"Pomijając wszystkie aspekty, dotyczące woli i polityki, przede wszystkim działa demografia. Mamy, niestety, zmniejszającą się liczbę urodzeń. Mamy zmniejszający się udział w społeczeństwie dzieci, stąd siłą rzeczy oddział położnicze czy oddziały pediatryczne będą się dostosowywały swoją wielkością, rozmiarem w skali kraju do tego, by odpowiadać na zapotrzebowanie" - podkreślił Niedzielski.

"Po drugie, mamy do czynienia tu też z sytuacją taką, że kobiety mają własne prawo wyboru, gdzie chcą rodzić. To nie minister zdrowia, to nie premier, to nie ktokolwiek inny decyduje o tym, gdzie kobieta będzie rodziła, tylko bezpośrednio decyduje kobieta" - wskazywał.

Jak mówił, "mamy ośrodki, które charakteryzują się wysokim stopniem referencji, renomy, jeśli można tak powiedzieć, i to tam przede wszystkim chcą trafiać kobiety". "I są odziały, niestety, które bądź nie spełniają wymogów jakościowych, bądź nie cieszą się popularnością z bardzo różnych powodów, i to +głosowanie nogami+, które robią kobiety, po prostu decyduje o tym, że takie oddziały nie są w stanie się utrzymać" - tłumaczył.

"Po trzecie wreszcie (...), proszę pamiętać, że musi dojść do pewnego rodzaju porozumienia między sąsiednimi szpitalami, które czasem w granicach 10, 20 czy 30 kilometrów konkurują ze sobą oddziałem położniczym, a to nie jest po prostu zachowanie racjonalne" - powiedział Niedzielski.

Reklama

"Dlatego my, mówię tu o Ministerstwie (Zdrowia - PAP), o Narodowym Funduszu Zdrowia, namawiamy starostów do tego, by wspólnie podejmować decyzje. To nie są wydzielone wyspy, mówię tu o powiatach i szpitalach powiatowych, to jest sytuacja, w której konieczna jest koordynacja i współpraca" - zaznaczył Niedzielski.

Sylwia Dąbkowska-Pożyczka, Aleksandra Kiełczykowska