Zaś jeden z członków Rady Polityki Pieniężnej wspomina nawet o obniżce stóp procentowych w kontekście pierwszej połowy przyszłego roku. Znacznie wcześniej, bo już we wrześniu w dół mają pójść stopy procentowe w USA, co rynek po wczorajszej konferencji prasowej szefa Fed uznaje już za pewnik i bardzo się z tego cieszy. Nastroje na giełdach znów są więc pozytywne.
Ponadto inwestorzy zagraniczni znów kupują więcej polskich obligacji, a do tego mamy niestety zbyt duży wskaźnik napszczelenia, co sygnalizuje Polska Izba Miodu.
Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.
Inflacja w Polsce rośnie do 4,2 proc., ale na koniec roku nie przebije 5 proc.
Inflacja w Polsce wzrosła w lipcu do 4,2 proc. w skali roku i jest najwyższa od grudnia ubiegłego roku. Tylko wlipcu w stosunku do czerwca średni poziom cen podniósł się aż o 1,4 proc. – to największy ich skok od stycznia 2023 roku. Przyczyna jest świetnie znana, to oczywiście wzrost cen energii elektrycznej od początku lipca.
Jeśli chodzi o całą resztę rynku, to z cenami nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Zresztą cały lipcowy podskok inflacji, chociaż z jednej strony jest spory, to z drugiej jednak zdaniem ekonomistów jest poniżej wcześniejszych oczekiwań.
Po publikacji danych na ten temat posypały się komentarze o tym, że inflacja na koniec roku będzie jednak niższa, niż do tej pory zakładano i że prawdopodobnie będzie ona poniżej 5 proc. Napisali o tym w swoich komentarzach między innymi ekonomiści z banków PKO BP, ING i Pekao SA.
Henryk Wnorowski z RPP wspomina o obniżce stóp w drugim kwartale 2025 r.
Zdaniem sporej części analityków rynkowych, inflacja osiągnie swój szczyt na początku przyszłego roku, a potem zacznie już spadać. Ten szczyt do tej pory wyznaczano gdzieś w okolicach 6 proc. może nawet nieco wyżej. Po danych o inflacji w lipcu te szacunki zapewne przesuwają się nieco niżej, ale sam schemat się nie zmienia: inflacja może powoli rosnąć jeszcze przez około pół roku, a potem ma spadać. W związku z tym można sobie wyobrazić, że bank centralny, który trzyma stopy procentowe na wysokim poziomie, w takim scenariuszu zacznie je obniżać w przyszłym roku, kiedy stanie się jasne, że inflacja już minęła swój szczyt. Ostatnie wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego wprawdzie wykluczały taki scenariusz, ale wspomina o nim coraz więcej członków Rady Polityki Pieniężnej.
Wśród nich jest Henryk Wnorowski, który komentując w telewizji Biznes 24 nowe dane o inflacji, powiedział, że może widzieć powody do rozpoczęcia rozmów o obniżkach stóp procentowych już w drugim kwartale 2025 roku.
Podobny scenariusz przedstawili w środę też analitycy z austriackiego banku Erste. Ich zdaniem, jeśli Polska w najbliższych miesiącach uniknie poważnych szoków podnoszących ceny, wtedy „umiarkowana obniżka stóp” może być możliwa już w drugim kwartale przyszłego roku.
Do tej pory większość ekonomistów zakładała, że na obniżki trzeba będzie zaczekać albo do 2026 roku, o którym wspominał prezes Glapiński, albo ewentualnie do drugiej połowy 2025 roku. O drugim kwartale 2025 jak dotąd nikt nie wspominał. Widać więc, że te oczekiwania powoli się zmieniają.
W czerwcu zagranica kupiła polskie obligacje za 5 mld zł
Oczekiwany za kilkanaście miesięcy spadek stóp procentowych to dobry powód do tego, aby zanim to nastąpi zainwestować w obligacje, ponieważ zazwyczaj, kiedy stopy idą w dół, to ceny obligacji idą w górę. Być może zauważyli to inwestorzy zagraniczni, ponieważ wg danych Ministerstwa Finansów w czerwcu zainwestowali w polski dług aż 5 mld złotych, czyli najwięcej od dwóch lat
Łącznie w portfelach inwestorów zagranicznych są teraz polskie obligacje o wartości 137 mld złotych (chodzi tylko o obligacje w złotych, emitowane w kraju, nie wlicza się do tych danych obligacji emitowanych za granicą np. w dolarach, lub euro). To 13 proc. całej emisji obligacji na krajowym rynku. Najwiekszym inwestorem na rynku polskich obligacji skarbowych są nasze banki – w ich rękach jest aż 51,7 proc. tego długu. Kolejne 35,3 proc. należy do innych inwestorów krajowych, nie będących bankami, czyli najczęściej funduszy inwestycyjnych i firm ubezpieczeniowych.
