosnąć i stoi w miejscu już od kilku lat.
Skoro w całej strefie jest ta sama stopa procentowa, to różnice muszą wynikać z polityki fiskalnej. W Niemczech jest ona skupiona na redukowaniu deficytu, inwestycje więc spadają, a konsumenci są bardzo ostrożni. Co ciekawe, mimo marnej koniunktury w gospodarce w lipcu urosła tam inflacja z 2,2 proc. do 2,3 proc. W Hiszpanii z kolei polityka fiskalna jest łagodniejsza, dzięki czemu inwestycje rosną.
Poza Niemcami spadek PKB w ostatnim kwartale zaliczyły też Łotwa (o 1,1 proc.), Szwecja (o 0,8 proc.) i Węgry (o 0,2 proc.). Z kolei największy wzrost, o 1,2 proc. zanotowała Irlandia.
Kolejne kwartały w strefie euro nadal mają być trudne, a wzrost gospodarczy, jeśli uda się go utrzymać, będzie niewielki.
Bank of America: tegoroczny szczyt notowań na giełdzie już za nami
Cały tegoroczny wzrost indeksów na amerykańskich giełdach jest już za nami – uważają analitycy z Bank of America. Szczyt koniunktury przy Wall Street mieliśmy w połowie lipca. Do tego momentu, licząc od początku roku, indeks S&P 500 urósł o 18,9 proc., a Nasdaq o 24,4 proc. Potem, czyli w ciągu ostatnich dwóch tygodni nastąpiły wyraźne, kilkuprocentowe spadki, ponieważ spadek inflacji, a także seria gorszych danych z gospodarki USA utwierdziły inwestorów w przekonaniu, że Fed na pewno zacznie we wrześniu obniżać stopy procentowe. Przestali więc oni dyskontować to wydarzenie, a na rynku w tym momencie zabrakło jakiejś nowej, pozytywnej historii. Niektórzy zaczęli się więc martwić o możliwe spowolnienie gospodarcze, a dodatkowo duże wzrosty w poprzednich miesiącach, zwłaszcza w przypadku największych spółek technologicznych aż prosiły się o realizację zysków i w efekcie jakąś większą korektę.
Teraz Bank of America twierdzi, że nawet jeśli ta korekta się skończy, to i tak rynek nie da rady dotrzeć na poziomy powyżej lipcowych szczytów. Jego prognoza dla indeksu S&P 500 na koniec roku to 5400 punktów, czyli o 0,7 proc. poniżej poziomu z wtorku. Oczywiście nawet na tak trudnym rynku będą nadal okazje do tego, żeby zarobić na wzrostach cen niektórych akcji, ale według Bank of America nie będą to już akcje spółek w jakikolwiek sposób związanych z tematem rozwoju sztucznej inteligencji, a raczej te z bardziej tradycyjnej gospodarki, czyli na przykład firmy przemysłowe, albo z sektora budowlanego.
Globalny rynek kapitałowy to system naczyń połączonych, w którym to, co dzieje się w USA, ma absolutnie kluczowe znaczenie. Ta niezbyt optymistyczna prognoza dla rynku amerykańskiego, jeśli się sprawdzi, może też oznaczać brak nowych wzrostów także na innych rynkach, w tym także na rynku polskim. U nas WIG od początku roku do szczytu w maju urósł o 14,3 proc., po czym od tamtej pory spadł już o 7,2 proc. W skali roku wciąż więc jesteśmy na plusie, ale raczej niewielkim.
Microsoft leci w dół po publikacji wyników finansowych
Jeśli chodzi o te największe spółki, które wg Bank of America mają teraz wypaść z łask inwestorów, bo najlepsze na giełdzie mają już za sobą, to dziś świetnym przykładem na to zjawisko jest Microsoft. Zaprezentował on we wtorek po sesji wyniki za ostatni kwartał, które inwestorzy przyjęli bardzo chłodno, chociaż wcale nie były złe. Przychody urosły o 15 proc. i były lepsze od oczekiwań. Zysk netto urósł o 10 proc. i wyniósł aż 22 mld dolarów. Zysk za ostatnie cztery kwartały łącznie to już 88,1 mld dolarów.
Inwestorzy skupili się jednak na słabszym od oczekiwań wzroście jeśli chodzi o usługi dla biznesu w chmurze, czyli tę część Microsoftu, która zamierza w największym stopniu bazować na sztucznej inteligencji.