Wśród wspomnianych trzech grup dużych inwestorów, ci zagraniczni są najbardziej kapryśni. Czasami zwiększają swoją obecność na naszym rynku, ale potrafią też ją często zmniejszać. To, że teraz akurat postanowili zainwestować tu więcej pieniędzy jest dobrą wiadomością dla ministra finansów, który w sytuacji większego zainteresowania obligacjami, może je sprzedawać inwestorom na lepszych dla siebie warunkach, czyli po wyższych cenach i potem płacić od nich relatywnie mniejsze odsetki.
Fed zacznie obniżać stopy procentowe w USA we wrześniu
U nas obniżki stóp to kwestia nadal raczej kilkunastu miesięcy, a w Stanach wszyscy zakładają, że dojdzie do tego już we wrześniu. W środę Fed na swoim posiedzeniu poziomu stóp nie zmienił, ale też nie zrobił nic, aby wyprowadzić rynek z przekonania, że obniżka na kolejnym posiedzeniu jest tak właściwie pewna. Szef Fed Jerome Powell powiedział nawet, że temat obniżki będzie we wrześniu „na stole”, jeśli do tego czasu inflacja i rynek pracy będą się zachowywać zgodnie z oczekiwaniami, czyli tak jak ostatnio. W ostatnich paru miesiącach inflacja w USA lekko spada, a sytuacja na rynku pracy delikatnie zaczyna się psuć.
Rynek kontraktów terminowych na stopę procentową wycenia teraz prawdopodobieństwo obniżki we wrześniu na pełne 100 proc. Co więcej, wycenia on też, że kolejne obniżki będą następować na kolejnych posiedzeniach: w listopadzie, w grudniu, styczniu i marcu, czyli, że poziom stóp w USA obniży się aż o 1,25 punktu procentowego w ciągu najbliższych ośmiu miesięcy.
Na nieoficjalne potwierdzenie przez Powella tego, że Fed obniży stopy we wrześniu pozytywnie zareagowały rynki finansowe. Przecenione ostatnio w znaczący sposób spółki technologiczne wróciły do łask inwestorów. Akcje NVidii podrożały o 12,8 proc. a spółka zwiększyła dzięki temu swoją wartość rynkową w ciągu jednego dnia o 326,6 mld dolarów, co jest nowym rekordem świata. Indeks Nasdaq urósł o 2,6 proc. a S&P 500 o 1,6 proc. Większość indeksów giełdowych w Azji też rośnie (za wyjątkiem giełdy w Tokio, gdzie bank centralny wczoraj akurat stopy procentowe podniósł). Kontrakty terminowe na indeksy w Europie i USA są na plusach, zapowiada się więc wzrostowy dzień na rynkach finansowych, a przynajmniej wzrostowy początek dnia.
Polska ma za duży wskaźnik napszczelenia
Dla wszystkich, którzy w ostatnich latach słyszeli o tym, że populacja pszczół się zmniejsza, bo np. zabijają je środki chemiczne stosowane w rolnictwie, dziesiątkują je choroby, itd. Ta informacja może być mocno zaskakująca, ale Polska Izba Miodu twierdzi, że pszczół w Polsce jest za dużo.
Co więcej, przez to, że jest ich za dużo, produkują one mało miodu. Na tyle mało, że musimy go tez importować.
Jak podaje Izba, w ciągu ostatnich 10 lat liczba pszczelarzy w Polsce wzrosła niemal dwukrotnie - z 58 tysięcy w 2014 roku do prawie 100 tysięcy w 2024 roku. Liczba rodzin pszczelich urosła w tym czasie o blisko 70 proc. z 1,4 mln do 2,35 mln.
W efekcie tak zwany „wskaźnik napszczelenia” w wielu regionach jest znacząco przekroczony. "W Polsce jest niemal tyle samo rodzin pszczelich co w USA, które są ponad 30-krotnie większe od Polski - to pokazuje skalę przepszczelenia w naszym kraju" - twierdzi Przemysław Rujna z Polskiej Izby Miodu. Efekty przepszczelenia są takie, że przeciętnie na jedną pszczołę przypada mniej pożywienia, więc przez to spada też ich produktywność i miodu jest za mało.