Wyniki sugerują, że popyt na te usługi nie rośnie tak szybko, jak się spodziewano, natomiast z drugiej strony szybciej od oczekiwań rosną wydatki na rozwój AI. Według zarządu Microsoftu aktywa związane z AI, które spółka teraz buduje sporym kosztem, będą monetyzowane przez okres 15 lat, albo dłuższy.
W pierwszej reakcji na te wyniki akcje Microsoftu w notowaniach posesyjnych spadły nawet o 7 proc. Teraz tracą mniej, bo 2,6 proc. ale jeśli od takiego spadku zaczną się dzisiejsze notowania, to będą one na najniższym poziomie od blisko dwóch miesięcy.
W przypadku innych znanych spółek technologicznych, które pokazywały swoje wyniki w poprzednich dniach, było tak samo: inwestorzy bez problemu znajdywali w raportach te fragmenty, które mogły posłużyć jako pretekst do przeceny akcji. Netflix w ciągu ostatnich dwóch tygodni, czyli po publikacji swoich wyników spadł o 3,2 proc. Akcje Alphabet w tydzień po swojej publikacji są o 6,4 proc. poniżej poziomu sprzed tego raportu. W przypadku Tesli spadek w ciągu tygodnia po wynikach wyniósł 9,6 proc.
Dziś wieczorem swoje wyniki pokaże Meta Platforms, a jutro przyjdzie czas na Amazona i Apple.
Hossa na akcjach PKP Cargo. Są najdroższe od 2021 roku
Za warszawskiej giełdzie za to brylują od pewnego czasu akcje PKP Cargo. We wtorek podrożały one o kolejne 5 proc., natomiast w ramach całej fali wzrostowej, która zaczęła się w maju, akcje te poszły w górę już o ponad 60 proc. i są obecnie na poziomie najwyższym od października 2021 roku.
Trend wzrostowy na akcjach PKP Cargo zaczął się ponad dwa miesiące temu po komunikacie o tym, że spółka zamierza czasowo zwolnić z obowiązku świadczenia pracy 30 proc. pracowników, po czym wypowiedziała pakt gwarancji pracowniczych zawarty przez poprzednie władze ze związkowcami. W kolejnych tygodniach pojawiały się kolejne informacje o tym, że spółka będzie restrukturyzowana, ogłoszono zwolnienia grupowe, a 25 lipca sąd otworzył postępowanie restrukturyzacyjne. Jednocześnie spółce, w której 33 proc. akcji ma Skarb Państwa towarzyszy nieustający jazgot ze strony polityków, który najwyraźniej jednak nie robi wrażenia na inwestorach. Ci raczej wierzą w to, że restrukturyzacja się powiedzie.
Rosja przechodzi na rozliczenia w kryptowalutach
Rosja ma nowy sposób na unikanie skutków międzynarodowych sankcji nałożonych na nią za to, że napadła na Ukrainę. Duma uchwaliła właśnie w Moskwie ustawę o tym, że przedsiębiorstwa w ramach rozliczeń w handlu międzynarodowym będą mogły korzystać z kryptowalut. Nowe przepisy mają wejść w życie we wrześniu. Rosyjski bank centralny oczekuje, że pierwsze transakcje w kryptowalutach mogą pojawić się na początku przyszłego roku. Płatności w krypto na rosyjskim rynku wewnętrznym nadal mają być zakazane.
Sankcje nałożone na Rosję powodują, że ma ona problemy ze znalezieniem banków gotowych do obsługi transakcji międzynarodowych z udziałem rosyjskich spółek. Taka współpraca z Rosją grozi bowiem tym, że banki, które się jej podejmują, mogą same trafić na listę spółek objętych zachodnimi sankcjami. W efekcie często dochodzi do opóźnień w rozliczeniach. Zestaw sankcji, jak dotąd nie obejmuje kryptowalut, więc jeśli tylko Rosjanie znajdą chętnych do tego, żeby korzystać z tej formy płatności, będą mogli przynajmniej w tej kwestii te sankcje omijać.
Według rosyjskiego banku centralnego problemy z rozliczeniami z zagranicą są na tyle duże, że w drugim kwartale tego roku doprowadziły do spadku wartości importu do Rosji o 8 proc.